Widzenie, ks. Kazimierz Skwierawski


Zapewne mamy jeszcze w pamięci i w sercu Ewangelię z poprzedniej niedzieli, która uświadomiła nam, że każdy, kto rozpaczliwie szuka zaspokojenia swoich pragnień, może odnaleźć ich spełnienie jedynie w Bogu, bo On jest źródłem życia i przynosi człowiekowi ukojenie. Dzisiaj słowo Boże zwraca uwagę na widzenie, które – jak wiemy – odgrywa ważną rolę w naszym życiu. Przy czym nie chodzi o jakże cenne i błogosławione możliwości, które dają oczy, lecz o widzenie serca i sumienia, które pozwala dojrzeć właściwy obraz otaczającej nas rzeczywistości i otwiera na prawdę.

Tylko Chrystus może każdego z nas obdarzyć widzeniem, w którym nie ma ani cienia fałszu czy iluzji, dlatego oświadcza: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Tym samym jednoznacznie przywołuje nas do siebie, bowiem poza Nim jesteśmy ogarnięci przez ciemność i ułudę. Stąd tak bardzo istotne jest, abyśmy rozeznając otaczającą nas rzeczywistość, sprawdzali, czy nasza ocena pokrywa się z widzeniem Stwórcy i Jego prawdą. Po to tu jesteśmy. Chcemy słuchać Jezusa, który może nas oświecić, bo sami z siebie jesteśmy ciemnością i żyjemy w świecie naznaczonym ciemnością. Błogosławieństwem jest dla nas On sam, a także każdy Jego uczeń, który Go we wszystkim konsekwentnie naśladuje. Wtedy bowiem światłość Chrystusa może przez nas przenikać; spełnia się wówczas wezwanie, które Jezus skierował do swoich uczniów: „Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu” (Mt 5,14-15).

W pierwszym czytaniu słyszeliśmy, że Bóg posyła Samuela, aby namaścił któregoś z synów Jessego na króla. Prorok idzie, a kiedy spotyka jednego z nich, mówi sobie: „Z pewnością przed Panem jest Jego pomazaniec” (1 Sm 16,6). Ale wtedy Bóg zwraca się do niego w ten sposób: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16,7). Okazuje się więc, że także Samuel, prorok i człowiek Boży, jest narażony na postrzeganie otaczającej go rzeczywistości oczami tego świata. Według niego ten, kto ma atrakcyjny wygląd i słuszny wzrost, winien zostać królem. Tymczasem Bóg mówi: „To nie ma żadnego znaczenia i nie przyda ci się jako probierz twojej oceny. Musisz patrzeć tak jak ja. A ja wnikam w serce człowieka. Dopiero gdy się tego nauczysz, nie pomylisz się w ocenie”.

Wielki Post jest szczególnym czasem, w którym mamy dążyć do kształtowania właściwego widzenia, abyśmy nie pozostawali w ciemności, ale wychodzili z niej i pozwalali się ogarniać światłości. Żyjemy w świecie, który coraz bardziej pogrąża się w mroku i także nas próbuje tam wciągnąć. Musimy z wielką determinacją bronić się przed tym, bo dobrze wiemy, jak łatwo ulec temu, co próbuje się nam zewsząd wmawiać.

Oglądałem kiedyś dwa programy telewizyjne emitowane w Dniu Kobiet. Pierwszy z nich miał z założenia jego autorów wzbudzić w widzu współczucie dla niewiast. Zdaniem tych, które go prowadziły, wielu kobietom w Polsce dzieje się ogromna krzywda; są niesprawiedliwie traktowane, więc trzeba im pomóc. Zamysł z pewnością bardzo szlachetny, ale posłuchajmy, jaki rodzaj pomocy oferowano.

Jedna z propozycji brzmiała tak: trzeba pomóc ubogim żonom alkoholików, które mają niedożywione dzieci; one są przecież takie biedne. Z pewnością każdy z nas podpowiedziałby, że w takiej sytuacji potrzebna jest najpierw pomoc materialna, która powinna być w niezwykle mądry sposób udzielana, aby nie została zmarnowana; następnie należy nakłonić uzależnionych od alkoholu mężów, aby podjęli leczenie. Poza tym zaniedbane i niedożywione dzieci powinny być otoczone szczególną opieką wychowawczą, a także mieć zapewnione darmowe obiady w szkolnych stołówkach.

