Oszuści i murarze, ks. Kazimierz Skwierawski


Moi Drodzy, kieruje nas dzisiaj do świątyni radość, o której mówimy, że jest radością zmartwychwstania. Ale z czego tak naprawdę się cieszymy? I co znaczy owo Chrystusowe zmartwychwstanie? Myślę, że po odpowiedź najlepiej byłoby się udać do przedstawicieli odpowiedniej profesji, a więc do oszustów i murarzy. Oni mogą nam udzielić dobrej i całościowej odpowiedzi na pytanie o kształt owej radości ze zmartwychwstania.

Oszuści, którzy Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, nazwali oszustem i u Niego oszustwa się nieustannie dopatrywali, to właśnie oni: arcykapłani i faryzeusze – jak pisze św. Mateusz – zebrali się już po śmierci Chrystusa u Piłata i oznajmili: „Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział za życia: «Po trzech dniach powstanę». Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, aby nie przyszli przypadkiem jego uczniowie, i nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: „Powstał z martwych”. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze. Rzekł im Piłat: «Macie straż; idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie». Oni poszli i zabezpieczyli grób, opieczętowując kamień i stawiając straż”. Jezus, przez oszustów nazwany oszustem, wszystkich oszustów tego świata wyprowadził w pole.

Moi Drodzy, trzeba rozumieć, z czego się cieszymy. Jakże się nie cieszyć, jeżeli powstaje na ziemi ktoś, kto jest samą prawdą i komu nie mogą zaszkodzić oszustwa wszystkich ludzi na całej ziemi, kimkolwiek by byli. Oni zdają sobie sprawę z tego, jak wielkie niebezpieczeństwo przedstawia dla nich Jezus, bo rozumieją, że gdyby do tych wszystkich – w ich rozumieniu – oszustw Jezusa doszło jeszcze to ostatnie, to ono będzie gorsze niż wszystkie dotychczasowe. I tak rzeczywiście jest.

Dla ludzi tego świata, którzy odrzucają Jezusa, ten dzień jest tragiczny. To jest dzień, w którym ich styl życia, ich sposób bytowania jest wystawiony na jawne widowisko. Mówią oni dzisiaj: „Ten, którego mieliśmy za oszusta, okazał się samą prawdą. Patrzyliśmy na te Jego – w naszym mniemaniu – oszustwa i one zaowocowały tym ostatnim, o którym słusznie przewidywaliśmy, że będzie gorsze niż wszystkie poprzednie, że będzie naszą klęską. I jest naszą klęską! Nieodwracalną, dopóki nie wpadniemy na pomysł, aby zmienić swój sposób życia”.

Czy nie warto zmienić swojego sposobu życia, który okazuje się oszustwem, beznadzieją, fałszem, iluzją? Warto! Ale to nie jest łatwe, bo trudno się przyznać, że tak naprawdę to ja jestem oszustem.

Wszystkim zaś, którzy w Chrystusa uwierzyli, została dana największa łaska, jaka jest możliwa dla tych, którzy zamieszkują ziemię. Jeżeli będą się trzymać Jezusa, to nikt nigdy nie będzie w stanie ich oszukać.

Moi Drodzy, możemy bardzo realnie doświadczyć, co to znaczy radość zmartwychwstania. My sobie tego na co dzień zupełnie nie uświadamiamy. To jest coś zupełnie rewelacyjnego, nadzwyczajnego. Kiedy idę z Chrystusem, jestem bezpieczny. Wszyscy oszuści, z Szatanem włącznie, którzy wystąpią przeciwko mnie, nie mają najmniejszych szans. Jakże się nie cieszyć w dzisiejszym dniu! Jakże nie pytać siebie: Człowieku, czy ty się umiesz cieszyć, że należysz do Kogoś, kto jest tak fantastyczny, bo niepokonalny w swojej prawdzie? Czy nie próbujesz czasem być oszustem w życiu? Czy czasem nie wpadasz w tonację tego świata, która próbuje Jezusa nazwać oszustem? Wielka jest radość zmartwychwstania. Wielka jest nasza wdzięczność dla Chrystusa za to, że objawił się nam właśnie taki. W ten sposób objawił nam Ojca – kształt naszej drogi i cel naszych dążeń. Trzeba być bardzo wdzięcznym i modlić się za wszystkich, którzy podlegają oszustwu tego świata.

