Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie (Mt 5, 1).

1. Biblia

Jezus naucza na górze – miejscu, gdzie często dokonywało się Boże objawienie. Początkowe słowa Jezusa z Kazania na górze odzwierciedlają powszechną w starożytnym piśmiennictwie egipskim, greckim i żydowskim formę literacką, znaną jako błogosławieństwo. W Starym Testamencie znajduje się czterdzieści pięć błogosławieństw, zawartych przede wszystkim w Psalmach i księgach mądrościowych, gdzie służą pochwale pewnych cech, stanów czy sytuacji. Na przykład, szczęśliwi są ci, którzy mają upodobanie w Prawie Bożym (Ps 1-2), szukają ucieczki w Panu (Ps 2, 12), dostępują odpuszczenia grzechów (Ps 31, 1-2), boją się Pana (Ps 84, 13; 112, 1-3) i pokładają w Nim ufność (Ps 84, 13). Większość starotestamentowych błogosławieństw odnosi się do szczęścia osiąganego w obecnym życiu, lecz w niektórych późniejszych tekstach ze Starego Testamentu i w pozakanonicznej literaturze żydowskiej z okresu przed Chrystusem zaczęto koncentrować się na szczęściu eschatologicznym, obiecując pocieszenie doznającym udręk wiernym, którego dostąpią, gdy Bóg weźmie sprawiedliwych w obronę. Osiem błogosławieństw z Mt 5, 3-11 zapowiada szczęście, którego zaczyna się doświadczać w tym życiu, a które zostanie w pełni osiągnięte w królestwie niebieskim.

Jak jednak można uznać za szczęśliwych tych, którzy się smucą? W tym błogosławieństwie Jezus nie zaleca smucenia się jako takiego, lecz pochwala tych, którzy martwią się złem, czy to tym dotykającym innych, czy tym będącym przyczyną bezpośrednio ich własnego cierpienia (Tb 13, 14; Iz 61, 2; Ez 9, 4). Z punktu widzenia świata ci smucący się wydają się dość nieszczęśliwi. Lecz Jezus stwierdza, że naprawdę znajdują się w dobrej sytuacji, choć bowiem prawdopodobnie nie są w stanie zmienić okoliczności, które ich dotykają, to mogą wewnętrznie oprzeć się złu poprzez opłakiwanie go. Co więcej, mogą mieć ufność, że Bóg weźmie wiernych w obronę i że zostaną pocieszeni. Tej pociechy doznają również ci, którzy pokutują i opłakują własne grzechy (Ps 51) oraz ci, którzy – jak Daniel i Ezdrasz (Dn 9, 1-19; Ezd 9, 5-15) – smucą się z powodu grzechów ludu Bożego.

W trzecim błogosławieństwie zostaje zacytowany Ps 37, 11, gdzie cisi to pokorni, cierpliwie oczekujący Pana w swych udrękach i powstrzymujący się przed odpowiedzeniem gniewem lub siłą tym, którzy ich krzywdzą. Polegają na Bogu – nie na własnych siłach - by wszystko naprawił. To oni na własność posiądą ziemię. W Psalmie 37. słowa te odnoszą się do Ziemi Obiecanej. Jezus wykorzystuje ten obraz w znaczeniu nie geograficznym, lecz duchowym, jako odnoszący się do królestwa. Bóg weźmie w obronę cichych i przyzna im honorowe miejsce, do którego nie dążą agresywnie sami.

W hebrajskim rozumieniu pokoju mieści się o wiele więcej niż brak wrogości. Pojęcie to oznacza dobrostan i właściwe uporządkowanie osobistych relacji oraz społeczeństwa. Wprowadzający pokój to ci, którzy dążą do harmonii z Bogiem i z innymi ludźmi w społeczeństwie. Starają się pojednać tych, którzy są ze sobą skłóceni, i pogodzić się ze swymi wrogami. Ponieważ wprowadzający pokój mają udział w misji Ojca, w której jedna on świat ze sobą (2 Kor 5, 19), zostaną nazwani synami Bożymi – tytuł ten wskazuje na blis­kość relacji, jaką uczniowie Chrystusa będą mieli z Ojcem, którego Jezus stale nazywa „Ojcem waszym, który jest w niebie”.

Jezus wzywa nas, byśmy w obliczu wielu problemów tego świata - przemocy, materializmu, ubóstwa, moralnego relatywizmu - zadali sobie pytanie: „Co ja mogę zrobić, by podzielić się ze światem miłością Boga?”. Chrześcijanie są powołani do bycia światłem świata, a sposób, w jaki żyjemy, może mieć na świat dobry lub zły wpływ. Gdy jako chrześcijanom nie udaje się nam być świętymi, gdy nie udaje się nam wprowadzać błogosławieństw w życie i stawać się światłem - wówczas świat cierpi (C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza. Katolicki komentarz do Pisma Świętego, Poznań 2019, s. 66–75).

