Maryjo, obudź nas z uśpienia!, ks. Krzysztof Kóska


„WIELKA BOGA-CZŁOWIEKA MATKO, NAJŚWIĘTSZA DZIEWICO [...], CIEBIE ZA PATRONKĘ MOJĄ I ZA KRÓLOWĄ PAŃSTW MOICH OBIERAM. [...] SAMEGO SIEBIE [...] I WSZYSTKIE MOJE LUDY TWOJEJ OSOBLIWEJ OPIECE I OBRONIE POLECAM”.

Tymi słowami 1 kwietnia 1656 roku król Jan Kazimierz w podzięce za zwycięstwo nad Szwedami oddał Polskę pod opiekę Matki Bożej, obierając Ją Królową Polski. W 1717 roku jasnogórski obraz został ukoronowany papieskimi koronami. Fakt ten ugruntował w polskim narodzie przekonanie o królewskiej godności Maryi. W uchwałach sejmu z 1764 roku zapisano, że Rzeczpospolita jest „do swej Najświętszej Królowej Maryi Panny w częstochowskim obrazie cudami słynącej nabożna i Jej protekcji w potrzebach doznająca”.

Ponad tysiącletnia historia naszego narodu od samego początku jest złączona z Najświętszą Maryją Dziewicą. Ona była i jest naszą drogą do Chrystusa, naszego Zbawiciela, a Jej Syna. Żywym nabożeństwem do Maryi odznaczała się Dąbrówka, żona Mieszka I, która swoim przykładem pociągnęła męża, a wraz z nim cały naród do przyjęcia chrztu. Wielkim czcicielem NMP był św. Wojciech, który ugruntowywał w narodzie przyjętą wiarę. Najstarsze polskie świątynie są poświęcone Matce Bożej, najczęściej pod wezwaniem Jej wniebowzięcia. Bogurodzica, najstarsza polska pieśń, przez długi czas była hymnem narodowym. Od wieków mamy w Maryi „przedziwną pomoc i obronę”. Z imieniem Maryi na ustach i śpiewem Bogurodzicy wojsko polskie rozgromiło pod Grunwaldem krzyżacką potęgę. Od Jej jasnogórskiego sanktuarium zaczęła się nowa karta historii podczas szwedzkiego najazdu. Nie zdołały sąsiednie państwa zniszczyć ducha narodu ożywionego uchwałami Konstytucji 3 maja. Podczas stu dwudziestu trzech lat zaborów nieustannie zwracano się do Królowej Polski o odzyskanie wolności. W tym czasie zaborcy uświadamiali sobie, że miejsce Maryi w życiu polskiego narodu jest wyjątkowe. To dzięki Maryi po latach panowania zaborców Polska odzyskała niepodległość.

I padły słupy graniczne – mówił w 1919 roku ks. abp Józef Teodorowicz – które sztuczne wyżłobiły miedze i krwawe poczyniły działy między nami; a wraz z nimi padły też i nazwy, w które się zaklęły widma naszych ciemięzców. Już nie będziemy więcej mówili o zaborach; odtąd wywołujemy pełną piersią słowo, za które tylu cierpiało męczeństwo, a do którego tylko skrycie wzdychać było wolno: wolna ojczyzna!

Dzięki Maryi Polska mogła doczekać się przemian, które miały miejsce w ostatnich latach XX wieku, a których jesteśmy świadkami. Została wysłuchana gorąca prośba śpiewana przez lata zniewolenia w naszych świątyniach:

My chcemy Boga, Panno Święta...
My chcemy Boga w rodzin kole...
My chcemy Boga w książce, w szkole...
My chcemy Boga w naszym kraju...

W naszej Ojczyźnie może się odradzać to wszystko, co tak brutalnie zostało przerwane czasem okupacji i stalinizmu.

Po ogłoszeniu 3 maja 1791 roku konstytucji zasady w niej wypracowane nie spodobały się naszym sąsiadom, chociaż dokument wywołał przychylne reakcje dworów europejskich. Najlepszą jej ocenę wydał pruski minister Ewald Hertzberg, który uważał, że zadała ona śmiertelny cios monarchii pruskiej, wprowadzając dziedziczność tronu i ustrój lepszy od angielskiego. Jednocześnie spodziewał się, że rządna i ludna Polska wcześniej czy później zwróci się przeciwko Prusom, odbierając im nie tylko ziemie pierwszego zaboru, ale także Prusy Książęce. Oficjalnie Prusy wobec polskich reform zajęły stanowisko pozytywne. Rosja zareagowała negatywnie, ale bardzo spokojnie. Caryca Katarzyna II zdecydowała się odłożyć interwencję w Polsce do czasu zawarcia pokoju z Turcją. Miała się wyrazić, by Polacy namalowali sobie obraz konstytucji, a pod nim niezapominajki, bo nie pozwoli wprowadzić reform konstytucyjnych. Ukazując postawę zaborczych mocarstw względem Polski po odzyskaniu wolności w 1918 roku, abp Teodorowicz powiedział, że mocarstwa te

w zabiegach o Polskę i dla Polski nie umieją jednak ukryć swej nieszczerości i nieprawdy. [...] O Polsce mówią, a tylko siebie na myśli mają, zwą się jej oswobodzicielami, a zamierzają nowe ciemięstwa. Ofiarują nam w brzmiących manifestach niepodległość, a patrzą z uśmiechem politowania na łatwowierność naszą; mówią sobie: Dobądźmy orła polskiego z podziemnej piwnicy, a zamknijmy go w klatce złocistej. Zawieśmy ją w naszych komnatach, a na ich ścianach i sufitach odmalujmy mu niebo i skały. Dawną odtworzymy niewolę, jeno w nowej formie, orzeł zaś niech żyje złudzeniem, iż buja w wolności przestworach.

