Pomoc na najtrudniejsze sytuacje, ks. Marek Gilski


Ostatnie chwile życia

Gdy zbliża się śmierć, zaczyna się liczyć każda minuta, a nawet sekunda. Nieuchronność śmierci sprawia, że nie ma już na co czekać. To jest zazwyczaj moment spisywania lub poprawiania testamentu, moment załatwiania spraw, które ciągle były odkładane na przyszłość. Bardzo dokładnie zapadają nam w pamięć wypowiadane w takich chwilach słowa i gesty osób, które odchodzą.

Testament Jezusa

W przeddzień śmierci także Jezus podejmuje najważniejsze sprawy. Nie tylko słowem, ale i czynem. Nie tylko mówi o miłości, ale myje nogi uczniom i ustanawia Eucharystię i sakrament kapłaństwa. Te gesty i te słowa zapadną uczniom w pamięć. Będą do nich wracać, oni będą nimi żyć.

Jezus ustanawia Eucharystię w bardzo trudnym momencie swojego ziemskiego życia. Sytuacja jest dramatyczna. Obok siedzi zdrajca, za kilka godzin wszyscy Go zawiodą i uciekną. Jego samego czeka cierpienie nie do zniesienia, a następnie śmierć. Ustanawiając w takim momencie Eucharystię, daje nam cenną wskazówkę. To właśnie przyjęcie Go w Komunii Świętej daje siłę, żeby przetrwać tak trudne momenty. Jezus ustanowił Eucharystię w momencie zdrady, opuszczenia przez najbliższych, cierpienia i śmierci. Sam doświadczył takich sytuacji, jednak one Go nie zniszczyły. Poradził sobie. Dlatego zostawia nam siebie samego w Komunii Świętej jako pomoc na takie doświadczenia.

Kto to zrozumie, ten nigdy nie zaniedba uczestnictwa w Mszy Świętej. Będzie wiedział, jaką pomoc zostawił nam nasz Pan. To jest moc, dzięki której można poradzić sobie ze zdradą, opuszczeniem, cierpieniem, a nawet śmiercią. Zostaliśmy przez Pana obdarowani na najtrudniejsze doświadczenia.

Moc Komunii Świętej

O mocy płynącej z przyjmowania Komunii Świętej pisze Turgieniew w opowiadaniu Kościotrup. Jest w nim zawarta historia młodej kobiety, która po upadku ze schodów stała się kaleką. Nie mogła stać ani siedzieć, musiała leżeć. Dobrzy ludzie nie opuszczali jej. Przynosili jedzenie i wodę. Kapłan przychodził do niej z Komunią Świętą. Turgieniew przytacza rozmowę kobiety z człowiekiem, który przyszedł ją odwiedzić. Gdy zapytał, czy nie jest jej smutno, usłyszał słowa, które go zdumiały. Oto one:

Cóż mam poradzić? Nie chcę kłamać – z początku bardzo mi było ciężko; a potem przyzwyczaiłam się, przebolałam; co tam – innym jeszcze gorzej bywa. (...) Są tacy, co nawet przytulić się gdzie nie mają! Inny znów ślepy albo głuchy. A ja, Bogu dzięki, widzę doskonale wszystko, słyszę wszystko. Kret pod ziemią kopie – i to słyszę. I zapach każdy poczuję, nawet żeby był najsłabszy! Gryka w polu zakwitnie albo lipa w ogrodzie, mnie o tym mówić nie trzeba: pierwsza od razu poczuję. Niech tylko wietrzyk z tamtej strony powieje. Nie, po co Pana Boga obrażać? Dużo jest takich, co im gorzej niż mnie. Chociażby to: zdrowemu człowiekowi bardzo łatwo zgrzeszyć, a ode mnie grzech sam odstąpił. (...) Nic mi nie potrzeba; ze wszystkiego jestem zadowolona, Bogu dzięki.

Taką moc daje nam Chrystus w Eucharystii. Ta moc jest realna. Od nas zależy, czy z niej skorzystamy. Potraktujmy jeszcze bardziej na serio testament Jezusa wyrażony w Jego ostatnich gestach i słowach. Niech nam zapadnie w serce, tak jak zapadają w nasze serca czyny i słowa bliskich, którzy odeszli.