2. Sztuka

Widok gór zawsze wywierał na ludziach wrażenie, podnosił ich ku sprawom wyższym i skłaniał do religijnych myśli. Potężny masyw góry imponuje sam przez się i jest niejako naturalnym obrazem i symbolem wyższej mocy. Góry, wznoszące się w świetlane strefy nieba, uważano za siedzibę bogów. Ludy Azji Przedniej chętnie wznosiły miejsca kultu na wyżynach, o czym świadczy także Pismo Święte. W wielu mitologiach mówi się o „górze świętej” i uważa się ją za centrum świata, miejsce, w którym spotyka się niebo z ziemią. Na niej wznoszono świątynie i zamki, i – w konsekwencji – święte miasta, przeto zawsze widziano w niej „środek”, „axis mundi”, miejsce spotkania świata widzialnego i niewidzialnego. Nazwy świątyń, świętych wież i miast są świadectwem tego utożsamiania ich z górą kosmiczną. Babilon na przykład znaczy „dom jaśniejącej góry”, „dom, na którym wspierają się niebo i ziemia”, „przymierze nieba i ziemi”. Wysokość góry traktowali starożytni jako cechę sakralną, a wszystko, co było bliżej nieba, miało w różnym stopniu udział w tej transcendencji.

W życiu Jezusa góry odgrywają rolę szczególną i wskazują na wyżyny duchowe, na które chce zaprowadzić swoich uczniów. Jezus nie tylko chętnie usuwał się na modlitwę na miejsce ustronne, na górę, lecz także na górze obwieścił podstawowe prawa swojej nauki (Mt 5, 1 nn.), na górze wybrał ze swych uczniów dwunastu apostołów, na szczycie Taboru przemienił się, na Górze Oliwnej rozpoczął, strwożony lękiem przed śmiercią, swoją mękę, na Kalwarii dokonał swej zbawczej ofiary i wyrzekł „consummatum est”. To samo wzniesienie, które było świadkiem strasznego zmagania się Jezusa, było także świadkiem Jego pełnego chwały wniebowstąpienia.

Starochrześcijańska sztuka nagrobna i starochrześcijańskie mozaiki często przedstawiają Chrystusa, który znajduje się – siedząc albo stojąc – na skalistym wzniesieniu, jakby na górze. Podobnie przedstawia się też apokaliptycznego Baranka, niekiedy krzyż ozdobiony gemmami, jak np. w absydzie bazyliki laterańskiej. Najczęściej ze wzniesienia tego wypływają cztery rzeki rajskie, będące symbolem czterech Ewangelii. Symboliści średniowieczni porównują ambonę w nawie kościoła właśnie do góry, z której Jezus głosi swą naukę (D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, Warszawa 1990, s. 84–86).

3. Życie

Piątek w oktawie Wielkanocy, 26 kwietnia 2019.

Wieczorem telewizja SBS nadawała dwugodzinny film o niezwykle utalentowanym hinduskim matematyku Ramanujanie, który początkowo wiódł żywot ubogiego urzędnika w Madrasie, gdzie przez długi czas nie mógł znaleźć nikogo, kto oceniłby wartość jego matematycznych zapisków. Dzięki pomocy księgowego udało mu się w końcu otrzymać potwierdzenie słuszności swojej teorii, w którą nigdy nie wątpił. Na początku XX wieku świat wyglądał jednak całkiem inaczej: w Indiach nadal panowali Brytyjczycy, a do głosu często dochodziły uprzedzenia rasowe. Mimo to, Ramanujan napisał do G.H. Hardyego, wykładowcy matematyki w Trinity College na Uniwersytecie w Cambridge, utrzymując, że jedno z jego twierdzeń jest błędne. Hardy poznał się na geniuszu młodego człowieka i sprowadził go do Cambridge, gdzie pracował z nim nad udowodnieniem prawdziwości jego twierdzeń w sposób naukowy. Praca Ramanujana została opublikowana, a on sam okrzyknięty geniuszem; został członkiem Towarzystwa Królewskiego i wykładowcą w Trinity College. Podczas pierwszej wojny światowej, kiedy budynki kolegium były wykorzystywane jako szpital wojskowy, zaraził się gruźlicą. Wrócił do Indii, gdzie zmarł w ciągu roku.

W przeciwieństwie do swojego mentora, Ramanujan był człowiekiem bardzo religijnym. Wierzył, że teorie matematyczne objawia mu w formie prawd jego bogini. Ateista G.H. Hardy także uznaje, że matematycy nie wymyślają sami teorii matematycznych, ale raczej odkrywają te, które już istnieją i działają w otaczającym nas świecie.

Bóg jest wspaniałym matematykiem, którego wiele dzieł z dziedziny wyższej matematyki wciąż pozostaje poza naszymi możliwościami pojmowania. Moim zdaniem piękno i prostota zasad matematycznych, które rządzą wszechświatem, są świadectwem Najwyższej Inteligencji i jestem przekonany, że ludzie obdarzeni genialnym umysłem w jakiś sposób czerpią z owej doskonałej Tajemnicy intelektualnej bez względu na to, czy są przedstawicielami nauk ścisłych, matematyki, muzyki (jak Mozart lub Bach) czy też artystami takimi jak Michał Anioł albo pisarzami jak Szekspir. Każdy człowiek jest wielką tajemnicą – na obraz Boga. Chrystus wskazywał na dziecko jako na wzór dla tych, którzy pragną wejść do Królestwa Niebieskiego. Wielcy święci – jak Matka Teresa z Kalkuty – plasują się w szeregu geniuszy z innych dziedzin, a nawet powyżej. Wielkie umysły także mogą kierować nas ku Bogu” (G. Pell, Dziennik więzienny. Apelacja, Kraków 2021, s. 213–216).