Pierwsza chrześcijanka, o. Gerard Siwek CSsR


Znany polski malarz Piotr Stachiewicz (1858–1938) pośród wielu obrazów maryjnych namalował również taki. Za białą postacią Matki Najświętszej idą ludzie. Droga, którą idą, jest wąska, prowadzi nad głęboką przepaścią, ale oni idą odważnie, bo prowadzi ich Maryja. Droga jest stroma, twarda, skalista, usłana cierniem; stopy ich krwawią, twarz naznacza cierpienie, ale oni idą śmiało, bo prowadzi ich Maryja. Co myślał Stachiewicz, malując ów obraz? Trudno z całą pewnością powiedzieć. Wydaję się, że chciał zaproponować nam refleksję o życiu trudnym, najeżonym różnego rodzaju przeszkodami, niebezpieczeństwami; o życiu, które będziemy mogli należycie przeżyć, kiedy „iść będziemy za Maryją”, czyli Ją naśladować. Zresztą na tym polega jeden z zasadniczych warunków autentycznego nabożeństwa do Matki Najświętszej.

Do podobnej refleksji zaprasza nas dzisiejsza uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Cóż to jednak znaczy iść za Maryją, naśladować Ją? Czy jest to w ogóle możliwe? A jeżeli tak, to przede wszystkim w czym?

Pełne i dosłowne naśladowanie Maryi nie jest możliwe. Ona bowiem jako „pełna łaski” do prowadzenia swojego przedziwnego życia posiadała nie tylko specjalne Boże powołanie, ale i potrzebne niezwykłe dary, z których najprzedziwniejszym jest Jej niepokalane poczęcie.

Pomimo niezwykłości otrzymanych darów z woli Boga stanowi Ona ideał życia chrześcijańskiego, do którego powinniśmy się przybliżać. Została przecież nazwana „pierwszą chrześcijanką”. Pierwszą pod względem czasowym i merytorycznym. Jan Paweł II w swej maryjnej encyklice przypomina, że „Maryja obecna jest w tajemnicy Kościoła jako wzór” (RM 44). Jeżeli Maryja jest wzorem, to powinniśmy starać się go w naszym życiu odzwierciedlać, czyli naśladować Ją w przeróżnych dziedzinach. Przede wszystkim zaś powinniśmy się starać za Jej przykładem nosić w sobie Jezusa Chrystusa, dla Niego żyć i obdarowywać Nim innych.

Wszystkie dary, jakimi Maryja została tak hojnie obdarowana, służyły temu, aby Ona, człowiek jak my, mogła się stać godnym mieszkaniem Boga. Przypomniała dziś o tym odmówiona przed chwilą modlitwa mszalna w słowach: „Boże, Ty przez niepokalane poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie”. Rzeczywiście. Kiedy stanął przed Nią archanioł Gabriel z niesłychaną wieścią: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym”, Ona zaś wyraziła zgodę na Bożą propozycję, dokonał się niepowtarzalny cud w dziejach świata – w Jej dziewiczym łonie zamieszkał Bóg.

Nikt z nas oczywiście nie jest tak niepokalanie czysty jak Maryja, tak cieleśnie spokrewniony z Jezusem jak Ona, tak Nim napełniony. Dane jest jednak i nam przez łaskę uświęcającą od momentu chrztu niejako nosić w sobie Jezusa Chrystusa. Postać Maryi wzywa właśnie do życia w stanie łaski uświęcającej, czyli w stanie stałej łączności z obecnym w nas przez wiarę, nadzieję i miłość Jezusem. Domaga się to wypowiedzenia zdecydowanej walki grzechowi, który tę łączność z zrywa lub osłabia. W odczytanym przed chwilą fragmencie Księgi Rodzaju Maryja została ukazana jako znak zwycięstwa nad Szatanem i grzechem. I jest tym znakiem do dziś. Podejmując tę walkę pod znakiem Niepokalanej, otwieramy sobie możliwość do naśladowania Jej w noszeniu w sobie Jezusa Chrystusa.

