Radość w Duchu Świętym, ks. Kazimierz Skwierawski


Kiedy słuchamy dziś Ewangelii, to trudno nie odczuć ogromnej radości, jaka bije z tego świętego tekstu. Emanuje ona ze spotkania Maryi i Elżbiety oraz dzieci, które w sobie nosiły: Jezusa i Jana. Jest to najpierw spontaniczna radość, jaka się rodzi przy spotkaniu ludzi sobie bliskich, którzy dawno się nie widzieli, ale rozważając uważnie słowo Boże, dostrzegamy znacznie głębsze źródło tej przeogromnej radości. Jest nim macierzyństwo – cudowne Boże działanie, które w tak niezwykły sposób objawiło się w tych niewiastach. Elżbieta, niepłodna i posunięta w latach, oraz Maryja, dziewica, która poczęła z Ducha Świętego, zostały matkami.

Ale to jeszcze nie wszystko, gdyż pełnia radości, jaką obserwujemy w tym fragmencie Ewangelii, jest zawarta w oddziaływaniu Ducha Bożego na człowieka. Przecież to On przekazuje Maryi i Elżbiecie wieści, które były zakryte przed ich sercami i umysłami. To On pozwala im doświadczyć nie tylko ludzkiej radości spotkania, ale i tej, która wypływa z prawdy niezwykłych dzieł Bożych, jakie się w nich dokonują, oraz spojrzenia na nie z wielką wiarą.

To Duch Święty pozwala Elżbiecie dostrzec w Maryi całe piękno Jej zawierzenia Bogu, za które Ją czcimy i wysławiamy. Zanim Maryja odpowiedziała Gabrielowi: „niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38), wpierw niejako poczęła Jezusa w swoim sercu przez głęboką wiarę. Elżbieta cieszy się tym faktem i z radością to oznajmia: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45).

Zachariasz, mąż Elżbiety, był człowiekiem sprawiedliwym i przez całe życie gorliwie się modlił. W kluczowym momencie, kiedy Bóg przez anioła oznajmił mu, że Elżbieta porodzi mu syna, jednak zabrakło mu wiary. Pan odebrał mu mowę aż do dnia narodzin jego potomka (por. Łk 1,20), aby to doświadczenie przemieniło jego serce. Dlatego też pełna zawierzenia postawa Maryi wobec tego, co mówi do Niej Bóg, tym większą radość wyzwala w sercu Elżbiety, gdy może powitać swoją krewną. Właśnie ten wymiar radości ze spotkania człowieka głębokiej wiary jest dla niej najbardziej budujący. Ona jest zachwycona postawą Maryi i przeniknięta radością, że ktoś o takiej głębi wiary odwiedza właśnie ją. Dlatego wydaje okrzyk: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43). Wspaniałe jest to, że choć nie odnajduje takiego zawierzenia w sobie ani u swojego męża, nie ma w niej cienia zazdrości. Jest tylko wielka radość, że oto pojawił się ktoś, kto w sposób tak bezwarunkowy zawierzył Bogu.

Widzimy przedziwne działanie Ducha Świętego w Maryi i Elżbiecie. Ale chodzi o to, abyśmy Jego działanie odkrywali również w sobie i w drugim człowieku. Trzeba nam się nim zachwycić oraz czynić wszystko, aby radość z doświadczenia tego działania była w nas autentyczna i coraz większa. Wspaniale motywuje nas do tego św. Paweł, pisząc: „I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia” (Ef 4,30). Pozwalajmy zatem Duchowi Świętemu czynić to, czego pragnie, i bądźmy czujni, by uchwycić każde Jego natchnienie.

Jakże często pragniemy dotrzeć do drugiego człowieka, aby go lepiej poznać. Usiłujemy go na różne sposoby rozszyfrowywać, aby się dowiedzieć, dlaczego tak, a nie inaczej się zachowuje. I choć mamy jak najszczersze i najlepsze intencje, to dzisiejsza Ewangelia poucza, że najwięcej o drugim człowieku może nam powiedzieć sam Bóg, jeśli w modlitwie potrafimy się otworzyć na to, co do nas mówi, kiedy szukamy u Niego rozwiązania trudnych problemów dotyczących nas samych, a także naszych relacji z bliźnimi.

To jest dla nas wielkie wyzwanie, abyśmy pozwalali Duchowi Świętemu inspirować nasze życie, by On przygotowywał i przeprowadzał nasze sprawy tak, jak kierował spotkaniem Maryi i Elżbiety. Weźmy to sobie do serca, aby nie przeszło obok nas to wielkie wołanie o umiejętność rozpoznawania Ducha Bożego w naszej codzienności.

Kiedy po ludzku trudno nam czasem uwierzyć w to, co mówi Pan Bóg, patrzmy wówczas na wiarę Maryi, za którą Elżbieta Ją podziwia. Patrzmy na Nią nieustannie! Wpatrujmy się w ten cudowny przykład milczącej i słuchającej niewiasty, która właśnie w tym milczeniu i zasłuchaniu jest tak wspaniała. Maryja bowiem umie milczeć i wie, kogo słuchać, dlatego jest w stanie przyjąć słowo Boże z tak zdumiewającą otwartością i ufnością. Ona je następnie nieustannie rozważa i z całą konsekwencją realizuje, począwszy od zwiastowania aż po krzyż.

Prośmy Boga, abyśmy zawsze chcieli wsłuchiwać się w Jego słowo, abyśmy otwierali się na działanie Ducha Świętego w nas i radowali się z Jego obecności w drugim człowieku. Niech Maryja będzie nam w tym przewodniczką.