Tajemnice chrztu, ks. Janusz Mastalski


Miałem kiedyś okazję uczestniczyć w uroczystości chrzcielnej dzieci w jednej z krakowskich parafii. Muszę szczerze wyznać, że po tej liturgii ogarnął mnie smutek i niemiła refleksja. Uczestniczyłem bowiem nie w liturgii sakramentu, lecz w swoistym teatrze, zbiorowej mistyfikacji. Dlaczego? Otóż najmniej ważny był sam chrzest. Rodzice, chrzestni, goście (czyli prawie wszyscy) podczas Mszy Świętej koncentrowali się na tym, aby dzieci nie płakały, aby nie było im za zimno, za ciepło. Ojcowie chrzestni „przeżywali” swoją rolę polegającą na zapaleniu świecy – pojawił się strach, aby w odpowiednim momencie to uczynić. Widać było jednak, że nie rozumieją oni symboliki tego obrzędu. Ciągle słychać było komentarze, wielu porównywało beciki przyniesionych do chrztu dzieci. I co z tego, że istnieją różnego rodzaju pouczenia i kursy przedchrzcielne. I cóż z tego, że rodzice i chrzestni otrzymują stosowne książeczki objaśniające obrzęd chrztu, skoro coraz częściej obserwuje się postawę ignorancji. Dla wielu chrzest jest imprezą i kontynuacją rodzinnych tradycji. Uczestnictwo w takiej uroczystości napawa smutkiem. Można bowiem pokusić się o stwierdzenie, że jej uczestnicy nie rozumieją tego, co się dzieje.

Dzisiejsze święto kieruje naszą uwagę w stronę sakramentu inicjacji chrześcijańskiej. Kiedy oczami wyobraźni wracamy do wydarzeń znad Jordanu, musimy sobie zadać pytania: Jakie tajemnice kryje wspominane wydarzenie i jakie tajemnice kryje każdy chrzest? Co dla nas z tej ewangelicznej sceny wynika? Można odpowiedzieć lakonicznie: „każdy z nas powinien zostać ochrzczony”. Taka odpowiedź jest jednak niewystarczająca. W zbawczym wydarzeniu chrztu Pańskiego ukryte są przynajmniej trzy tajemnice.

Pierwszą z nich stanowi tajemnica wody, która jest symbolem życia. Nie można sobie wyobrazić życia bez wody. Człowiek jest w stanie przeżyć bez niej bardzo krótko. Później organizm zostaje odwodniony i umiera. W Piśmie Świętym woda jest symbolem życia, ale również śmierci. Pamiętamy ze Starego Testamentu potop czy śmierć Egipcjan w wodach Morza Czerwonego. We współczesnym świecie woda także niesie spustoszenie. Kilka lat temu naszą ojczyznę nawiedziła powódź. Na własne oczy widziałem całą rodzinę siedzącą nad urwanym brzegiem i obserwującą ze łzami w oczach, jak ich dorobek życia spływa w dół rzeki. Woda, jako żywioł, może być symbolem śmierci. Jednak przede wszystkim tajemnica wody to tajemnica życia.

Tajemnica chrztu Pańskiego to tajemnica życia wiecznego. Kiedy przychodzi refleksja nad przemijaniem i rzeczywistością po śmierci, chrzest niesie perspektywę i pewność: po życiu ziemskim istnieje życie wieczne. Jego jakość będzie zależała od obecnego poziomu moralnego. Można więc powiedzieć, że chrzest jest tajemnicą wejścia, tajemnicą bramy prowadzącej do królestwa Bożego. Jest to tajemnica „drogi”. Należy o tym pamiętać szczególnie wtedy, gdy wiele rzeczy nam się nie układa, gdy próbujemy kombinować, budować swoje życie bez Ewangelii i przykazań. I tak dochodzimy do drugiej tajemnicy ukrytej w chrzcie Pańskim.

