Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski

Złość i gniew są obrzydliwościami, których trzyma się grzesznik
(Syr 27, 30).

1. Komentarz naukowy

Gniew to reakcja emocjonalna na jakiś bodziec wyrażająca się podnieceniem, niezadowoleniem, oburzeniem. Do powyższej definicji możemy dodać, że jest to reakcja gwałtowna, która często wyraża się także agresją. Bodziec, który ją wzbudza, jest zewnętrzny i sprawia przykrość. Stary Testament znacznie częściej mówi o gniewie Boga niż ludzi. Księgi natchnione jednoznacznie i wyraźnie potępiają gniew człowieka, ponieważ zazwyczaj prowadzi on do morderstwa lub nieprawości. Według mędrców, gniew jest niebezpieczny, ponieważ jest powodem krzywd, a jego skutki są zawsze negatywne. Określenia gniewu w językach współczesnych wskazują na jego siłę: można wybuchnąć, kipieć czy płonąć gniewem, wyjść z siebie, zagotować się, a jeśli wzmagamy czyjś gniew, to dolewamy oliwy do ognia.

Gniew może być spowodowany doznaną niesprawiedliwością czy obrazą. Gdy ktoś czuje się zdradzony, upokorzony, oszukany, rodzi się w nim oburzenie, pragnienie przywrócenia sprawiedliwości. Kto poczuł się zaatakowany, łatwo atakuje. Czasem też gniewamy się na samych siebie. Gniew może również być wyrazem buntu wobec straty czegoś lubianego lub reakcją obronną mającą zapobiec tej stracie. Co nasz gniew mówi o nas? Otóż może on wskazywać, że ktoś przekracza granice naszego terytorium, może wyjawiać nasz lęk przed brakiem zrozumienia, akceptacji ze strony innych, wreszcie może po prostu odsłonić nasze zmęczenie czy stres. To uczucie ukazuje nam, co nas pasjonuje, jakie są nasze granice i co naszym zdaniem trzeba by zmienić w świecie.

Gniew najczęściej jest krótkotrwały, tym różni się od nienawiści. Święty Grzegorz Wielki ukazuje cztery typy osób zagniewanych, używając obrazu ognia: jedni zapalają się jak trzcina, która natychmiast rozpala się płomieniem, ale szybko zamienia się w popiół, inni przypominają drewniany pień, który trudno podpalić, ale gdy raz zapłonie, trudno go ugasić. Za najgorszych św. Grzegorz uważa tych, którzy łatwo się rozpalają i trudno gasną. Święty Jan Chryzostom zauważa, że gdyby rozgniewany człowiek mógł zobaczyć się w lustrze w momencie, gdy zawładnie nim gniew, już by nie potrzebował rad innych, by się nie gniewać, nie ma bowiem niczego bardziej nieprzyjemnego od widoku rozdrażnionej twarzy. Zagniewany człowiek działa destrukcyjnie na otoczenie swoim milczeniem, swoimi spojrzeniami, pretensjami, oskarżeniami. Niekiedy porównuje się zagniewanego człowieka do wulkanu: nawet jeśli chwilowo nie jest aktywny.

