Nie jesteśmy sami, ks. Janusz Mastalski


Był deszczowy kwietniowy dzień. Do odrapanego budynku wszedł młody człowiek. Wyglądał na sympatycznego i pełnego dobrych chęci. Okazało się, że jest wolontariuszem, który pragnie pracować w placówce oświatowo-wychowawczej. „Trafił tu – wspomina dyrektor placówki – do domu dziecka. Spotkał się z dziećmi, które nigdy nie miały możliwości powiedzieć: «Mamo, tato, kocham was». Obserwowałem jego poczynania, podziwiając go za wielką otwartość. Jednak pewnego razu ogromnie mnie zaskoczył. Przyszedł do mojego gabinetu i zaczął płakać. Opowiedział mi wydarzenie, które miało miejsce poprzedniego dnia. Otóż kiedy żegnał się z dziećmi po zajęciach (pomagał im odrabiać lekcje), podszedł do niego dziesięcioletni chłopiec i powiedział: «Czy nie mógłbyś być moim tatą? Będę Cię słuchał i będę Cię kochał jak nikt inny». Wzruszony wolontariusz odpowiedział, że nie jest to możliwe ani z prawnych racji, ani osobistych (nie miał warunków lokalowych). Wtedy usłyszał szloch i prośbę: «To chociaż mnie przytul i pogłaskaj, bo ja jestem sam i nikt mnie nie kocha»”.

W takich sytuacjach każdemu może się zakręcić łza w oku, bowiem samotność (szczególnie dzieci) jest okrutna i jednocześnie wzruszająca. Sieroctwo, zarówno fizyczne, jak i duchowe, niesie ze sobą wiele konsekwencji, począwszy od smutku, poprzez apatię, a na bezsensie skończywszy. Bycie sierotą staje się dramatem całego życia, który odbija się na relacjach międzyludzkich. Między innymi też dlatego Jezus w dzisiejszej Ewangelii powiedział do swoich uczniów: „Nie zostawię was sierotami” (J 14). Przeanalizujmy to zapewnienie Mistrza z Nazaretu, ponieważ powinno ono być podstawowym motywem wierności Jego nauce.

Sierota w sensie fizycznym to człowiek, który ma świadomość bycia opuszczonym. Życie pozbawione rodziny czy miejsca, które można byłoby nazwać domem, musi powodować zniechęcenie. Taki człowiek coraz bardziej ucieka od innych, ma poczucie krzywdy, ogarnia go marazm. Jakże często czujemy się sierotami, kiedy ktoś bliski umiera, odchodzi czy zdradza. Sieroctwo bywa bardzo okrutne, szczególnie wtedy, gdy ktoś bliski „osieroca” nas swoim postępowaniem. Jednak dla człowieka wierzącego samotność nie oznacza sieroctwa. Jezus zapewnił każdego z nas o swojej obecności. Zapewnia o działaniu Ducha Świętego, który rozprasza każdy smutek. Święty Bernard z Clairvaux mawiał: „Chcesz się nigdy nie smucić? Żyj dobrze. Porachuj się z sobą i porzuć błędy, które są przyczyną twego smutku”. A to możliwe jest tylko wtedy, gdy otworzymy się na działanie Ducha Prawdy, który nie zostawia nas samych. Dlatego też ciągle trzeba sobie uświadamiać, że nawet w chwilach pustki i samotności jest z nami Bóg, jest w każdym z nas.

Istnieje jednak jeszcze inny rodzaj sieroctwa. Jest nim sieroctwo emocjonalne. Wśród współczesnych ludzi coraz więcej można spotkać sierot emocjonalnych, nieradzących sobie zarówno z problemami wielkimi, jak i błahymi. Jakże nie przytoczyć w tym miejscu krótkiego listu napisanego przez kobietę w średnim wieku do redakcji pewnego czasopisma:

Z niczym sobie nie radzę. Ciągle mam uczucie, że nie zdążę. Ponadto wszystko mnie denerwuje, nawet błahe sprawy urastają do rozmiarów wielkich problemów. Martwi mnie to, że nie potrafię podejmować decyzji i ciągle się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam. Ogólnie jestem strasznie zła na siebie. Czuje się w tym tak okropnie samotna.

Można powiedzieć, że autorka listu jest typową sierotą emocjonalną. Czuje się wręcz nieudacznikiem życiowym. Nie potrafi dojrzale reagować na przeciwności losu.

Do takich ludzi Jezus mówi z miłością: „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14). Dodaje także: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje”. Szczególnie dla ludzi nieporadnych życiowo Jezusowe zapewnienie i wskazanie stanowi powód do optymizmu. Każda decyzja, każde postępowanie „przesiane” przez sito Bożych przykazań staje się trafnym rozwiązaniem. Bóg leczy nas z życiowej bezradności i nieporadności. Trzeba się jednak Mu oddać i tak jak wspomniany chłopiec z domu dziecka powiedzieć: „Zostań moim ojcem. Będę Cię słuchał i będę Cię kochał jak nikt inny”. Po takich słowach popartych czynami nikt nie może czuć się sierotą.

Módlmy się więc o to, abyśmy czuli się zobowiązani do wierności wynikającej z dziecięctwa Bożego. A kiedy będzie trudno jej dochować, zanośmy do Pana prośby, jak to czyniła św. Urszula Ledóchowska:

Jezu, Ty mnie co dzień spotykasz w Komunii Świętej,
w obowiązkach, w radościach, w cierpieniach.
Spotykasz na to, by mnie prowadzić do chwały.
Jezu dobry, taka Twoja wola: moje uświęcenie,
moje zbawienie, moje wieczne szczęście.
O Panie, daj mi ciągle spotykać Ciebie na drodze mego życia,
spotykać zawsze z wiarą, z miłością, z uwielbieniem,
byś mnie doprowadził do chwały Twojej na wieki. Amen.