Przebaczenie, ks. Wojciech Węgrzyniak


Pierwsze pytanie, które się nasuwa po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii, to pytanie o prawo. Jezus mówi o tym, co uczniowie słyszeli: „Słyszeliście, że wprowadzono takie i takie prawo, a Ja wam powiadam o innej zasadzie”.

Rodzą się jednak kolejne pytania: Po co w ogóle jest prawo? Po co musiało być jakiekolwiek prawo? Czyż nie lepiej byłoby, gdyby każdy rządził po swojemu? Gdyby każdy odpłacał innym według swojego uznania? Czy nie ma w nas jakiejś chęci, woli, pragnienia, żeby być wolnym? Komu służy prawo? A może jesteśmy niewolnikami prawniczych tyranów albo ludzi, którzy mają idée fixe, żeby wszystkich innych podporządkować pewnym normom prawnym? Do końca nie wiadomo, jaka była przyczyna powstania zasady „oko za oko, ząb za ząb”, którą to nazy­wamy prawem odwetu, talionu (lex talionis). Na pewno jednak jest coś w tym, że prawo to miało powstrzymać ludzi przed stosowaniem jeszcze okrutniejszej zemsty, bo ktoś mógłby tak bardzo mścić się na drugim, że za jedno oko wyłupałby dwa, za jedną rękę odrąbał obie. W pew­nym sensie prawo to miało chronić drugiego człowieka. Ale znów można zapytać: Jak to chronić? Mam chronić zbrodniarza? Mam chronić kogoś, kto zrobił coś złego? Z jednej strony tak, gdyż człowiek, który popełnia zło, też jest człowiekiem i nie można go niszczyć. Trzeba również chronić go przed samym sobą i przed tym, co robi, ale z drugiej strony trzeba chronić ofiarę – mnie, który cierpię z tego powodu, że inny mnie zaatakował; trzeba ochronić mnie przed moim własnym gniewem, przed chęcią zemsty, która się we mnie rodzi, która nie jest racjonalna, która nie jest logiczna, która niesie w sobie tak wielki ładu­nek emocjonalny, że może zrobić krzywdę nie tylko drugiemu, ale i mnie samemu. Po latach może bym żałował, może bym narze­kał, że postąpiłem tak, a nie inaczej. Można więc powiedzieć, że prawo jako takie, prawo odpłaty drugiemu człowiekowi według miary zła, któ­rego się doznało, to w pewnym sensie prawo miłosierdzia czy – dokładniej mówiąc – prawo nie tylko sprawiedliwości, ale też miłosierdzia, dobroci. Prawo, które ma służyć temu, żebyśmy zarówno ja, jak i ten drugi człowiek nie zostali opanowani przez chęć zemsty.

Jezus w tym fragmencie Ewangelii zmienia jednak tę zasadę, pokazuje, że można inaczej. Dlaczego to czyni? Przecież tamto prawo było dane ojcom, było objawione przez Boga, było zapowiedziane w Starym Testamencie, ogłoszone przez Mojżesza i proklamowane jako boskie... Czemu Jezus je zmienia? Mamy tu do czynienia z dwojaką sytuacją. Po pierwsze: jeżeli Jezus coś zmienia, to znaczy, że Bóg do tej pory dopuszczał do tego, żeby obowiązujące prawo było gorsze, niedoskonałe. Bóg jest cierpliwy. Można powiedzieć, że stosuje wobec człowieka różne standardy prawa, w zależności od tego, jak człowiek się rozwija. Teraz człowiek rozwinął się na tyle, że można mu ogłosić nowe prawo, coś więcej. To „coś więcej” polega na tym, że jeśli ludzie będą to prawo stosować, to staną się synami Ojca Najwyższego. Jeśli będą do­skonali, to będą doskonali, jak On jest doskonały. Świetnie tutaj Pan Jezus pokazuje, że normalnie ludzie zachowują się tak, że odpowiadają złem na zło, dobrem na dobro, pozdrawiają tych, którzy ich pozdrawiają, pożyczają tym, którzy im pożyczają, i to jest normalne – wydaje się – ludzkie. Jezus przekracza to, chce pokazać coś więcej, można powiedzieć: boskie prawo. W tym sensie słuchacze Jezusa, uczniowie, chrześcijanie są kimś więcej. Można powiedzieć: są lepszą częścią społeczeństwa. Ci, którzy przyjmują słowa Jezusa i żyją nimi, są lepszą częścią społeczeństwa. A na czym to bycie lepszym polega? Pole­ga ono przede wszystkim na tym, żeby na zło odpowiadać dobrem. Wszystkie poszczególne ewangeliczne zalecenia: nadstawić drugi poli­czek, iść dwa tysiące kroków, odstąpić nie tylko szatę, ale i płaszcz, da­wać temu, kto prosi, wskazują jeden konkretny kierunek: chodzi o to, żeby na zło odpowiadać dobrem. Kiedy na zło odpowiem dobrem, to zatamuję zło. Doskonale wiemy, jak czasem czło­wiek wpada w spiralę zła, jak ona potrafi wciągać całe społeczeństwa i rodziny. Chodzi o to, żeby człowiek był w stanie powiedzieć „nie”, żeby był w stanie na zło odpowiedzieć dobrem. Święty Paweł ujmie to później świetnie w Liście do Rzymian: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.

Problem jest tylko jeden. Trzeba się zachwycić Ewangelią, dostrzec, że ta Ewangelia jest naprawdę piękna. Myślę, że gdzieś podskórnie każdy człowiek, który ma dobre, proste, szczere sumienie, czuje, że to prawo jest rewelacyjne. To jest rewelacyjne być tak pięknym, mocnym i dobrym, żeby umieć innych traktować tak, jak ich traktuje Pan Bóg. Skąd wziąć taką siłę? Jak znaleźć w sobie siłę do takiego postępowania, kiedy cały duch, całe ciało wołają o zemstę, wołają o sprawiedliwość, krzyczą z niesprawiedliwości? A Jezus mówi, że trzeba wybaczać, mówi, że trzeba miłować nieprzyjaciół... Jak poradzić sobie ze sobą? Jak zwyciężyć tego ducha zemsty? Jak poskromić ciało, które chciałoby uderzyć w tego, który mnie niszczy? W czasie ostatniej wieczerzy Jezus powie: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem”. Nie wiem. Nie wiem, jaki jest na to sposób. Czuję, domyślam się i jestem przekonany, że jedyna droga to iść w stronę Jezusa: starać się Go poznawać, kochać Go coraz bardziej. Pozwalać się kochać przez Niego i być bliżej Niego. A im człowiek będzie bliżej Pana Boga, tym więcej odkryje w sobie boskości, dzięki której będzie w stanie miłować również nieprzyjaciół.

Więcej:
ks. Wojciech Węgrzyniak
Medytacje nad Ewangelią. Rok A
Medytacje nad Ewangelią. Rok A- ks. Wojciech Węgrzyniak