Być świadkiem Chrystusa, ks. Kazimierz Skwierawski


Raz jeszcze przeżyliśmy Triduum Paschalne. Uświadomiliśmy sobie na nowo to, co stało się z nami kiedyś, gdy dostępowaliśmy łaski chrztu świętego. Dziś przypominamy sobie o istotnym zobowiązaniu, które wynika z przyjęcia sakramentu odrodzenia: „Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami” (Dz 2,32). Być ochrzczonym oznacza zatem stać się świadkiem Chrystusa.

Wczoraj przyłożyliśmy serce do tajemnicy męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa, dziś próbujemy ją choć trochę zrozumieć. Człowiek, mając w pełni wolną wolę, może się wobec tej tajemnicy ustawić w różny sposób: albo w nią głęboko uwierzy i przylgnie do niej całym sercem, albo ją zlekceważy i odrzuci. W zależności od tego wyboru różne będą konsekwencje.

Popatrzmy najpierw na tę niewiarygodną, a jednak możliwą sytuację, że zmartwychwstanie Chrystusa w ogóle nie przemawia do serca człowieka, gdyż jest on zaślepiony albo pożądliwością ciała, albo pożądliwością oczu czy pychą żywota, mimo że oczywistość faktów jest porażająca. Tak właśnie dzieje się z ludźmi, którzy gromadzą się wokół pieniędzy. Na tej zasadzie przegrywa swoje życie Judasz. Tak przegrywają swoje życie arcykapłani, starsi ludu i strażnicy. Wskrzeszenie Łazarza, którego dokonał Jezus, niczego ich nie nauczyło. Skoro Jezus wskrzesił Łazarza, to znaczy, że ma władzę nad śmiercią. Ale oni chcą zabić i Jezusa, i Jego przyjaciela (por. J 11,53; 12,10). Tymczasem stało się coś zupełnie dla nich nieoczekiwanego – Chrystus zmartwychwstał! Jednak oni i tego nie przyjmują do wiadomości, dlatego radzą strażnikom: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu” (Mt 28,13-14). Oto pożądliwość oczu, która zaślepia i wiedzie do permanentnego kłamstwa, ono zaś prowadzi do zaprzedania siebie Szatanowi.

Człowiek może, niestety, wybrać drogę ślepoty, zachowując się tak, jakby niczego nie widział i nie rozumiał. Iluż ludzi cieszy się w tym czasie wielkanocnym z wolnych dni, ale nie wiąże ich wcale z Chrystusowym zmartwychwstaniem. Często w tym gronie znajdują się ochrzczeni. A ilu formalnie przyznaje się do wiary, a jednak ta tajemnica zupełnie nie owocuje w ich życiu?!

Widzimy natomiast, jak ona ożywia tych, którzy naprawdę zechcieli stać się świadkami męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Jezus od początku swojego nauczania gromadził wokół siebie mężczyzn i kobiety. I rzecz znamienna, że dla grona uczniów zwiastunkami zmartwychwstania są właśnie niewiasty. To one dzięki wielkiej miłości i wierności spotykają Chrystusa jako pierwsze. Niewiasta swoim zrozumieniem miłości jako ofiary potrafi przylgnąć sercem do Chrystusa i trwać przy Nim. Mężczyzna natomiast jest odpowiedzialny za przekaz wiary i zrozumienie tego wszystkiego, co zostało zapisane w Piśmie Świętym. Piotr – jak słyszymy w pierwszym czytaniu – w dzień Pięćdziesiątnicy wypełnia właśnie tę rolę. Pozostając pod natchnieniem Ducha Świętego, przywołuje ze swojej pamięci Psalm 16, gdzie zapisane są słowa, które śpiewaliśmy:

Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje,
a ciało moje będzie spoczywać bezpiecznie,
Bo w kraju zmarłych duszy mej nie zostawisz
i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie (9-10).

Uświadamia sobie, że dotyczą one Jezusa. I chociaż zostały napisane tysiąc lat wcześniej przez króla Dawida, to są wyraźną zapowiedzią Chrystusowego zmartwychwstania.

Przekazywanie tego, co dane było zrozumieć Piotrowi i apostołom, jest także odpowiedzialnym zadaniem, które Bóg powierza ich następcom. Dopiero w tym świetle możemy zrozumieć, co znaczy w Kościele Urząd Nauczycielski i jaka jest rola papieża. Na Ojcu Świętym w szczególny sposób spoczywa asystencja i moc Ducha Świętego. Tak dzieje się z woli Chrystusa od początku istnienia Kościoła.

Wnikając w tajemnice paschalne pytajmy zatem siebie, czy nie ulegamy zaślepieniu związanemu z pożądliwością ciała, oczu i pychą żywota. Troszczmy się o to, abyśmy naprawdę widzieli i miłowali. Tylko wtedy, gdy umiłujemy Chrystusa, który nas pierwszy umiłował, nic nas od Niego nie oddzieli. Ale mamy także kochać mądrze bliźnich. I mamy dawać drugiemu człowiekowi świadectwo naszej wiary. Najpierw świadectwo miłości i przykładu życia, a potem świadectwo słowa i wynikające zeń zrozumienie odwiecznych zamiarów Boga, o których czytamy w Piśmie Świętym. Bo jeśli kochamy Boga, to miłujemy także Jego słowo i codziennie z nim obcujemy, i bardzo interesuje nas to, co On ma nam do powiedzenia. Miłość pozwala nam wchodzić w głębię zrozumienia, a kiedy nadal mamy wątpliwości, to zwracamy się do Kościoła. Pytamy następcy św. Piotra i tych, którzy mu podlegają, bo oni mają szczególny przywilej tłumaczenia. Taka jest nasza wiara. Takie są nasze zobowiązania wynikające z chrztu świętego.

Radość zmartwychwstania wynika z zadań, które Bóg nam wyznacza. Jeśli je podejmujemy, nasze życie naprawdę ma sens!