O wychowaniu patriotycznym, ks. Dawid Leśniak

 

Mamy dzisiaj jedenasty dzień jedenastego miesiąca w roku... Do końca roku pozostało dni pięćdziesiąt, czyli siedem tygodni... Dlaczego przywołuję te liczby? Przecież nie wierzymy w numerologię, a w Bożą opatrzność! Nie o magię cyfr chodzi, ale o pewien konkret informacji, jaki ze sobą niosą... Dla Polaków jedenasty dzień listopada to nie tylko skupisko dwóch jedenastek (dnia w miesiącu i miesiąca w roku), ale nade wszystko dzień odzyskania wolności po stu dwudziestu trzech latach zaborczej okupacji. Przychodzimy dzisiaj czcić odzyskanie niepodległości Polski – dzieli nas od tamtego pamiętnego jedenastego listopada 1918 roku dziewięćdziesiąt siedem lat.

Podobno wszystko można opisać w języku matematyki...

Dzisiejsza Polska otoczona jest granicami o długości 3511 km, a jej powierzchnia to 322 575 km2. Nasz kraj zamieszkuje blisko 38 i pół miliona osób (wedle ostatniego spisu)...

Czy aby same liczby opisują dostatecznie tę rzeczywistość, której na imię Polska? Chyba jednak nie jest to istota poczucia Ojczyzny – nie liczby, nie wymiary... bo kiedy zabrakło na mapach Europy Polski, to nie znaczyło, że umarła – została rozgrabiona, zaanektowana, ale żyła i przeżyła w sercach Polaków. Nawet nasz hymn narodowy, odrodzonej po latach niewoli Polski, tę właśnie prawdę przypomina już w swych pierwszych słowach: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy”.

Trzeba więc sobie zadawać dzisiaj pytanie o Polaków i o ich podejście do sprawy Ojczyzny. Tak długo będzie ona żyła, jak długo będą biły polskie serca. Polskie – niewstydzące się swego pochodzenia, znające barwne karty swej historii i dumnie pielęgnujące patriotyczne postawy. Bo Ojczyznę można objąć tylko sercem miłującym, a dzisiaj ta miłość wydaje się zagrożona! Wszystko tak się miesza w myśl globalnej wioski, że i patriotyzm przestaje mieć znaczenie. A przecież bez serc rozpalonych troską o Ojczyznę nie sposób mówić o odpowiedzialności za naród, za kraj. To, na czym nam zależy, staje się przedmiotem naszych działań, bo kochamy, bo szanujemy, bo czujemy się u siebie! Jak coś jest dla nas czysto zewnętrzne, bez zakorzenienia w sercu, to nam to obojętnieje – raz się przyłożymy bardziej, a raz mniej, innym zaś razem wcale... Bo tego nie czujemy.

Warto się zastanowić nad tym budzeniem poczucia miłości do Ojczyzny. Ono zaczyna się kształtować w domu, gdzie relacje bliskich są dla dziecka ważne, i to w każdym temacie. Dzisiaj niestety królują media, dawniej pielęgnowano rodzinne czytanie książki czy opowieści starszych członków rodziny, także te związane z historią. Wówczas z głosem ojca czy matki, dziadka lub babci dzieci chłonęły historię, która bardziej przemawia z ust świadków niż z chłodnych kart podręcznika. Dzielenie się przeżyciami ubogaca, pozwala poczuć smak tego, co wspólnie przeżywamy. Dzisiaj to już zupełnie odeszło do lamusa, ale przecież można przynajmniej zadbać o jakąś historyczną biblioteczkę, chociażby filmów, poprzez które można zainteresować historią rodzinnego kraju i jego bohaterów. Bo choć w wielu miejscach losy polskiej państwowości są pogmatwane, to nie brakuje bohaterów, którzy za cenę wszystkiego, co mieli, łącznie z życiem, podejmowali się odbudowywania wartości przehandlowywanych przez innych dla politycznych korzyści. Mając bohaterów, którzy trzymają się zasad, łatwiej budować życie w świecie, w którym jest coraz mniej pewnych punktów oparcia. Rodzina żyjąca wartościami Bóg – Honor – Ojczyzna daje nie tylko oparcie, ale także umiejętność szukania punktów oparcia pośród życiowych burz.

