Owoce Eucharystii, ks. Kazimierz Skwierawski


W uroczystość Trójcy Świętej uświadamialiśmy sobie obecność Bożą, która jest czymś podstawowym, odwiecznym i przez którą w ogóle istnieje świat. Rozważaliśmy również, że człowiek pragnie tej Bożej obecności, a Bóg realizuje to najgłębsze pragnienie człowieka w sposób, o jakim się człowiekowi nie śniło. Zesłał tu swojego Syna, który stał się człowiekiem i przyjął na siebie ludzkie ciało z tym wszystkim, co stanowi o charakterze jego bytowania na tej ziemi. Tak Bóg w swojej miłości się do człowieka zbliżył.

Dzisiejsza uroczystość posuwa nas jeszcze dalej ku uświadomieniu sobie tego przedziwnego zamysłu Bożej miłości. Bogu nie wystarczyło bowiem nawet to, że tak bardzo zbliżył się do człowieka. Chciał zbliżyć się do niego nie tylko w pewnym okresie i w pewnym miejscu ziemi, ale chciał swoją obecnością objąć każdego człowieka w każdym czasie i w każdym zakątku ziemi. Dzisiejsza uroczystość tak bardzo mocno to uwypukla.

Jezus przed swoją męką ustanowił sakrament swojego Ciała i Krwi, aby objąć swoją obecnością każdego człowieka, który otworzy Mu swoje serce.

Święty Paweł w przenikliwości wiary napisał, że nawet jeśli znaliśmy Chrystusa według ciała, to odtąd nie znamy Go w ten sposób. Weszliśmy w jeszcze bardziej błogosławioną przestrzeń wiary, w której mamy do dyspozycji Chrystusa, który się nam zostawił. Zostawił się cały w Ewangelii i w Komunii Świętej.

W tym punkcie naszego rozważania niezmiernie pomocny jest nam historyczny aspekt, który przypomniało nam pierwsze czytanie. Chodzi o wędrówkę Izraelitów przez pustynię, kiedy to Bóg karmił ich manną i prowadził pośród licznych niebezpieczeństw.

Święty Paweł pisze, że wszystko to wydarzyło się Izraelitom jako przykład dla nas. Uświadamia nam, że tamto jest zapowiedzią rzeczywistości naszego życia. Tak jak oni szli przez ziemską pustynię, tak my idziemy przez duchową pustynię naszego świata. Im dłużej żyjemy, tym lepiej uświadamiamy sobie, jak wielką pustynią jest ten świat. Ta pustynia jest zawsze związana z brakiem Boga. Ona jest w każdym ludzkim sercu, które Boga nie przyjmuje, nie miłuje Go ani się z Nim nie liczy. My w takim świecie żyjemy.

Izraelitom wędrującym przez pustynię potrzebny był pokarm. Bóg zesłał go im i dzięki niemu mogli dojść do swojego celu, do miejsca, które Bóg im obiecał i przeznaczył na zamieszkanie. My przez pustynię, przez obcą ziemię, w której się człowiek z Bogiem nie liczy, idziemy, aby dojść tam, gdzie nam Bóg obiecał, to znaczy do Niego samego. Mamy dojść do Ojca, Syna i Ducha Świętego. My tam idziemy! Tam jest istotny cel naszego życia. I tak jak Izraelitom niezbędna była manna, nam niezbędne są Ciało i Krew Chrystusa. Nie ma w ogóle mowy o dojściu do Boga bez zjednoczenia się z Nim tutaj, na tym świecie. Bez Jego pomocy, bez światła Jego słowa, bez mocy Jego Ciała i Krwi nikt z nas nie jest w stanie osiągnąć nieba. Nikt z nas nie jest w stanie pokonać wszystkich przeciwności, jakie napotyka.

Jest bardzo istotne, aby sobie to dziś uświadomić. W pierwszym czytaniu pojawiają się dwa zdania, które mówią o pamięci: „Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi Cię prowadził Pan Bóg przez te czterdzieści lat na pustyni” oraz „Nie zapominaj twego Pana Boga”.

Nie zapominaj tego wszystkiego, co się wydarzyło w twoim życiu przez te czterdzieści lat. To jest bardzo charakterystyczny okres. Każdy, kto przeżył czterdzieści lat, może zrozumieć wiele z tego, co mu się przez ten czas przydarzyło.