Od czasów starożytnych dawano różne odpowiedzi na pytanie, czy gniew jest zawsze zły. Wiadomo bowiem, że może on pobudzać do samoobrony, do pokonywania przeszkód, ale może też być egoistyczny i agresywny mimo braku zagrożenia. Dziś przyjmuje się najczęściej, że gniew sam z siebie jest czymś obojętnym, a staje się dobry lub zły ze względu na swój przedmiot, pobudkę i przejawy. Gniew jest grzeszny, gdy przekracza miarę, na przykład gdy wybucha z błahych lub nawet fałszywych powodów albo gdy wyolbrzymia wady innych i jednocześnie sprawia, że lekceważy się własne. Grzeszny gniew to pragnienie zemsty lub żądanie kary za wszystko, co nie zgadza się z naszym subiektywnym zdaniem. Gniew jest zaliczany do wad głównych, gdyż rodzi różne grzechy: prowadzi do zniewagi, przekleństwa, pobicia czy nawet zabójstwa. Może być skierowany przeciw sobie, innym ludziom, przeciw Bogu, a także przeciw rzeczom, które niszczy się w ataku furii. W wielu wizerunkach średniowiecznych gniew jest przedstawiony jako postać, która przykłada sobie sztylet do gardła, bo ira se occiditgniew zabija siebie. Dobrze ukazał to Dante w Boskiej komedii, opisując ludzi gniewnych jako zanurzonych w bagnie, bijących się i rozrywających na kawałki. Jeden z nich, nie mając kogo atakować, gryzie własne ciało (Piekło, VII, 112–114). Dlatego człowiek często próbuje zdusić gniew w sobie, co jednak niekoniecznie okazuje się dobrym rozwiązaniem, bo uczucia spychane w podświadomość nieraz wybuchają ze wzmożoną siłą.

Czy gniew może być uzasadniony? Owszem, ale musi mieć słuszną przyczynę. Bóg gniewał się na swój lud z powodu jego szemrania (Lb 11, 1) i łamania Jego Prawa, Mojżesz również zapłonął gniewem z powodu bałwochwalstwa Izraela. Tę samą zasadę dostrzegamy u św. Pawła. Apostoł napomina nas, że choć możemy się gniewać, nie wolno nam grzeszyć w tym gniewie: Nie grzeszcie, poprzez uleganie gniewowi, a jeśliby ktoś wpadł w gniew, to niech w nim nie trwa. Słowa nie grzeszcie są testem i hamulcem, sprawdzianem, czy nasz gniew jest prawdziwie sprawiedliwy. W takim razie kiedy gniew staje się grzechem? Wtedy, gdy nie jest on skierowany przeciwko temu, co jest grzechem wobec Boga. Krótko mówiąc, z grzesznym gniewem mamy do czynienia wtedy, gdy jest on motywowany pobudkami osobistymi, czyli gdy ktoś obraził nas samych, a nie Boga (A. Piwowar, Gniew człowieka w Księdze Mądrości Syracha, Verbum Vitae, 2018, nr 33, s. 93–127; D. Piekarz, (Nie) święty gniew. Co Biblia mówi o złości?, Kraków 2019, s. 5–15; J. D. Watson, Słowo hebrajskie na każdy dzień roku. Inspiracje ze Starego Testamentu, Warszawa 2019, s. 222).

2. Mistrzowie teologii i życia duchowego

„Tak więc jedno jest dla nas ważne: spowiedź. Spowiedź to nic innego jak pokora w działaniu. Nazywamy to pokutą, ale w istocie jest to sakrament miłości, sakrament przebaczenia. Dlatego konfesjonał to nie powinno być miejsce, gdzie godzinami rozwodzimy się nad naszymi problemami, ale gdzie pozwalam Jezusowi zabrać ode mnie wszystko, co dzieli i niszczy. Gdy między mną a Chrystusem jest przepaść i moja miłość jest podzielona, wówczas wszystko może tę przepaść wypełnić. Jeżeli naprawdę pragniecie zrozumieć miłość Chrystusa do nas, idźcie do spowiedzi” (Matka Teresa, Wezwani do miłosierdzia. Serca – by kochać, ręce – by służyć, oprac. B. Kolodiejchuk, Kraków 2016, s. 259).

3. Z życia wzięte

„Gdy spotkałem Konrada miał dwadzieścia jeden lat i od czterech lat był w straszliwych szponach hazardu. Jego rodzice sprzedali już część majątku na spłacenie długów, które syn zaciągnął. W nałóg zaczął wchodzić w pierwszej klasie liceum.

