Kres, ks. Kazimierz Skwierawski

Pełna treść materiału

Dobiega swojego kresu czas oczekiwania, jak wszystko, co Pan Bóg urządził. On, choć sam istnieje poza czasem i nie zna żadnych ograniczeń, na ziemi wszystko urządził tak, że to ma swój początek i koniec.

Równocześnie wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, dlatego kończąc ten czas Adwentu, liturgia jeszcze raz uświadamia nam, że przecież to, co się wkrótce dokona, na co oczekujemy, było od zarania zapowiedziane; począwszy od rozmowy, jaką Bóg prowadził z Abrahamem, poprzez obietnice, jakie dał Dawidowi, o których dzisiaj najwięcej słyszymy. Dawid uświadomił sobie, że mieszka w pałacu, a Arka Boża w namiocie – i chciał to zmienić. Pan Bóg uświadomił mu jednak, że to nie on będzie budował dom dla Boga, ale to Bóg wybuduje dom jemu. Ta swoista budowla powstanie, kiedy w swoim czasie Bóg wzbudzi w rodzie Dawida potomka, którym będzie Boży Syn.

To właśnie On się ma narodzić, aby z nami zamieszkać. Nieważny jest dla Niego rodzaj budowli. Chce mieszkać w każdym ludzkim sercu, gdziekolwiek się ono znajduje. Dlatego przychodzi, a my jesteśmy już u kresu tego oczekiwania. W pełni zdaje sobie z tego sprawę wiedziony Duchem Świętym kapłan Zachariasz, który śpiewa Bogu pieśń chwały za wielkie dzieła, które mają być proklamowane przez jego syna, Jana Chrzciciela, a dopełnią się w Synu Bożym, Jezusie, którego narodzenie jest dla nas tuż, tuż.

Módlmy się o to, abyśmy umieli tak Go przyjąć, aby rzeczywiście był w naszym życiu nieustannie Wschodzącym Słońcem – nie tylko w doczesności, ale także na wieczność.

Tagi