Matka Najświętsza nie tylko nosiła w sobie Jezusa Chrystusa, ale dla Niego żyła. Po Jego urodzeniu nadal żyła dla Niego, aby Go wykarmić, wypieścić, wychować. A kiedy już nie potrzebował Jej macierzyńskiej opieki, żyła dla Jego dzieła. Nie znamy dokładnie rozkładu dnia Maryi. Nie wiemy, o której godzinie wstawała, o której udawała się na spoczynek, kiedy i jakie spożywała posiłki, jak się ubierała, jakie wykonywała prace. Przypuszczamy, że pod tym względem upodabniała się do niewiast zamieszkujących wówczas Ziemię Świętą. Z całą pewnością jednak stwierdzić możemy, że cokolwiek czyniła, czyniła to z myślą o Jezusie.

Stająca dziś przed nami postać Niepokalanej wzywa nas, abyśmy w spełnianiu naszych codziennych obowiązków starali się czynić to samo. W miarę naszych sił żyli i pracowali w łączności z Jezusem i z miłości ku Niemu. W ten sposób będziemy realizowa­li nasze powołanie do świętości. Przypomniał nam je św. Paweł we fragmencie listu do Efezjan: „zostaliśmy wybrani przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem, [...] abyśmy istnieli ku chwale Jego majestatu”. O powołaniu tym przypomina Jan Paweł II w liście apostolskim na trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa. Nawiązując do beatyfikacji i kanonizacji pisze: „Dzisiaj trzeba na nowo z przekonaniem zalecać wszystkim dążenie do tej «wysokiej miary» zwyczajnego życia chrześcijańskiego” (NMI 30).

Matka Najświętsza nie tylko nosiła w sobie Jezusa Chrystusa, nie tylko dla Niego żyła, ale i przekazała Go nam. Nie był On Jej dany na własność. Należał do ludzkości. Zdawała sobie z tego sprawę od momentu zwiastowania. Wiedziała, że Jej posłannictwem było po poczęciu, urodzeniu i wychowaniu przekazać Go ludzkości. Nie dziwiła się więc, kiedy obserwowała, jak Jezus opuszcza Nazaret, aby spełniać swe posłannictwo. Wierna słowu Bożemu oddaje Go ludzkości aż po uczestnictwo w Jego zbawczej ofierze złożonej na drzewie krzyża.

Podobnie i my, obdarowani Jezusem, nie możemy zatrzymywać Go jedynie dla siebie, troszcząc się tylko o własne zbawienie. Mamy przekazywać Go innym. Ojciec Święty we wspomnianym już liście apostolskim pisze: „Kto prawdziwie spotkał Chrystusa, nie może zatrzymywać Go dla siebie, ale winien Go głosić” (NMI 40). Dzieło nowej ewangelizacji jest zadaniem każdego chrześcijanina. Polega ono na ukazywaniu Chrystusa tym, którzy Go nie znają (por. EN 17). Tylu spośród tych, których spotykamy na drodze naszego życia, nie zna Jezusa Chrystusa. Naszym obowiązkiem jest im Go ukazywać. Jak? Przykładem gorliwego życia chrześcijańskiego, okazywaną miłością, a także apostolskim słowem.

Jezus Chrystus, któremu Bóg przez niepokalane poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotował godne mieszkanie, jest pośród nas w sprawowanej Eucharystii. Stał się dla nas Chlebem Łamanym, który otrzymujemy z rąk kapłana. Pragnie On bowiem w nas zamieszkać, dzielić nasz los, przez nas dawać się innym. Jest to tak Jego życzenie, jak i życzenie Jego Matki. Przyrzeknijmy spełniać w miarę naszych sił to życzenie. Kiedy tak się stanie, przeżywana dziś uroczystość wyda zbawienne owoce w naszym życiu.