– Proszę księdza, ostatnio nie pożyczyłem kolejnych pieniędzy z banku, gdyż nie mam już zdolności kredytowej. Pożyczyłem natomiast od prywatnego człowieka, który jest bogaty. Nie oddałem długu, bo niestety wszystko, co pożyczyłem, zaraz przegrałem. A teraz mój wierzyciel grozi mi śmiercią. Straszy mnie, że najpierw naśle swoich ludzi, którzy mnie pobiją, a jeśli nadal nie oddam długu, to mnie zabiją. Błagam, żeby ksiądz porozmawiał z moimi rodzicami. Prosiłem ich, żeby sprzedali dom i resztę działki, a sami zamieszkali w mieszkaniu czynszowym. Za pieniądze ze sprzedaży majątku ja spłacę dług, a oni wynajmą sobie mieszkanie w bloku. Niech ksiądz ich ubłaga, żeby tak zrobili!

– Po pierwsze, nie wiem, czy mówisz prawdę. Zakładam, że próbujesz mną manipulować i kłamiesz. To typowe zachowanie dla każdego, kto jest w czynnej fazie uzależnienia. Przez całe lata bezlitośnie okłamywałeś swoich rodziców, krewnych i znajomych. Sprytnie wyłudzałeś od nich kolejne pieniądze. Nałogowo oszukiwałeś i nadal oszukujesz samego siebie, gdyż dotąd jeszcze nie uznałeś, że twoim głównym problemem jest hazard, od którego się uzależniłeś. W rzeczywistości będzie jak zwykle: znowu wszystko przegrasz. Nie znajdziesz we mnie sojusznika. Przeciwnie, powiem twoim rodzicom, żeby nie dali ci odtąd nawet złotówki. Jest tylko jeden sposób, żebyś ocalił swoje życie, a mianowicie taki, że zdecydujesz się pojechać na zamkniętą terapię, a potem będziesz co najmniej raz w tygodniu chodził na spotkania wspólnoty Anonimowych Hazardzistów i zaczniesz uczciwą pracą zarabiać na życie oraz stopniowo spłacać zaciągnięte długi.

Konrad patrzył na mnie z nieukrywaną złością i rozdrażnieniem. Próbował przekonywać mnie, że faktycznie ktoś grozi mu śmiercią i że jestem okrutny. Ze spokojem słuchałem tego ataku. Gdy skończył, patrząc mu nadal w oczy, powiedziałem:

– Nawet gdybyś mi udowodnił, że faktycznie twój wierzyciel grozi ci śmiercią, to i tak nie poproszę twoich rodziców, żeby ci dali pieniądze. Nie poszedłbyś z nimi do wierzyciela, lecz do kasyna i jeszcze tego samego dnia przegrałbyś wszystko.

– Nie da się księdza oszukać! Ale ja i tak wyrwę te pieniądze od moich rodziców bez księdza pomocy! Poradzę sobie!

Jeszcze tego samego dnia rozmawiałem z rodzicami Konrada. Potwierdzili, że wiedzą, iż ich syn jest hazardzistą. Zapewniali, że nie ulegną więcej jego manipulacjom. Zaproponowali synowi, że może u nich mieszkać i dostać wyżywienie. Na ubranie musi sam sobie zapracować, a dopóki nie pójdzie na terapię i nie zmieni radykalnie swojego postępowania, nie dostanie od nich nawet złotówki. Będą go kochać twardą miłością i już nigdy nie pomylą miłości z naiwnością. Konrad znalazł pracę i stopniowo spłaca swoje długi. Jeździ na mitingi Anonimowych Hazardzistów, chociaż nie co tydzień. Nie wyklucza, że zdecyduje się na zamkniętą terapię, gdyż nadal czuje w sobie natrętny przymus pójścia do kasyna. Ale tak czy inaczej jego sytuacja przestała być beznadziejna” (M. Dziewiecki, Nie ma sytuacji bez wyjścia. Jak wychodzić z kryzysu? Nowy Sącz 2020, s. 121–126).