Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność
i doświadczyć jego cierpliwości (Mdr 2, 19).

1. Komentarz naukowy

Bezbożni (w. 12) atakują sprawiedliwego, który jest dla nich szczególnym przedmiotem wzgardy. Napięcie między sprawiedliwym a bezbożnymi ma dramatyczny przebieg. W ww. 12–16 bezbożni uważają sprawiedliwego za tego, który sprzeciwia się im i ich stylowi życia, gdyż siebie zwie dzieckiem Pańskim. W ww. 17–20 posuwają się tak daleko, że decydują się skazać go na haniebną śmierć.

Bezbożni (asebeis) nie wierzą w życie pozagrobowe (2, 1-5), łamią prawo (2, 12), nie wierzą w rekompensatę pośmiertną (2, 22), uciekają przed Bogiem (3, 10). Grecki termin asebēs (bezbożny) bardzo często występuje w Septuagincie i jest zazwyczaj tłumaczeniem hebrajskiego rāšā, co charakteryzuje ludzi podążających ku śmierci. Pragnienie samozagłady jest u nich tak wielkie, że przywołują ku sobie śmierć nie tylko słowem, ale i skinieniem rąk – bezbożni dążą do tego, aby stać się jej własnością. To określenie można odczytać jako aluzję do wielokrotnie powtarzanych w Biblii określeń, iż Izrael jest „dziedzictwem” i „własnością Pana” (por. Wj 19, 5; Pwt 32, 9 itd.). W charakteryzowaniu życia, zwłaszcza jego cieni, mędrzec odwołuje się zarówno do starotestamentowych obrazów, jak i do wyobrażeń ze świata hellenistycznego.

Z pesymistycznej wizji życia, gdzie nie ma żadnego celu ani sensu, bezbożni wyprowadzają wnioski, które szczegółowo przedstawia mędrzec. Jeśli śmierć wszystko kończy, nie pozostaje nic innego, jak tylko w najbardziej intensywny sposób zakosztować tego, co oferuje świat. Myśl o pewnej i nieodwracalnej śmierci wręcz przynagla człowieka do zażywania przyjemności. Hedonistycznej postawy życiowej bezbożni nie ograniczają do siebie, pragną do niej zachęcić innych. Nie mają żadnych zahamowań i ograniczeń moralnych. W swej zaborczości i agresji zwracają się przede wszystkim przeciw ludziom poszkodowanym przez los. Siła i przemoc są dla bezbożnych prawem. W omawianym fragmencie Księgi Mądrości przedmiotem uwagi i krytyki staje się sprawiedliwy. Można go traktować zarówno jako jednostkę, jak i zbiorowość. Kreśląc postawę bezbożnych wobec sprawiedliwego, mędrzec sięga do starszych wzorców biblijnych. Jak wcześniejsze pokolenia, tak i oni teraz też czynią zasadzki na sprawiedliwych (por. Ps 10, 8; 37, 12; 119, 61; Prz 1, 11). Jeremiasz przestrzegał, że „bezbożni chcą sprawiedliwego zgładzić z ziemi żyjących” (Jr 11, 19), ale sytuacja zawsze się odwraca, bo przez swoje postępowanie oni sami gotują zasadzkę na swoje życie (Prz 1, 18). Ostrze nienawiści bezbożnych kierowane jest przeciw sprawiedliwym, ponieważ oni drażnią ich swoim stylem życia, denerwują, są wyrzutem sumienia, widocznym znakiem, że asebeis błądzą. A ci ostatni z fałszywej drogi zejść nie chcą. Jednak jakoś cierpią z tego powodu, więc zazdroszczą sprawiedliwemu, że ma wiarę, cieszy się przyjaźnią Boga i nazywa Go swoim Ojcem. Postawa sprawiedliwego oskarża nie tylko czyny, ale i przekonania bezbożnych. Jest to „niemy protest”. Życie sprawiedliwego jest inne, sposób postępowania – niezwykły. Z jego zachowania bezbożni wnioskują, że sprawiedliwy uważa ich za bezwartościowych jak sfałszowany pieniądz i dlatego unika ich dróg, tak odmiennych od dróg jego Boga. Dla bezbożnych śmierć jest nieszczęściem, które na zawsze kończy życie każdego człowieka, bo z otchłani nikt nie powraca. A sprawiedliwy błogosławi eschata dikaiōnrzeczy ostateczne sprawiedliwych, dzień śmierci będzie dla niego czasem chwały. Bezbożni zarzucają mu kłamstwo i zamierzają to sprawdzić. Bezbożni wystawiają sprawiedliwego na okrutne prześladowania, które mają być dla niego czasem próby. Kto chce służyć Panu, musi być gotowy na doświadczenia – ten motyw niejeden raz pojawia się we wcześniejszych księgach Biblii. Ingerencja Boga uwalniającego człowieka, który sam siebie nazywa „synem Bożym” i „sprawiedliwym”, byłaby poświadczeniem jego prawdomówności. Dla sprawiedliwych będzie to wybawienie, a dla bezbożnych kara. Podczas gdy sprawiedliwi uczestniczą w życiu samego Boga i On jest ich dziedzictwem, bezbożni weszli w przymierze z diabłem i czeka ich jedynie wieczne potępienie. Swoim postępowaniem zdają się ustawicznie zapraszać śmierć ku sobie. Interesują ich tylko doczesne przyjemności (B. Poniży, Księga Mądrości. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, (Nowy Komentarz Biblijny; ST 20), Częstochowa 2012, s. 156–175).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Jezus nie umarł w wyniku przypadku albo nieszczęścia, lecz – zgodnie z panującym w jego narodzie rozumieniem Bożego Prawa – zginął jako ten, który policzony został pomiędzy bezbożnych (Łk 22, 37), to znaczy jako skazany w majestacie Prawa bluźnierca. Jeśli jednak ten skazany bluźnierca został przez Boga wskrzeszony i uczyniony Chrystusem, jak mówi wiara wielkanocna, to Kościół musi niejako „wznowić” proces Jezusa. W procesie tym chodzi o kwestię sprawiedliwości Bożej. Jeśli Prawo skazało Jezusa, to w Zmartwychwstaniu staje się On końcem Prawa dla każdego, kto wierzy, jak mówi apostoł (Rz 10, 4).

