Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej (Jon 3, 10).

1. Komentarz naukowy

Głównym tematem Księgi Jonasza jest miłosierdzie, które Bóg wyświadcza nie tylko grzesznej Niniwie, ale również nie mniej grzesznemu – jak się okazuje – Jonaszowi. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że głównym adresatem orędzia Bożego w Księdze Jonasza jest Niniwa, to w rzeczywistości prawdziwy dramat rozgrywa się pomiędzy Jonaszem a Bogiem.

W oczach Boga Niniwa jest miastem wielkim i bardzo grzesznym, tak, że nieprawość jej dociera aż przed Jego oblicze. Nie wiemy dokładnie na czym, z Jego perspektywy, polegał grzech Niniwy, gdyż użyte w tekście sformułowanie jest bardzo ogólne. Wiemy jedynie, że nieprawość, której dopuściło się miasto, była tak wielka, że Bóg postanowił w nim interweniować za pośrednictwem Jonasza. Wysyła więc go tam z misją ogłoszenia pewnego orędzia. W momencie posłania rozpoczyna się bunt Jonasza przeciw Bogu, gdyż posłaniec postanowił uciec, aby nie wypełnić powierzonej mu misji. JHWH przedstawiony zostaje przez autora księgi jako Bóg bardzo cierpliwy i wybaczający, który nie pozostawia Jonasza samemu sobie w jego buncie. Choć pedagogia Boża może wydawać się na pierwszy rzut oka dosyć twarda – ściganie proroka za pośrednictwem sztormu tak wielkiego, że nie tylko jemu samemu, ale i tym wszystkim, którzy znajdują się w jego pobliżu, grozi śmierć (Jon 1, 4-6).

Dlaczego Jonasz tak bardzo nie chciał ogłosić Bożego orędzia Niniwie? Jako pierwszy powód wymienić można to, iż historyczna Niniwa była swego czasu stolicą Asyrii, wielkiego wroga Izraela. To właśnie z ręki Asyryjczyków padła w 721 r. przed Chr. Samaria. Co więcej, Asyryjczycy mieli w świecie starożytnym bardzo złą sławę, gdyż w trakcie działań wojennych dopuszczali się czasem eksterminacji mieszkańców całych miast. Sprzeciw Jonasza jest więc całkowicie zrozumiały. On sam i naród, z którego się wywodził, wielokrotnie zranieni byli przez symbolizującą całą Asyrię Niniwę. Nosił on w sobie uzasadniony ból. Drugi powód oporu Jonasza jest bardziej teologiczny niż historyczno-egzystencjalny – Jonasz kwestionuje charakter JHWH, jako Boga miłosiernego i przebaczającego.

Księga Jonasza uczy, iż przebaczyć nie znaczy zapomnieć. Bóg nie wzywa Jonasza, aby wymazał wszystkie bolesne dla swego narodu wydarzenia z pamięci, aby o tym zapomniał; wzywa go, by wykroczył poza granice swojego zranienia i uprzedzeń. Przekroczenie tej granicy wiąże się niejako z uzdrowieniem wspomnień, ale w żadnym razie nie oznacza ich wymazania czy – jakby to ujęła współczesna psychologia – wyparcia. W narracji całej księgi Bóg prowadzi Jonasza ku przebaczeniu drogą jego własnych słabości i niewierności, ale on sam musi nauczyć się dostrzegać swoją ograniczoność, aby móc wybaczyć słabości i zło innych.

Bóg, którego portretuje autor księgi, okazuje się kimś, kto zawsze kieruje do ludzi orędzie przebaczenia, nawet jeśli zawiera ono w sobie niosącą, czy też poprzedzającą je, pedagogiczną karę. JHWH powstrzymuje się z karaniem tak długo, jak to tylko możliwe. Boże karanie przedstawione jest nie jako zemsta, ale jako środek prowadzący ku nawróceniu. Jest ono darmowe i całkowicie niezasłużone. W przeciwnym razie zatraciłoby wymiar daru. Aplikując tutaj słowa Jezusa: ...darmo otrzymaliście, darmo dawajcie, stajemy wobec wezwania do przebaczania głęboko chrześcijańskiego, przebaczania nawet tym, którzy nic nie zrobili, aby zasłużyć sobie na dar naszego przebaczenia. Jest to wezwanie do postawy heroicznej, do której dojrzeć nie jest łatwo. Jeśli bowiem uświadomimy sobie to, że można stanąć w sytuacji wezwania do przebaczenia komuś, kto nie żałuje popełnionej krzywdy, trudność związana z przebaczeniem staje się oczywista. Boże przebaczenie, które jest wzorem chrześcijańskiego przebaczenia, dokonuje się zanim w grzeszniku pojawi się skrucha. Jest ono całkowicie darmowe i to właśnie ono wywołuje samo nawrócenie, choć nie zawsze może to być kolejność uświadomiona. Księga Jonasza uczy, że powód do nieprzebaczenia może być całkowicie uzasadniony z czysto ludzkiego punktu widzenia, a związane z nim zranienia mogą być wciąż otwarte i bolesne. Bóg nie wzywa, aby się tego bólu wyprzeć, ale aby go przepracować. Co więcej, jesteśmy wezwani do tego, aby zaakceptować „inność” Boga, który jest Bogiem bez miary przebaczającym. To wymaga zmiany naszego myślenia, przeformowania postaw naturalnych na chrześcijańskie. Chrześcijański obowiązek przebaczenia bazuje na tym, że każdy z nas jest dłużnikiem Boga, którzy przebaczył nam w pełni i obdarzył nas swoją miłością. Musimy przebaczać, ponieważ On nam przebaczył. Księga Jonasza zwraca także uwagę na to, że postawa buntu, która czasami się w nas pojawia, rodzi się bardzo często wtedy, gdy zostajemy do czegoś zaproszeni, gdy słyszymy wezwanie do tego, aby przekroczyć schemat naszej codzienności i naszego myślenia. Ponadto bunt ten może się spotęgować, gdy zobaczymy to, do czego w rzeczywistości jesteśmy zaproszeni i wyraźniej niż zazwyczaj uświadomimy sobie, że ...drogi Boga nie są naszymi drogami (por. Iz 55, 8) (W.M. Stabryła, Przebaczenie w Księdze Jonasza, Ateneum Kapłańskie, T. 156, z. 1 (2011), s. 15–24).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Jakież to trudne: przyjąć winę na siebie. Zrobić to szczerze, a nie tylko pozornie. (...) A jednak nie ma innej drogi do dojrzałości człowieka. Nie ten jest dojrzały, kto umie sprytnie dbać o swą niepokalaność, ale ten, kto umie przyjąć na siebie swą winę. Wiedział o tym Piotr i wiedział o tym Paweł. Nie jesteśmy lepsi niż oni” (J. Tischner, Zrozumieć własną wiarę, Kraków 2012, s. 96–97).

