Palmy i bicz, ks. Edward Staniek


Tak często w Niedzielę Palmową zatrzymujemy się na samych palmach i na tryumfie Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy. Chcemy w nim uczestniczyć. To radosne godziny spędzone przy Jezusie. On był szczęśliwy, widząc otaczających Go wielbicieli. Nie było to jakieś groźne zajmowanie Jerozolimy. Jezus wjeżdżał do stolicy na ośle, a nie na zbrojnym koniu. Uczniowie i Jego sympatycy to rozumieli. Oni przez Niego odkrywali, że nawet okupacja rzymska nie przeszkadza w tym, by mogli żyć w świecie prawdy i miłości.

Święty Mateusz, który był świadkiem tego wjazdu, zanotował jednak nie tylko wjazd, ale i drugie wydarzenie, które miało miejsce w tym samym dniu. Oto Jezus ten tryumfalny wjazd kończy z biczem w ręku. Wkracza do świątyni i wyrzuca z niej sprzedających i wymieniających pieniądze. Staje w obronie świętości świątyni, która jest domem modlitwy.

Te dwa wydarzenia trzeba połączyć. Jezus mógł zrobić porządek w świątyni, bo był otoczony tłumem wielbicieli, dla których życie religijne i modlitwa znaczyły tysiąc razy więcej niż układy społeczne i polityczne. Władzy się to nie podobało. Za kilka dni urządzą Mu wyjście z Jerozolimy z krzyżem na ramieniu na miejsce straceń. Te wydarzenia łączą się w całość. Świat chce mieć nasze świątynie, aby w nich prowadzić biznes, by były do jego dyspozycji. Świątyń nie traktuje jako domów modlitwy. Dla niego są to zawsze „jaskinie”, w których dobre interesy są ważniejsze niż kontakt z Bogiem.

Niedziela Palmowa zmusza każdego wierzącego do odpowiedzi na pytanie: Czym dla mnie jest świątynia?