Ofiarowanie, ks. Pogodny


Zgodnie z żydowskimi zwyczajami w ósmym dniu życia następowało obrzezanie dziecka i nadanie mu imienia. Matka potrzebowała jeszcze trzydziestu dni na oczyszczenie wymagane przez Prawo Mojżeszowe. Dopiero po tym czasie mogła przyjść z dzieckiem do świątyni, by je ofiarować Bogu. I bynajmniej nie było to poświęcenie chłopca na służbę kapłańską. To był raczej symboliczny gest poświęcenia Bogu tego, co było dla rodziców największą wartością. Bóg przyjmował dziecko, a rodzice w zamian przynosili ofiarę. Józef i Maryja mieli złożyć parę synogarlic lub dwa młode gołębie, oznaczało to, że byli biedni. Jeśli byliby zamożniejsi, przynieśliby jednorocznego baranka i gołębia.

Kiedyś, chodząc po kolędzie, usłyszałem pewną historię. Otóż rodzice mieli syna, który – jak to się mówi kolokwialnie – nieźle dawał im w kość. Był tak złośliwy, a do tego leniwy i przekorny, że matka i ojciec nie mogli sobie z nim w żaden sposób dać rady. Nie pomagały prośby i groźby ani surowe kary. Pewnego dnia, gdy chłopak miał może trzynaście lat i coś poważnego przeskrobał, ojciec w porywie złości i bezradności chwycił go za kołnierz i w rozpaczy pobiegł z nim do pobliskiego kościoła. Tam rzucił go do stop ołtarza Matki Boskiej, wołając: „Matko Boska, ja nie mogę sobie dać z nim rady. Weź go sobie. Może Ciebie będzie słuchał. Oddaję Ci go na własność”. Jak opowiadają rodzice – poskutkowało. Chłopiec zastanowił się poważnie nad sobą i powoli zaczął się zmieniać – wziął się do nauki. Dziś jest studentem wyższej uczelni i rodzice są z niego bardzo dumni. Wierzą, że Matka Boża, której go ofiarowali, otoczyła go swoim płaszczem i prowadzi przez życie.

Ale wróćmy do jerozolimskiej świątyni. W ewangelicznej scenie biorą dziś udział, oprócz ofiarowywanego Dziecka i Jego Matki: Józef, starzec Symeon i prorokini Anna. Święty Łukasz poświęca Symeonowi i Annie kilka ciepłych zdań. O Symeonie pisze, że był to człowiek prawy i pobożny, który otrzymał obietnicę, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza. Ewangelista pisze o Annie, że tylko siedem lat żyła w małżeństwie, a gdy jej mąż zmarł, poszła na służbę i modlitwę do świątyni. Skoro miała osiemdziesiąt cztery lata, to łatwo obliczyć, że na tej służbie spędziła około sześćdziesięciu lat. Symeon i Anna byli więc starymi ludźmi.

Holenderscy malarze w tzw. złotym okresie malarstwa, czyli w wieku XVII, upodobali sobie portretowanie ludzi starszych. Uważali, że rysy osób w podeszłym wieku są bogatsze. Że widać w nich doświadczenie życiowe, mądrość i wiele detali. Dlatego Rembrandt wybrał swoją matkę, aby pozowała do obrazu Prorokini Anna. Przedstawia on starszą kobietę, która trzyma w ręku księgę. Zdania na karcie księgi są rozmyte i rozciągnięte, pomimo tego widoczne są litery hebrajskie, co wskazuje na Stary Testament. Anna ma rozchylone usta, czyta Biblię.

Ludzi w podeszłym wieku cenił też Jan Paweł II. W 2000 roku tak mówił:

Drodzy ludzie starzy, trapieni przez kłopoty ze zdrowiem lub problemy innego rodzaju, jestem całym sercem z Wami [...]. Kościół nadal was potrzebuje. Wysoko ceni sobie przysługi, jakie nadal jesteście gotowi mu oddawać w różnych dziedzinach apostolatu, liczy na wasz wkład wytrwałej modlitwy, oczekuje waszych wyważonych rad i wzbogaca się dzięki ewangelicznemu świadectwu, jakie składacie każdego dnia.

Od 1997 roku Kościół 2 lutego obchodzi Dzień Życia Konsekrowanego. Jest on poświęcony modlitwie za te osoby, które ofiarują Panu Bogu i bliźniemu całe swoje życie, służąc w zakonach i zgromadzeniach zakonnych. Zastępy świętych, często niedocenianych za życia, a kto wie, czy ich modlitwa i ofiara nie ratuje świata.

Wspomnę tylko św. Teresę z Lisieux. Była ostatnim z dziewięciorga dzieci, z których czworo umarło bardzo wcześnie. Wzrastała otoczona miłością rodziców i czterech sióstr. Miała zaledwie cztery lata, kiedy rozpoczęło się jej doświadczenie cierpienia. Jej matka umarła nagle na raka w wieku czterdziestu pięciu lat. Jej siostra Paulina, „druga mama” – jak ją nazywała, gdy skończyła dwadzieścia jeden lat, wstąpiła do Karmelu w Lisieux i przyjęła imię Agnieszka od Jezusa. Wkrótce potem jej siostra Maria, „trzecia mama”, poszła w ślady Pauliny i również wstąpiła do Karmelu; przyjęła imię Maria od Najświętszego Serca. Dorastająca i tak bardzo wrażliwa Teresa wylewała wówczas potoki łez. Osiem dni później jej siostra Leonia nieoczekiwanie zgłosiła się do klarysek w Alencon. Najmłodsza siostra, zwana Tereską od Dzieciątka Jezus, została świętą i doktorem Kościoła.

Siostry i Bracia! Dzisiejsze święto nazywane jest także świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Wielu z was przyniosło gromnice, by je poświęcić. Ludowy poeta tak pisał:

Gdy życie nasze dobiegnie do końca,
Gdy Bóg ostatnie godziny policzy,
Niech nam zaświeci, jak promienie słońca,
Światło gromnicy...