Tymczasem propozycja pomocy w programie telewizyjnym ograniczyła się do jednego: trzeba umożliwić tym kobietom zabicie kolejnego poczętego dziecka. A więc należy zrobić wszystko, aby prawo zezwalało na aborcję! Mówiła o tym elegancko ubrana pani senator. To właśnie ona nadmieniła, że zna problem tych kobiet z kontaktów prywatnych, urzędowych i naukowych. A przecież Bóg upomina: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, (...) nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”.

Nie przytaczam tego przykładu po to, aby kogokolwiek potępić, ale by zwrócić uwagę, jak musimy być czujni, żeby mądrze i w prawdzie oceniać to, czego słuchamy. Żyjemy bowiem w świecie, w którym ciemność nieustannie, zaciekle i na wszelkie możliwe sposoby walczy ze światłością. Jezus troszczy się o nas i gotów jest przyjść nam z pomocą w każdej chwili. Ale czy my się na tę pomoc otwieramy? Czy dojrzewamy do takiej postawy ucznia Chrystusowego, o jakiej mówi dziś św. Paweł: „Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]”! (Ef 5,10-11)?

Drugi program telewizyjny, również prowadzony przez niewiastę, dotyczył młodych mężczyzn, którzy zajmują się uwodzeniem kobiet. Jeden z nich, zapytany o to, ile ma ich „na rozkładzie”, dumnie odpowiedział, że ponad setkę. Ponad sto kobiet zostało przez niego uwiedzionych i wykorzystanych! A zadano mu tylko pytanie dotyczące metod jego działania: „W jaki sposób uwodzi się kobietę?”. Z odpowiedzi wynikało, że zasadniczo wystarczy dobra prezencja, miłe słówko i uwodzicielskie spojrzenie w oczy. Tak zostało wykorzystanych sto kobiet, które przecież Stwórca powołał do miłości, do macierzyństwa i godnego życia. Ponad sto kobiet wykorzystanych, uwiedzionych i porzuconych! W tym programie nie pojawiło się jednak ani jedno słowo na ten temat. Dominował jedynie zachwyt, że uwodziciele potrafią działać tak skutecznie. Jednym z uczestników programu był pracownik estrady, znana postać, żonaty. Mówił o tych uwodzicielach, że „są to w gruncie rzeczy bardzo fajni chłopcy”. Ciekawe, czy podtrzymałby swoje twierdzenie, gdyby każdy z nich w taki sposób wykorzystał jego żonę? Zaś zaproszony seksuolog dodał, że w gruncie rzeczy, to nie mężczyźni uwodzą kobiety, ale to one ich uwodzą. I to nawet lepiej, bo jeśli któryś z nich zawrze później związek małżeński, to pewnie nie będzie miał już ochoty zaliczać kolejnej setki.

Znów kwestia widzenia: wystarczy dobrze się zaprezentować, powiedzieć komplement i odpowiednio spojrzeć w oczy. A przecież Bóg wyraźnie przypomina: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, (...) nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. Jednak w tym programie nikogo nie interesowało ani serce mężczyzny, który zniszczył serca tylu kobiet, ani serce choćby jednej z tych uwiedzionych i wykorzystanych niewiast.

Chociaż żyjemy w takim świecie, Bóg wymaga od nas pełnej odpowiedzialności – przede wszystkim za nasze serce, ale także za serce każdego człowieka, którego stawia na naszej drodze. Dlatego przypomina: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39). A kiedy oburzeni faryzeusze pytają: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” (J 9,40), Jezus odpowiada: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal” (J 9,41).

Gdyby pani senator nie wiedziała nic o żonach alkoholików mających niedożywione dzieci, nie miałaby grzechu. Ale ponieważ mówi, że widzi, a jako „pomoc” proponuje im zabicie poczętego dziecka – jej grzech trwa. Gdyby uczestnicy drugiego z programów nie wiedzieli nic o niecnym procederze uwodzenia kobiet, nie mieliby grzechu. Ale ponieważ wiedzą, a są pełni zachwytu i uznania dla niego – ich grzech trwa. Pamiętajmy jednak, że tu chodzi także o każdego z nas: byśmy mieli Boże spojrzenie, byśmy byli czytelnymi świadkami Chrystusa w tym biednym, ogarniętym ciemnością świecie. Po to Jezus, Światłość Świata, daje nam siebie. Amen.