Mówię o rodzinie, bo to w niej powstają autentyczne więzi. Ale ludzie, szukając więzi, zrzeszają się w koła, organizacje, związki, gdzie spotykają się jednoczeni przez wspólny cel, tożsame poglądy, a co za tym idzie – również wartości. Przychodzą, bo chcą, bo im zależy. Tak właśnie rodzą się więzi. Nie odgórnie – pismem z ministerstwa, ustawą sejmową, prezydenckim aktem... Więzi powstają między ludźmi, którzy są zapaleńcami, których trawi miłość dla wspólnej sprawy.

Ojczyzna, z której powodu dzisiaj tak licznie uczestniczymy w tej Mszy Świętej, jest niewątpliwie taką właśnie ważną sprawą! Sprawą, która powinna jednoczyć jak wydarzenie, które dzisiaj wspominamy. Roku Pańskiego 1918 zerwali się nasi przodkowie, aby w wojennej zawierusze uwolnić Ojczyznę z okowów niewoli! To trochę dziwne, zważywszy na ówczesną sytuację międzynarodową. Po co się wychylać, kiedy zaborcy już od stu dwudziestu trzech lat trzymają rękę na polskiej ziemi? W myśl dzisiejszego konformizmu lepiej było nic nie robić, przeczekać, a sprawy same by się jakoś rozwiązały. Przodkowie myśleli inaczej. Nie bali się wychylić, nie bali się pokazać świadomości narodowej, która pragnie samostanowienia o losach Ojczyzny! Do takiego zachowania trzeba być wychowanym w duchu wartości! Wartości, których praktykowanie formuje państwowe elity.

Dobrze o tym wiedzieli nasi wrogowie, którzy często podnosili rękę na elity narodu polskiego. W książce Dla Polski! W blasku mistrzów autorstwa prof. Piotra Jaroszyńskiego, kierownika Katedry Filozofii Kultury KUL, czytamy:

Bez elit społeczeństwo nie ma własnego państwa. Własne państwo to taka organizacja, która ma na celu przede wszystkim szczęście tego społeczeństwa, które od pokoleń żyło i zamierza żyć na tej ziemi, na dobre i na złe. Aby należeć do elity, trzeba społeczeństwo znać, rozumieć, odczuwać i kochać bardziej niż własne życie. Bez takich elit będzie państwo, ale jako twór względem społeczeństwa wyalienowany, twór obcy, narzędzie ucisku i wyzysku, przemocy i zniewolenia. Będzie to machina do kontrolowania społeczeństwa, a rządzących nie nazwie się prawdziwą elitą, lecz na wzór organizacji murzyńskich – kacykami. Bo kacyk to taki król, a właściwie królik, który ma nad sobą wyższego pana i jemu służy, a nie własnemu społeczeństwu. I nie ma znaczenia, czy ten królik zdobył stanowisko drogą sukcesji, czy też wybrany został demokratycznie. On i tak jest tylko królikiem1.

I dalej pisze Jaroszyński:

Komuniści dokończyli dzieła rozpoczętego przez cara, a kontynuowanego przez Hitlera – rozprawili się wreszcie z pańską Polską. A efekt? Polska nie stała się przez to ani ludowa, ani narodowa, ale po prostu bezpańska2.

Jakkolwiek mocno brzmią te słowa, to trudno im odmówić historycznej prawdy. Dzisiaj, w dobie globalnej wioski i europejskiej unifikacji, tym bardziej potrzeba nam sięgać do bogactwa historii, która ciągle jest przekręcana za granicą, aby zdusić dumę polskiego ducha. Bez znajomości historii nie da się mądrze budować przyszłości, a bez wychowywania do wartości trudno mówić o wartościowym społeczeństwie. Pochylając się więc dzisiaj z dumą i wdzięcznością nad heroicznym czynem walki o niepodległość, módlmy się, aby historia Polski była żywa w naszych rodzinach i by kształtowała umysły, serca i sumienia do pielęgnowania wartości zawsze bliskich Polakom: Bóg – Honor – Ojczyzna!


1 P. Jaroszyński, Dla Polski. W blasku mistrzów, Warszawa 2009, s. 54.
2 Tamże, s. 55.