Idź i głoś Ewangelię, ks. Stanisław Bedrowski


Dzisiejszy fragment Ewangelii przypomina Chrystusowe słowa rozesłania uczniów. Apostołowie idą po dwóch, aby głosić Ewangelię. Wiadomo każdemu z nas, że ani sam kapłan czy siostra zakonna, ani wyłącznie świeccy nie mogą skutecznie apostołować. Iść i nauczać, nieść Dobrą Nowinę to nasz wspólny wysiłek. Posłani „szli, wzywali do nawrócenia, wyrzucali wiele złych duchów, wielu chorych namaszczali i uzdrawiali” (Mk 6,12-13).

Rozesłanie apostołów niosło miłość i moc na czas przeciwności. Zwykle pierwszą reakcją przy takim rozesłaniu jest lęk, obawa, a nawet krzyk: po co?, ja wolę żyć spokojnie, nie wychylać się za daleko! Gdyby wszyscy ludzie tak myśleli, to i nasz los byłby niepewny. Dokąd prowadzi twój, mój, nasz szlak?

Wielu się skarży, że światem zawładnęła nienawiść, zazdrość, podłość ludzka. Narzekamy, że jest tak wielu ludzi Szatana; tego, który przegrał swoją próbę wobec Pana Boga, wypadł z Bożej łaski – a teraz mści się na ludziach. Jedno jest pewne: nie zwycięży się złych bez walki ze złem, bez modlitwy i wiary, bez czynienia dobra. Bóg wybrał nas dla siebie i posłał, aby iść do ludzi z Dobrą Nowiną. Często trzeba iść do ludzi, aby prostować ich poplątane drogi. Bóg daje wystarczającą ku temu siłę i łaskę.

Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje pociągać człowieka do siebie. Jak wyschnięta, spalona ziemia otwarta jest na deszcz, tak serce człowieka otwarte jest na Boga, serce pojemne, zdolne Go przyjąć, „wchłonąć”. Do tej posługi potrzebne jest „narzędzie” – drugi człowiek, jego serce, usta, ręce, chęci. Bóg nie boi się czyjejś niewiary, nawet ludzkiego ateizmu. To tylko czas suszy. Ożywczy deszcz spadnie prędzej czy później przez posługę bliźniego: twoją, moją, naszą!

Nie czekajmy na wyszkolone ekipy „proroków”. Obecne czasy dowodzą, że nie musimy się udawać do dalekich krajów Afryki, Azji czy Ameryki Południowej, aby ewangelizować. Naszej posługi oczekuje ktoś nam bardzo bliski, ktoś z naszego środowiska, męczący się sam ze sobą. Dla wielu Ewangelia poszła w zapomnienie. W każdym stanie i zawodzie znajdziemy łatwo wdzięczne pole dla naszej pracy. Nie czekajmy na zapłatę ani na wdzięczność. To prawda – musi się w nas znaleźć dużo samozaparcia, zaufanie i szacunek wobec bliźnich, cierpliwość i chrześcijańska miłość.

Matka Teresa w Kalkucie mawiała do sióstr: „Nie bierz, nie przyjmuj żadnego kawałeczka chleba, jeśli nie będzie on dzielony z innymi... Wszystko zaczyna się od modlitwy i najpierw, zanim staniemy się zdolni do miłości, musimy stać się zdolni do modlitwy”.

„Idź i głoś Ewangelię”. Idź – to wskazanie dla każdego z nas, dla ciebie i dla mnie. Idź – to znaczy zacznij żyć Ewangelią na co dzień. Każdy z nas jest posłany, by ewangelizować swoją rodzinę, miejsca pracy, środowiska, przestrzeń publiczną.

Życie chrześcijanina tak mocno uległo pogaństwu, zeświecczeniu... „Oni szli i wzywali do nawrócenia” – niech i u nas tak będzie. Idź i prorokuj do narodu. Do naszego narodu. Idź i wypowiedz walkę złu, pochylając się nad tym, co słabe, odrzucone, chore. Nie szukaj innych, skuteczniejszych środków – tamci też ich nie mieli. Szli „obuci w nadzieję”, mocni duchem Bożego rycerstwa w dniach swojego bierzmowania.

Naucz mnie, Panie, że królestwo Twoje nie opiera się na wielkich, przytłaczających środkach, ale na dobru i głoszeniu słowa o zbawieniu.