Kiedyś usłyszałem takie zdania: „Nie otrzymałem łaski wiary”, „Wiara to stan łaski, który nie został mi dany”. To też jest wielkie oszustwo. Pierwsze zdanie wyszło z ust generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Moi Drodzy, Pan Bóg dał swojego Syna każdemu człowiekowi. „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9). Jakże można byłoby dopuścić myśl, że komukolwiek poskąpił łaski wiary. Syn Boży umarł za nas wszystkich. Każdemu z nas została dana łaska wiary. Istotne jest zaś to, co my z tą łaską robimy.

Przed laty, kiedy kleryków powoływano do wojska, wspomniany generał dawał wytyczne, co należy z nimi robić. Napisał w odpowiednim okólniku tak:

Skoncentrowany wysiłek dowódców wojskowych winien zmierzać do trwałego pogłębiania u alumnów krytycyzmu wobec dogmatów kościelnych, osłabienia ich postaw i przekonań światopoglądowych, wpajania im przekonania o aspołecznym charakterze zawodu księdza, rozbudzając jednocześnie wiarę w ideały socjalizmu oraz dumę z osiągnięć Polski Ludowej, spowodowanie u większości wcielanych do wojska alumnów rezygnacji z kontynuowania nauki w seminariach duchownych.

To są słowa człowieka, który twierdzi, że nie otrzymał łaski wiary.

Jest to oszustwo wynikające z tego, że nie bierze się pod uwagę swojego życia: tego, co się pomyślało, powiedziało, zrobiło i co z tego wszystkiego wyniknęło.

Druga wypowiedź to słowa znanego krytyka literackiego. Pisze on tak:

Istnieje sztuka, bez niej życie byłoby nie do wytrzymania, a kondycja ludzka zbyt przerażającą. Odrzucam religię jako pocieszenie. Można tylko nieprzerwanie krzyczeć: Boże mój! Boże mój! Czemuś mnie opuścił. Nie pozostaje nam nic więcej, jak trwanie w naszej tragicznej kondycji, tylko to! I nic więcej! Wiara to stan łaski, który nie został mi dany.

Znowu trzeba popatrzeć na całokształt życia. Łaskę wiary daje Pan Bóg każdemu, ale ważne jest to, co człowiek z nią robi. Pod koniec II wieku Teofil z Antiochii, obrońca wiary chrześcijańskiej, na pytanie skierowane do niego: „Pokaż mi swojego Boga?” odpowiedział bardzo słusznie: „Ale ty mi pokaż swojego człowieka?”. Pokaż mi swojego człowieka. Czy on jest w stanie zobaczyć Boga, który jest? Jaki jest ten twój człowiek? Czy ma oczy, które mogą widzieć? „Zakopcone lusterko nie jest w stanie niczego pokazać. Nie jest w stanie niczego zobaczyć”.

Tyle oszuści, przejdźmy do murarzy – tych, którzy uczestniczą w bezpłodnym dziele toczenia kamienia, by zamknąć nim grób Chrystusa, by nikt w Niego nie uwierzył. Wszyscy budujemy. Jesteśmy budowniczymi i architektami naszego życia. Choć są wśród nas tacy, którzy z racji zajmowanego stanowiska, urzędu, autorytetu są budowniczymi nie tylko dla siebie, ale tworzą opinię publiczną, wywierają wpływ na innych. My wśród tych osób żyjemy. Tak samo było za czasów Jezusa.

Skąd się bierze łaska wiary? Dana jest każdemu. Święty Paweł odpowiada:

Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę. Ale nie wszyscy dali posłuch Ewangelii. Izajasz bowiem mówi: Panie, któż uwierzył temu, co od nas usłyszał? Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy. Tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. Pytam więc, czy może nie słyszeli? Ależ tak: Po całej ziemi rozszedł się ich głos, aż na krańce świata ich słowa. (...) Izajasz zaś odważa się powiedzieć: Dałem się znaleźć tym, którzy Mnie szukali, objawiłem się tym, którzy o Mnie nie pytali, (...) cały dzień wyciągałem ręce do ludu nieposłusznego i opornego (Rz 10,14-18.20-21).

Bóg nieustannie posyła sługi, posłał i swojego Syna, a On posłał apostołów. Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, a tym, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. Oni je usłyszeli i przyjęli. To największa łaska i dobroć w ich życiu. Uświadamiają nam jasno skarb, który jest naszym udziałem.

Dziękujmy Bogu za to, że dał nam swojego Syna, że On umarł i zmartwychwstał. Rozumiejmy, choć trochę lepiej, radość naszej wiary, która jest oczywista dla tego, kto przyjął Chrystusa.