Naprawić świat, ks. Andrzej Kielian


Rozbił dwa samochody. Nie zauważył świateł, które zatrzymały ruch na skrzyżowaniu. Droga była mokra, padał deszcz. Gdy się zorientował, było za późno, żeby wyhamować przed stojącym przed nim samochodem. Nastąpiło zderzenie. Poszkodowany siłą uderzenia został wypchnięty na środek skrzyżowania. Sprawca odbił się i zatrzymał przy światłach. Z poszkodowanego pojazdu wysiadł kierowca. Idzie ocenić szkody. Patrzy na rozbity tył samochodu i wskazuje, żeby zjechali na bok, by nie zakłócać ruchu. Jak na razie żadnych wyzwisk. Ale pewnie za chwilę się zacznie – jak to zwykle między Polakami. Podchodzą do siebie: sprawca – młody, wystraszony chłopak; poszkodowany – trzydziestoletni, niewysoki mężczyzna, który właśnie jechał na studia. Patrzy na samochód, mówi, że dwa tygodnie temu odebrał go z salonu. Nówka! A tu wjechało w niego stare cinquecento! O dziwo, rozpoczyna się spokojna rozmowa. Wymienili adresy i numery telefonów, ocenili szkody i… rozjechali się. Umówili się, że gdy poszkodowany oceni szkody, sprawca wyrówna szkodę. Wszystko zakończyło się pomyślnie i bez zbędnych nieporozumień.

Niby takie proste, a nieprawdopodobne, gdyż zazwyczaj do współpracy z innymi stosujemy najskuteczniejszą metodę, czyli metodę kasjera – wyrównywać rachunki. I wtedy sypią się odpowiednie określenia: prostytutki, złodzieje, bandyci i inne, żeby przytoczyć tylko łagodniejsze, a jednak i te przewijają się przez nasze domy i ulice. Oko za oko, ząb za ząb – to stara zasada, według której postępujemy w domu i w szkole. Gdyby Pan Bóg prowadził więzienia, to na wolności musiałby pozostawić tylko ryby i zwierzęta. Scena z dzisiejszej Ewangelii pokazała, że nie ma ludzi niewinnych. A zatem Pan Bóg nie prowadzi więzień.

Chcielibyśmy, aby na świecie była całkowita sprawiedliwość. Dobrzy wygrywają, a winni ponoszą klęskę. Tylko którzy są którzy? Czy to zakończy wojnę? Czy uzdrowi sytuację? Czy winni nie stoją po obu stronach? Bóg zajmuje w tym codziennym procesie takie samo miejsce, jakie zajmował Pan Jezus w procesie jerozolimskiej cudzołożnicy. Nie oskarża, tylko naprawia. Nie wtrąca do więzienia, ale ogłasza amnestię. Tym, którzy oskarżali – zamyka usta. Jezus naprawia to, co zepsuli ludzie.

W sytuacjach dnia codziennego słynne zawołanie: „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21) jest dla nas za trudne. Dużo bardziej wolimy inne, jak np. „Bóg wybacza, Cracovia nigdy” – hasło z krakowskich murów i klatek schodowych, umieszczane tam przez zagorzałych kibiców, z których niejeden nie potrafi jeszcze dosięgnąć klamki. Niestety jest to atmosfera, która panuje w wielu miejscach – w domu, w szkole, na ulicy, gdy nas ktoś potrąci… Nieraz z naszych ust padają epitety, wycelowane wprost w tę osobę. Najłatwiej odpowiadać złem na zło. Ale Bóg staje po stronie prawdy, która mówi o spojrzeniu najpierw na siebie i swoje błędy – dopiero potem na innych.

Mechanik jest po to, by naprawiać. Mocno byśmy się zdziwili, gdybyśmy oddali samochód do jego warsztatu, a on, zamiast ocenić szkodę i zacząć naprawę, najpierw by nas obrzucił błotem, kopnął w błotnik, rozbił szybę, powyrywał przewody i dopiero zaczął pracę. Co byśmy wtedy zrobili? Ale zobaczmy, że w spotkaniach z drugim człowiekiem to my sami jesteśmy mechanikami. Mamy naprawiać to, co zostało zepsute, nie dodawać usterek. Temu służyła scena z dzisiejszej Ewangelii. Wygrać można przebaczeniem, czyli naprawą.