Świadek Jezusa, ks. Tadeusz Mrowiec


Liturgia dzisiejszej niedzieli przypomina nam, że Bóg w każdej epoce potrzebuje świadków. Tylko w ten sposób może być poznany we współczesnym świecie. Nie wystarczą księgi, nie wypowiedzą Jego całej tajemnicy słowa – potrzebni są wybrani ludzie, którzy widzieli Boga i mogą Go wskazać innym. Powstaje zatem pytanie, gdzie jestem ja, człowiek ochrzczony. Czy spotkałem świadka Jezusa, czy poszedłem za jego wskazaniem, czy sam jestem świadkiem, jako ojciec, matka, starszy brat czy siostra, kapłan, katecheta?

Płonąca pochodnia

Bóg potrzebuje świadków. Sam ich wybiera i wyznacza im zadania. Dzisiejsze krótkie czytania potwierdzają tę prawdę. W pierwszym usłyszeliśmy o zamiarze Boga względem proroka Izajasza. Od urodzenia był kształtowany na sługę Pana. Teraz czeka go najważniejsze zadanie. Bóg uczyni go światłością dla pogan. W drugim czytaniu św. Paweł wyznaje, że został ustanowiony wraz ze Sostenesem, aby rozwijać świętość chrześcijan w Koryncie. W Ewangelii Jan Chrzciciel ujawnia swą świadomość daru rozpoznania Syna Bożego w Jezusie z Nazaretu.

Jan Chrzciciel dał świadectwo o światłości, to znaczy o przyjściu na ziemię Syna Bożego, który jest „światłością prawdziwą”. Jan jako pierwszy rozpoznał przychodzącą światłość. Święty Augustyn porównuje Jana do wyniosłej góry, której szczyt oświeca wschodzące słońce, kiedy wszystko jeszcze pozostaje w mrokach nocy. Podobnie jak pierwsze promienie wschodzącego słońca padają na górski szczyt, tak Jan pierwszy rozpoznał przychodzącego Mesjasza i dał świadectwo o Jego obecności. Tak jak ludzie, którzy patrząc na przedmioty oświecone promieniami, poznają, że już słońce wzeszło, choć sami bezpośrednio jeszcze go nie widzą. Jan Chrzciciel świecił, ponieważ sam został oświecony.

Święty Augustyn, mówiąc o Janie Chrzcicielu, rozwija także obraz pochodni. Ze względu na dobro ludzi Jezus chciał, aby Jan był gorejącą pochodnią (lucerna ardens), w której świetle można zobaczyć Mesjasza. Obrazem doczesności jest noc. Bez światła w mroku nocy nie można rozpoznać prawdziwego oblicza człowieka. Jezus, przychodząc w ludzkiej postaci, mógł być rozpoznany jedynie w świetle pochodni, czyli dzięki świadectwu największego narodzonego z niewiasty.

Sługa Dobrego

Na początku XX wieku bł. Karol de Foucauld znalazł się w sercu Sahary jako jedyny chrześcijański kapłan pośród Tuaregów, wyznawców Allacha, którzy poznali dotąd chrześcijan w postaci francuskich żołnierzy podbijających poszczególne ludy zamieszkujące tę część Afryki. W jednym z listów wyznaje, w jaki sposób próbuje stawać się świadkiem Jezusa – oto jego słowa:

Mój apostolat musi być apostolatem dobroci. Patrząc na mnie, ludzie muszą mówić: „Skoro ten człowiek jest taki dobry, to jego religia musi być prawdziwa¨. Kiedy ktoś mnie zapyta, dlaczego jestem łagodny i dobry, muszę mu odpowiedzieć: „Albowiem jestem sługą Lepszego ode mnie. Gdybyście wiedzieli, jak dobry jest mój Pan Jezus!”. Chciałbym być dość dobry, aby mówiono: „Jeśli taki jest sługa, to jaki jest Pan?”. Duchowny jest monstrancją, która ma za zadanie pokazywać Jezusa; musi zniknąć i ukazywać Jezusa; muszę starać się zostawić dobre wspomnienie w sercach wszystkich, którzy do mnie przychodzą.

Stać się wszystkim dla wszystkich: śmiać się z tymi, którzy się śmieją, płakać z tymi, którzy płaczą, aby wszystkich poprowadzić do Jezusa. Być do dyspozycji wszystkich, aby wszystkich przyciągnąć do Jezusa. [...] Z całych sił staram się pokazać, udowodnić tym zagubionym braciom i siostrom, że nasza religia opiera się na miłości, braterstwie i że jej symbolem jest Serce (A. Pronzato, Ziarno pustyni, t. II, s. 213 i 264).

Czy jestem świadkiem?

Powraca do nas pytanie postawione na początku: Czy jestem świadkiem Jezusa? Świadek to ten, który rozpoznał światło Boga w Piśmie Świętym i nosi w sobie Jego dobroć.

Papież Benedykt XVI z okazji 40. rocznicy przyjęcia Konstytucji o Objawieniu Bożym, powiedział: „Kościół nie żyje sam z siebie, lecz Ewangelią, i Ewangelia nadaje zawsze kierunek jego drodze. [...] Kościół musi nieustannie odnawiać się i odmładzać, a słowo Boże, które nigdy się nie starzeje ani się nie wyczerpuje, jest najlepszym środkiem służącym tej odnowie”.

W liturgicznym roku A niedzielne perykopy czytamy według św. Mateusza. Możemy powiedzieć, iż jest to Ewangelia Kościoła. Stąd refleksje nad zapisem tego ewangelisty są dobrą okazją do odnowienia swojej obecności we wspólnocie Kościoła. Święty Mateusz wskazuje sposoby na zmierzenie się z najważniejszymi wyzwaniami, z którymi wspólnota wiernych spotyka się na drogach swojej historii; jedności w życiu i modlitwie, prawdziwej wielkości w królestwie Bożym, braterskiej troski i upomnienia, zgorszenia i przebaczenia czy Boskiego autorytetu. Jednocześnie w każdej epoce Jezus jest obecny w Kościele i dodaje odwagi wierzącym, mówiąc: „Nie bójcie się [...], Ja jestem z wami aż do skończenia świata”.

Światło i dobroć stają się moim udziałem w spotkaniu z Chrystusem w słowie i sakramencie. Konieczna jest systematyczna lektura i częsty pełny udział w Eucharystii. Tylko wtedy mogę stawać się świadkiem Jezusa.