Pan Bóg mówi: „Pamiętaj, co było w twoim życiu, pamiętaj, ile było dzieł wielkich, moich, ile razy cię prowadziłem i przeprowadziłem. Nie zapomnij o tym!”. Zauważmy, że jest jedno przykazanie, które ma tę samą tonację: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Człowiekowi niezwykle potrzebna jest pamięć.

Żeby zrozumieć dobrze, czym jest Ciało i Krew Chrystusa, trzeba popatrzeć właśnie przez pryzmat pamięci. Każdy człowiek, który w dzień święty przychodzi do świątyni i uczestniczy w Mszy Świętej, przyjmując Ciało i Krew Chrystusa, daje wyraz tego, że ma pamięć, że jej nie zatracił, że pamięta o tym wszystkim, co się w jego życiu wydarzyło, co zostało mu dane przez Boga z wielkiej miłości. Każdy taki człowiek ujawnia, że ma pamięć! Dając wyraz pamięci o wielkich dziełach Boga i uwielbiając te dzieła, śpiewaliśmy: „Kościele święty, chwal swojego Pana”. Wielkim dziełem Boga jest sakrament Ciała i Krwi Pańskiej i wielkim dziełem jest wszystko, co mi się wydarzy, kiedy wyjdę z tej świątyni, umocniony światłem Bożego słowa i mocą Ciała i Krwi Pańskiej, aby przechodzić pośród pustki tego świata, gdzie nie ma Boga, by Go tam wnosić, aby przechodzić pośród wszystkich niebezpieczeństw na mnie czyhających i godzących w godność mojego życia. Z Chrystusem jestem zdolny przejść! Jedynie wtedy jestem Bożym człowiekiem, jeśli idę krok w krok ze swoim Bogiem. Wtedy z pewnością dojdę do celu, który mi wyznaczył.

Dlatego Pan Jezus z taką mocą stwierdza: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” oraz „Jeśli nie będziecie spożywać Ciała Syna Człowieczego, nie będziecie mieli życia w sobie”. Jeszcze raz, żeby nie było wątpliwości, mówi: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem”. Nie jakimś symbolicznym, jakimś przenośnym. Odnosząc się do historii, do wydarzeń z Izraelitami na pustyni mówi o sobie: „to jest chleb, który z nieba zstąpił, nie jest on taki, jak ten, który jedli wasi przodkowie, a pomarli. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.

Rozumiejmy wartość Eucharystii i dobrze rozważajmy, co czynimy z tym przeogromnym skarbem. „Aby się nie rozdzielić, jedzcie Ciało, które was zjednoczy, aby nie zwątpić o swojej wartości, pijcie Krew, która jest ceną waszego zbawienia”.

Fundamentem, źródłem, podstawowym motywem przyjmowania Eucharystii jest przeświadczenie wiary i miłości o konieczności mojej więzi z Chrystusem i o tym, że dopiero wtedy mogę przejść bezpiecznie przez ten świat. Fundamentem jest przeświadczenie, że Jezus jest rzeczywiście pokarmem.

Zwróciłem uwagę na dwie bardzo ważne sprawy dla współczesnego człowieka, który charakteryzuje się tym, że wątpi w swoją wartość i trudno mu budować jedność z innymi. To są dwie ogromne bolączki współczesnego świata. Warto przez ten pryzmat zobaczyć, co to znaczy, że Jezus jest pokarmem w Eucharystii.

Jeśli ktoś przyjmuje Chrystusa, to nie jest możliwe, by wątpił w swoją wartość. Jeśli uświadamiam sobie, że Bóg stał się człowiekiem i wydał się z miłości ku mnie na śmierć, a więc tak ceni moje życie, i ja w duchu miłości, wdzięczności, otwarcia przyjmuję Go w Eucharystii, to nie sposób, żebym wątpił w swoją wartość. Żebym uważał siebie za kogoś, kto jest pozbawiony darów i łask, kto nic nie znaczy, nie ma żadnych szans. Jest niemożliwe, żebym w życiu szedł drogą kompleksów i zanegowania siebie.

I jeżeli my w rzeczywistości rodziny, małżeństwa czy jakiejkolwiek innej wspólnoty w duchu prawdziwej miłości przyjmujemy Chrystusa w Eucharystii, to nie jest możliwe, abyśmy się rozdzielili.

Zadawajmy sobie czasem pytania: Jak przyjmujemy Chrystusa? Jak robimy Mu miejsce w sercu? Jakie są owoce Eucharystii w naszym życiu?