3. Z życia wzięte

„Kilka lat temu po jednej z moich konferencji dla młodzieży podeszła do mnie maturzystka i płacząc, zapytała, czy ma przebaczyć komuś, kto ją bardzo skrzywdził, ale się nawrócił, uznał swoje błędy, szczerze przeprosił i wynagradza za popełnione zło. Widząc ogromne cierpienie nastolatki, próbowałem sobie wyobrazić, jak bardzo ktoś ją skrzywdził, skoro jest w takim stanie. Pomyślałem sobie, że w tej sytuacji powiem jej, iż przynajmniej na razie nie musi jeszcze przebaczać winowajcy, bo ma prawo skupić się na swoim cierpieniu i potrzebuje czasu na uleczenie doznanych zranień. Wtedy jednak uświadomiłem sobie, że mam mówić to, czego uczy mnie Jezus, a nie to, co podpowiada mi moje własne serce. Mam słuchać Boga bardziej niż siebie. Wtedy – wbrew sobie – odpowiedziałem stanowczym tonem: Jeśli ktoś bardzo Cię skrzywdził, ale nawrócił się, opisał swoje winy, szczerze przeprosił i wynagradza, to powinnaś mu przebaczyć.

Myślałem, że po tak twardych słowach z mojej strony nastolatka będzie mieć ogromny żal do mnie o to, że – patrząc z jej perspektywy – staję po stronie krzywdziciela. Tymczasem ona nagle przestała płakać. Po chwili na jej twarzy pojawiła się niezrozumiała dla mnie radość. Dziewczyna zaczęła wręcz promieniować radością. Ku mojemu zaskoczeniu wyjaśniła, że celowo wprowadziła mnie w błąd, bo w rzeczywistości to ona jest krzywdzicielką. Sprawiała wrażenie, że jest inaczej, gdyż nie wierzyła w to, że kiedykolwiek zasłuży na przebaczenie, mimo że wypełniła już wszystkie warunki, o których mówi Jezus w przypowieści o dłużniku. Pomyślała sobie, że jeśli już na początku wyjaśni, że to ona jest krzywdzicielką, to ja z litości powiem, że już zasłużyła na przebaczenie. Gdy natomiast zrelacjonowała swoją trudną sytuację z perspektywy ofiary, a ja z całą stanowczością stwierdziłem, że nawróconemu krzywdzicielowi powinno się przebaczyć, to już nie miała żadnych wątpliwości, że ona też zasługuje na przebaczenie.

Spotkanie z tamtą płaczącą maturzystką upewniło mnie, że nikt nie może uczynić nic mądrzejszego, niż słuchać Jezusa zawsze i wszędzie, a zatem również w tym, co odnosi się do przebaczenia i pojednania. Ludzie pojednani z Bogiem słuchają Jezusa także wtedy, gdy ich myśli czy serca podpowiadają im coś innego, niż mówi Bóg. Tylko ten, kto w każdej sytuacji słucha Jezusa nie tylko bardziej niż innych ludzi, ale też bardziej niż siebie, jest naprawdę pojednany z Bogiem i staje się błogosławieństwem dla bliźnich. Gdybym powiedział tej cierpiącej dziewczynie to, co podpowiadało mi moje serce, w przekonaniu, że w ten sposób okazuję jej współczucie i miłosierdzie, to ona już do śmierci mogłaby nie uwierzyć w to, że Bóg jej wybaczył, że sama ma prawo wybaczyć sobie i że zasługuje na wybaczenie ze strony skrzywdzonej przez siebie osoby. Próba poprawiania tego, czego uczy nas Bóg, czy próba bycia bardziej miłosiernym od Boga zawsze kończy się tym, że stajemy się niemiłosierni dla siebie i dla innych ludzi” (M. Dziewiecki, Sychar. Pokonywanie trudności w małżeństwie i rodzinie, Kraków 2020, s. 189–191).