Czym zatem jest sprawiedliwość: odpłacaniem tą samą monetą czy stwórczą mocą łaski, która to, co nieprawe, czyni sprawiedliwym, a wrogów – przyjaciółmi?” (J. Moltmann, Jezus i Kościół [w]: W. Kasper, J. Moltmann, Jezus – tak, Kościół – nie? O chrystologicznych źródłach kryzysu Kościoła, Kraków 2020, s. 65–66).

3. Z życia wzięte

„Wojna okazała się prawdziwym sprawdzianem z człowieczeństwa. I mama Wiesi bezsprzecznie go zdała. Przyjęła lokatorów do swego mieszkania. Niestety, to właśnie przez nich gestapo w lipcu 1940 roku aresztowało i ją, i jej piętnastoletnią już wtedy córkę.

Siedziba gestapo w Piotrkowie budziła grozę, pomieszczenia były zimne i nieprzyjemne. Tam dziewczyna straciła matkę. Została sama. I tylko przyjaźń z Seweryną Szmaglewską dodawała jej otuchy, nawet gdy przyszło im w ciasnych wagonach bydlęcych ruszyć w nieznane.

Gdy wysiadły na osławionej rampie w Auschwitz, obóz wydał się im miejscem irracjonalnym, wręcz niedorzecznym. W głowie kołatały pytania: jak można tak traktować ludzi? Czy to pomyłka? Czy to szaleńcy? Czy ci więźniowie, wychudzeni, z ogromnymi oczyma wpatrzonymi w nowo przybyłych postradali zmysły? Czy ich wynędzniałe ubrania nie są, aby czasem pełne wszy? Czy ten śmierdzący, gryzący w nozdrza dym, tam w oddali, to naprawdę dym z palonych ciał? Za chwilę miała się stać jedną z więźniarek. Wkrótce nadeszła jesień i bezlitosny deszcz, przed którym nie dało się skryć, bo każdy musiał pracować. A potem nadeszły zima i mróz.

Liche ubranie. Ziąb. Głód. Ciągły strach. I nagle w całym tym chaosie przed oczami ludzi codziennie balansujących na granicy obłędu i śmierci Niemcy stawiają choinkę, tuż obok bramy Birkenau. Nieopodal, jak gdyby nigdy nic gra orkiestra obozowa. Naprawdę pięknie, dostojnie. Niosą się melodie kolęd i śpiewy po niemiecku. Jednocześnie z Aussenkommand więźniowie wnoszą do obozu trupy tych, którzy zmarli podczas ciężkiej pracy. Nadeszły święta. Kawałek chleba i paląca jak piołun „herbata”. A może dziś na kolację podadzą choć trochę kapusty z wody? Może. Jeżeli się poszczęści. Leżąc na pryczy, mogła tylko powspominać przedwojenne lata. Ciepło domu i zebraną w nim rodzinę. Stół, który – obojętnie, czy bogaty, czy biedny – otaczali kochający się ludzie.

Czy można wspominać pierwsze święta po wojnie, gdy tyle smutku z niedawnej przeszłości przepełnia człowieka? Wolność przyniosła jednak radość. Wszelako różne miała dla ludzi oblicza. Jedni radowali się z powrotu do domu, do pełnej rodziny, inni z wyjazdu za granicę, a jeszcze inni z odnalezienia bliskich po latach niepewności i tułaczki wojennej. Wszyscy cieszyli się, że żyją, choć często nie mieli, dokąd ani do kogo wrócić” (S. Winnik, Moc truchleje. Opowieści wigilijne 1939–1945. Gdy pierwsza gwiazdka oznacza nadzieję, Kraków 2020, s. 76–79).