Kiedy dokładnie analizuje się postawę Jana Chrzciciela, który mówi, że nie jest godzien rozwiązać rzemyków u sandałów Chrystusa, bezsprzecznie nasuwa się jedna refleksja: był on człowiekiem pokornym. W wydarzeniu zbawczym znad Jordanu ukryta jest więc tajemnica pokory. Czym ona jest? Pokora to nade wszystko umiejętność zgadzania się z wolą Bożą. Tylko człowiek pokorny potrafi przyjąć zrządzenia Opatrzności, choć są one nieraz dramatyczne, trudne do uniesienia i niezrozumiałe. Tylko człowiek pokorny potrafi stanąć oko w oko z bólem, cierpieniem, niezrozumieniem, zdradą, jednocześnie nie buntując się. Pokorny to ten, kto przyjmuje wolę Bożą, która zaskakuje. Jeśli więc jesteśmy ludźmi ochrzczonymi, musimy poczuć się zobowiązani do bezgranicznego zaufania Bogu. Pan dał każdemu w sakramencie chrztu łaskę, a więc dar i moc. Bóg nas nie zostawia z naszymi problemami, wręcz przeciwnie: wspomaga i wzmacnia. Pomyślmy o tym w chwilach trudnych i wtedy, gdy pojawia się refleksja podobna do tej: ludziom niewierzącym, niechodzącym do kościoła żyje się łatwiej – nie mają przecież tylu wyrzutów sumienia. W ten sposób dotykamy trzeciej tajemnicy zawartej we wspominanym dzisiaj wydarzeniu sprzed dwóch tysięcy lat.

Dawne liturgie chrzcielne porównują źródło chrzcielne do dziewiczego łona Kościoła. Wielu egzegetów widzi w tej biblijnej scenie Kościół, który jest szafarzem łask Bożych. Nasuwają się pytania: Czy można być człowiekiem ochrzczonym i „pluć” na Kościół, pokazywać palcami szafarzy sakramentów? Czy można obmawiać i krytykować (jedynie dla samej krytyki) naukę Kościoła, jednocześnie deklarując się jako wierzący i praktykujący? Odpowiedź jest prosta: TAK! Tylko czy wtedy można nazywać się chrześcijaninem, a więc świadkiem Dobrej Nowiny? W Kościele jest wiele zła, bo stanowią go ludzie, choć fundamentem jest Chrystus. Czy jednak zamiast krytyki i obmowy chrześcijanin nie powinien zatroskać się, zasmucić, widząc zło czy kryzys? Chodzi więc o myślenie w kategoriach: „jak pomóc? jak uzdrowić?”. Szczególnie ważne jest to dla nas, Polaków, bowiem to właśnie my kochamy tak zwane newsy, które potwierdzają nasze teorie.

Coraz częściej słyszy się pogląd, że Kościół katolicki przeżywa poważny kryzys związany z hierarchią kościelną. Jednak Kościół to nie tylko hierarchia kościelna. Kościół to my wszyscy. Zastanówmy się więc w perspektywie chrztu, czy to aby nie my wszyscy przeżywamy kryzys. Chodzi o kryzys polegający na braku autentyczności i na niewierności łasce chrztu, na nieutożsamianiu się z Kościołem. Kiedy patrzymy na Jana Chrzciciela, który udziela chrztu Jezusowi, pomyślmy o tym, że wszyscy jesteśmy członkami Kościoła katolickiego. Lud Boży nie istnieje po to, aby go krytykować, lecz by go wspierać i mu pomagać!

Dzisiaj każdy z nas powinien wspomnieć swój własny chrzest. Trzeba zadać sobie pytanie: Czy jestem wierny tej łasce, którą otrzymałem dziesięć, dwadzieścia, czterdzieści czy sześćdziesiąt lat temu na chrzcie? Obyśmy naszym życiem mogli na nie odpowiedzieć twierdząco. Oby słowa św. Jana Pawła II komentujące dzisiejsze święto gościły w naszych sercach:

Chrzest przede wszystkim oczyszcza was i zanurza w życiu Boga. Chrystus włącza was do najważniejszego wydarzenia swego życia, do swej Paschy, do swego przejścia z tego świata do Ojca. Włącza was w swoją śmierć – a wiecie, że umarł, aby wyzwolić ludzi z ich grzechów – i włącza was w swoje zmartwychwstanie, poprzez które wszedł w nowe, chwalebne życie po prawicy Ojca.