Naśladowanie Chrystusa, ks. Bogdan Zbroja


Umiłowani w Chrystusie Panu, bracia i siostry! Tomasz à Kempis napisał słynne dzieło ascetyczne pod tytułem O naśladowaniu Chrystusa. W nim zastanawia się nad drogą człowieka do świętości i doskonałości, analizuje drogę człowieka do Boga. Każdy z nas ma swoją jedyną i niepowtarzalną drogę do zjednoczenia ze Stwórcą, ale są pewne ogólne zasady – jakby drogowskazy – dzięki którym każdy z nas może dojść szybciej i pewniej do zbawienia.

Chrystus w dzisiejszej Ewangelii zachęca nas do naśladowania Go: „kto chce pójść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”. Zauważmy, że Pan naprawdę przecierpiał krzyż wraz z jego hańbą. Przyjął ból i cierpienie, przyjął zniewagi i szyderstwa, przyjął odrzucenie i śmierć. Każdy, kto idzie za Chrystusem, także będzie odrzucony przez świat, wykpiony, umęczony złem i grzechem. W tymże duchu zachęca nas św. Paweł, mówiąc o ofierze miłej Bogu, którą składamy z naszego ciała podporządkowywanego duchowi. To wymaga ogromnego wyrzeczenia i wysiłku. Aby nasze ciało poddać duszy, potrzeba nade wszystko łaski od Jezusa, ale potrzeba także wytrwałej pracy i samozaparcia. Świętość nie przychodzi łatwo! Udoskonalanie siebie dla Boga to droga krzyża – to naśladowanie Jezusa Chrystusa w Jego pokorze i cierpliwości. Początek dzieła Tomasza à Kempis właśnie o tej postawie mówi.

Prorok Jeremiasz w pierwszym czytaniu mówi o ogniu, który trawił jego serce. Każdy człowiek, który rozpoznał Boga, kto Jemu uwierzył i kto Go całym sercem umiłował, wie, o czym mówię. Dla ludzi stojących w doskonałości bliżej Zbawcy pojawia się problem, o którym świetnie mówi obraz pochodzący z życia św. Franciszka z Asyżu. Ten biedaczyna biegał po ulicach i wołał: „Miłość nie jest kochana”. To jest bardzo bolesne, gdy kochające Boga serce widzi, że inni lekceważą miłość niestworzoną! Wyrwaliby sobie serce, oddaliby życie, aby inni ludzie też kochali Boga i Jemu służyli. Człowiek miłujący Boga pragnie tego, aby wszyscy ludzie miłowali Go tak jak on. Nauczanie Kościoła o tych „etapach” życia wewnętrznego mówi tak: najpierw człowiek odsuwa się od grzechów ciężkich, następnie pozbywa się i powszednich, aby na końcu rozwijać cnoty i dobre uczynki – dobre owoce życia w świętości. Te dane można odnaleźć w kolejnych częściach dzieła O naśladowaniu Chrystusa.

Jeszcze jeden ważny element dzisiejszego nauczania liturgii słowa. Są nim bardzo stanowcze słowa Jezusa skierowane do Piotra: „Zejdź mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie!”. Nie wolno nam bowiem redukować nauki Ewangelii tylko do wymiarów socjologiczno-kulturalnych! Ewangelia ma moc Boga, a my – uczniowie Jezusa – mamy wchodzić w tajemnice jej nadprzyrodzonego charakteru. Gdy tylko po ludzku będziemy odczytywać jej słowa, zredukujemy jej wymiar jedynie do doczesności. A Ewangelia może nas poprowadzić do świętości, do naśladowania Chrystusa we wszystkim! Nie tylko w dźwiganiu krzyża codzienności, ale także i w chwale, do której dochodzi się, krocząc za Nim. Gdy będziemy postępowali tak jak Mistrz z Nazaretu, to również zasiądziemy na tronie chwały w królestwie niebieskim. Mówi o tym Apokalipsa: „zwycięzcy dam zasiąść na moim tronie” (Ap 3,11). Parafrazując słowa Ojca Świętego, w których przestrzega przed redukowaniem wielowymiarowości Eucharystii (por. MnD, nr 14), trzeba powiedzieć, że to człowiek winien otworzyć się na Boże wymiary tajemnicy Ewangelii.

Zgromadzeni w świątyni, zasłuchani w słowo Jezusa, czekający na zjednoczenie z Nim w Komunii Świętej, starajmy się Go naśladować. Dźwigajmy krzyże naszych obowiązków stanu, wszyscy jak najlepiej wykonujmy nasze prace, bądźmy uczciwi i sprawiedliwi. Do wymiaru doczesnego naszego życia dołączmy także wymiar duchowy. Korzystajmy w pełni i często z sakramentów, szczególnie pokuty i Eucharystii, i módlmy się naszym sercem – pełnią naszej duszy. Wówczas będziemy naśladowali Mistrza. Dobre życie i pobożność doprowadzą nas do zjednoczenia z Nim.