Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Ja, Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego (Ap 7, 2).

1. Komentarz naukowy

Anioł dzierży w dłoni „pieczęć Boga żywego”. Pieczęć jest tym znakiem, który nadaje moc urzędową, obowiązującą. Podpis władcy, dostojnika był podpisem tego, na kim spoczywa władza, ale zakres, rodzaj tej władzy wyznaczał jego urząd, a znakiem tego urzędu była pieczęć. Była i jest. Tutaj jednak chodzi o szczególny rodzaj pieczęci – o znamię przynależności. Ta pieczęć bardziej przywodzi na pamięć znamię, jakie Kain otrzymał po zabójstwie brata (Rdz 4, 15). To znamię chroniło go przed innymi. Ten, kto zamierzałby skrzywdzić Kaina, widząc jego znamię, rozumiał, że sam Bóg się o tę krzywdę upomni. I dokładnie taką samą funkcję będzie pełniła pieczęć na czołach opieczętowanych. Będzie znakiem ich duchowej nietykalności, gdyż są własnością Boga. Pieczęć więc, którą trzyma anioł, jest w swej istocie rodzajem przyrządu do cechowania, który na czołach wybranych pozostawia nieusuwalne piętno ich przynależności do „Boga żywego”.

Ten anioł jest depozytariuszem władzy większej niż władza, jaką obdarzono czterech aniołów. Mocą tej władzy rozkazuje im powstrzymać się w swym działaniu do czasu „aż opieczętujemy”. Pieczętowanie jest obrzędem ponadczasowym. Dla tych, których los się już dokonał, oznacza włączenie do społeczności sług. Dla tych, którzy żyją lub żyć będą na ziemi, jest obietnicą Bożego wsparcia w zawierusze nadchodzących zdarzeń i „siedmiokrotnej pomsty” oraz obietnicą zbawienia. Znak pieczętowania widoczny jest tylko w świecie ducha. Anioł woła, iż opieczętuje sługi Boga „na czołach”. To istotny szczegół. Bowiem czoło to siedziba myśli, woli i właściwie wszystkich przejawów życia wewnętrznego człowieka. Pieczęć w tym miejscu oznacza więc oddanie Bogu na własność całego wnętrza człowieka, oznacza zwrot ku Niemu całej jego osobowości. Odsłania to zupełnie nowy, indywidualny wyraz obrzędu pieczętowania. Ten obrzęd nie dokonuje się z pominięciem ludzkiej wolności. Boży kanclerz nie zawłaszcza siłą ludzkich dusz, nie zniewala ich, a jedynie zatwierdza w imieniu Boga akt wyboru, który oni sami dokonali w pełnej wolności.

Pieczętowanie, które dokonuje się w ciągu całych dziejów ludzkości, tu ukazane jest jako jeden określony akt. Podobnie jeden okrzyk anioła „nie wyrządzajcie szkody” zamyka w sobie wszystkie interwencje Boga w historię. Tak to po prostu wygląda w świecie pozbawionym komponenty czasowej, to znaczy w wieczności. Niemniej opis tego obrzędu umieszczony został w kontekście szóstej pieczęci i tego faktu nie należy lekceważyć. Jest on sygnałem, że już w tym czasie (i później) ów obrzęd odegra istotną rolę. Biorąc pod uwagę wszystko, co zostało powiedziane o świecie, w którym żyje człowiek czasu szóstej pieczęci – świecie zanikającej intuicji sacrum – ta rosnąca rola pieczęci anioła jako znaku osobistego przymierza z Bogiem staje się zrozumiała. W tym świecie ku Bogu nie zwraca się już ani kultura, ani nauka, ani żadne z urządzeń społecznych, a jedynie człowiek sam jako jednostka – jeśli w ogóle się ku Niemu zwraca (M. Szamot, Apokalipsa czytana dzisiaj, Poznań 2019, s. 49–51).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Chrześcijanin jest przyjmowany do wspólnoty świętych z wszystkim, co wie i z tym, o czym nie wie. Włączana jest zatem jego słaba modlitwa, żeby się stała modlitwą mocną, wnoszone są jego pokusy, ażeby im nie ulegał, czyniona pokuta za grzechy, żeby Pan je traktował z mniejszą surowością, popierane są jego dobre zamiary, może zresztą już wtedy, kiedy jeszcze prawie nie jest ich świadom, ale gdy można się nimi posłużyć dla dobra Kościoła. Cała egzystencja wierzącego zostaje więc oparta na szerszej podstawie. Niekiedy widzi on, że jest niesiony, popychany i prowadzony, a kiedy indziej (i tak jest najczęściej) nawet nie zdaje sobie z tego sprawy” (A. von Speyr, O co modlą się święci?, cz.2, Warszawa 2020, s. 12–13).

3. Z życia wzięte

Doroteusz, chrześcijański mnich z Gazy, wskazywał, że człowieka w bezcelowej gonitwie za idealną „maską” może zatrzymać jedynie pokora i prawdziwe zbliżenie do Boga. Opowiadał w tym kontekście następującą historię:

„Pamiętam, że kiedyś rozmawialiśmy o pokorze, a był przy tym pewien dostojnik z Gazy. Słysząc, jak mówiliśmy, że im bardziej ktoś zbliża się do Boga, tym bardziej widzi swoją grzeszność, zdziwił się i zapytał: Jak to możliwe? I nie rozumiejąc, prosił o wyjaśnienie. Mówię mu: Dostojny panie, powiedz mi, za kogo uważasz się w tym mieście? Odpowiedział: Za wielkiego i najznakomitszego. Ja na to: A jak pojedziesz do Cezarei, za kogo się tam będziesz uważał? Odrzekł: Za mniejszego od tamtejszych dostojników.

– A w Antiochii, gdybyś tam pojechał?

– Za wieśniaka.

– A w Konstantynopolu na cesarskim dworze?

– Zgoła za nędzarza!

Wtedy mu powiedziałem: Oto tak właśnie jest ze świętymi: im bardziej zbliżają się do Boga, tym lepiej widzą, że są grzesznymi” (D. Sianożęcka, Tamar, Kraków 2015, s. 175).

Trwanie na modlitwie, w bliskości Boga, sprowadza nas na ziemię, chroni przed poczuciem, że się jest najważniejszym. Mamy pieczęć Boga. Należymy do Niego. Ale inni też mają tę pieczęć. Też do Niego należą. Niech ta świadomość nas chroni przed wywyższaniem się. Może stanięcie dziś przed świętymi pomoże nam zobaczyć, do jakiej wielkości zostaliśmy powołani, ale i dostrzec własne ograniczenia.