Twoja wiara Cię ocaliła, ks. Janusz Mastalski


Z opublikowanych jakiś czas temu badań dotyczących polskiej religijności wynika, że coraz częściej stajemy się „ochrzczonymi poganami”. Oto stopień akceptacji Dekalogu wśród młodzieży:

  przykazanie     mężczyźni          kobiety                

          I                    55,9%                58,9%              

          II                   28,9%                28,0%              

          III                 38,3%                44,6%              

          IV                  65,4%               71,5%              

          V                   71,4%               80,6%              

          VI                  47,8%               56,3%              

          VII                57,5%                67,7%              

          VIII               37,2%                38,9%              

          IX                  44,5%                51,4%              

          X                   44,7%                45,9%              

Patrząc na te dane, można chyba zaryzykować stwierdzenie, że nasza religijność jest powierzchowna, naskórkowa. Pokazać się na procesji Bożego Ciała, uczestniczyć w niedzielnej Mszy Świętej, ale bez zaangażowania i otwartości na wezwanie Boże do weryfikacji swojego postępowania.

Przyjdzie jednak w naszym życiu taki moment, w którym będziemy odchodzić z tego świata. Dobrze by było, abyśmy wtedy usłyszeli słowa, które dwa tysiące lat temu usłyszała grzeszna kobieta: „Twoja wiara Cię ocaliła”. Kiedy te słowa słyszymy, powinniśmy się zastanowić, czy w chwilach trudnych, naznaczonych cierpieniem i bólem, nasza wiara nas ocali, pomoże, wzmocni? Jaka powinna być wiara, która ocala? Odpowiedź daje dzisiejsza Ewangelia.

W kontekście odczytanej dziś perykopy można mówić o trzech cechach takiej wiary. Niech to będzie dla nas specyficzny rachunek sumienia. I tak, grzeszna kobieta, zdając sobie sprawę z faktu, że pobłądziła, oddaliła się od Boga, przyszła do Chrystusa pełna ufności, że On jej przebaczy! Jeśli wiara ma być prawdziwa, musi zasadzać się na ufności w Boże miłosierdzie i wszechmoc! Człowiek wierzący nie może Bogu nie ufać! A ufność w Bożą wszechmoc przekłada się na przekonanie o potędze modlitwy. W tym miejscu trzeba zadać pytanie: Kiedy ostatni raz żarliwie modliłem się w jakiejś intencji? Często płacząc, buntując się czy pijąc alkohol, próbujemy zapomnieć o swojej bezsilności. A gdyby tę energię skierować w stronę ufnej modlitwy? Wiara zatem musi być ufna, bo jeśli nie ufamy w nieogarnione możliwości Boga, to taka postawa jest karykaturą prawdziwej wiary.

Druga cecha prawdziwej wiary zawiera się w krótkim zdaniu skierowanym przez Jezusa do grzesznej kobiety: „Idź w pokoju”. Chrystus wzywa ją do przemiany. Tylko człowiek nawrócony może posiadać pokój w sercu. Człowiek wychodzący z grzechu zaznaje w Bogu spokoju sumienia. Wiara musi więc przemieniać życie, mieć w nim swoje odbicie. To, że jesteśmy czterdzieści pięć minut w kościele, że pięknie śpiewamy pieśni, często nie przekłada się na jakość naszych codziennych życiowych wyborów. Chodzi więc o to, aby w życiu przykazania, wobec których mamy tyle wątpliwości jako Polacy, były przestrzegane. Wtedy nasze relacje będą mniej napięte i mniej egoistyczne.

Istnieje jeszcze jedna cecha wiary, która przemienia i ocala człowieka. Kobieta szukała okazji do spotkania z Chrystusem. Weszła niespodziewanie do domu, w którym On przebywał. Szukanie okazji do bycia z Chrystusem oznacza nieustanną pracę nad pogłębianiem swojej wiary. Jakże rzadko staramy się o wzbogacenie naszej wiedzy religijnej. Coraz mniej czytamy prasy katolickiej. Niektórzy mówią: „Nie ma w niej co czytać!”. Jeśli szukamy tylko informacji, kto kogo zabił, kto komu zrobił krzywdę, to rzeczywiście nie znajdziemy w tych pismach niczego dla siebie. Jeśli nie chcemy być „analfabetami religijnymi” i „ochrzczonymi poganami”, to pogłębiajmy naszą wiarę poprzez lekturę artykułów religijnych. Prawdziwa wiara ma charakter dynamiczny i musi być pogłębiana. Jeśli będzie inaczej, Bóg stanie się rzeczywistością odległą, obcą i niedostępną.

Chrystus, mówiąc: „Twoja wiara cię ocaliła”, wzywa każdego z nas do przyjrzenia się swojej wierze! Trzeba więc zapytać samego siebie: Czy moja wiara jest ufna, przemieniająca życie i coraz bardziej pogłębiana? Jeśli jest inaczej, to należy – tak jak Dawid w dzisiejszym pierwszym czytaniu – powiedzieć: „Zgrzeszyłem wobec Pana”, ponieważ moja wiara jest zbyt słaba. Obyśmy nigdy nie mieli poczucia, że jesteśmy „ochrzczonymi poganami”, bo wtedy wiara nas nie ocali. Amen.