Z punktu widzenia politycznego, społecznego, gospodarczego Polska nie będzie się w stanie oprzeć potęgom, które są obok niej. Jesteśmy zbyt słabi. Gdybyśmy byli w pełni wolni i nikt by się do nas nie wtrącał, przy pomocy bogactwa, jakie jest ukryte w naszej ziemi, prawdopodobnie potrafilibyśmy wiele zrobić. Ale nikt nie pozwoli na to, abyśmy sami rządzili w tym kraju, zawsze ktoś będzie się wtrącał. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie podsycał niepokój w naszym społeczeństwie, czy to z zewnątrz, czy z wewnątrz. Obecnie niepokój ten przybiera różne formy: lęk o pracę, lęk przed drożejącymi artykułami pierwszej potrzeby, lęk o zdrowie czy o edukację przyszłych pokoleń...

W otaczającym nas wielkim zamieszaniu pojawiają się różne nastroje, nie wyłączając tych, które chciałyby powrotu do przeszłości, a są wyrazem naszego zniechęcenia. Pozostaje jednak pytanie, do jakiej przeszłości chcielibyśmy wrócić. Warto przypomnieć sobie bajkę Ignacego Krasickiego pt. Ptaszki w klatce.

Czegoż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody.
Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę.

Była ona wyrazem tęsknoty za wolnością, a dziś, gdy wolność po zniewoleniach XVIII, XIX i XX wieku odzyskaliśmy, pojawiają się głosy, że przecież były „lepsze w klatce niż w polu wygody”. Z jednej strony w naszych uszach rozbrzmiewa śpiew radości i wesela, z drugiej zaś smutku, żalu i coraz „częściej słyszeć się daje bolesne wołanie: Nie takiej to Polski myśmy się spodziewali i nie o takiej Polsce myśmy marzyli”. Płacz nad Ojczyzną z różnych stron do nas dochodzi, różne są jego przyczyny. Czy jednak łzy i narzekania nie wychodzą z zawiedzionej miłości własnej i samolubstwa? Zwłaszcza gdy do uszu naszych docierają narzekania, że przed rokiem dziewięćdziesiątym minionego stulecia lepiej się nam powodziło. Jak szybko człowiek zapomina o tym, co najistotniejsze, o wolności ludzkiego sumienia.

Jakiej Polski oczekujemy?

Była Polska silna i wielka, jej granice sięgały od morza do morza. Była Polska potęgą i była Polska spichlerzem Europy. A dzisiaj? Wydaje się być słaba. Jednak czy to Polska jest słaba? Czy raczej słaba jest nasza wiara i słabe są nasze przekonania. Narzekanie i płacz nad tym, że w naszej Ojczyźnie źle się dzieje, nikogo nie pobudzą do czynów mogących dawną jej wielkość i świetność przywrócić. Dzisiaj światu i Europie potrzeba nowej Polski, Polski silnej duchem, bo przecież „ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1), ku wolności dzieci Bożych. Od najcięższych kajdan ciała o wiele gorsze są kajdany ducha, których nikt bez naszego przyzwolenia nie może nam założyć. Dziś, gdy widzimy otwarte granice, trzeba spojrzeć na te granice, które daleko wcześniej zostały otwarte, te granice, które pozwoliły na zatrucie naszego ducha. Trucizna stuletnich zaborów i podziałów, trucizna hitleryzmu i stalinizmu wciąż działają w naszych czasach, i to działają silniej i mocniej, gdy mówimy, że jesteśmy wolni. „Szatan i złe duchy błądzą po świecie”, szerząc swoje panowanie, nie omijają polskiej ziemi, Ojczyzny naszej, bo to właśnie na nas, i to od wieków, jak mówił w 1922 roku abp Teodorowicz: „Szatan i złe duchy najbardziej są zawzięte; wiedzą przecie, że im szczególnie od strony Polski zagraża Chrystus w ich panowaniu (…) – dlatego wciąż szerzą wewnątrz Ojczyzny naszej podziały i od wewnątrz ją trują, by Polska widmem tylko się stała państwa wielkiego, aby królestwem była szarpanym na wsze strony przez walki partyjne, przez samolubstwo klasowe, przez namiętności najniższe”. Przez lata sączono w nasze serca, pomimo zewnętrznie zamkniętych granic, postawy, poglądy i wzorce stojące w sprzeczności z nauką Chrystusa ogłoszoną w Ewangelii. Dlatego trzeba usłyszeć wewnętrzny głos, który nas przynagla, nawołując i wzywając do pracy nad szerzeniem królestwa Chrystusowego w naszej Ojczyźnie. Dziś, gdy stajemy w duchu modlitwy przed obliczem Królowej Polski, prosząc Ją o potrzebne dla nas i naszej Ojczyzny łaski, Ona, Maryja, spoglądając na nasz kraj, przypomina: uczyńcie wszystko, co wam powie mój Syn. Uczyńcie wszystko, aby żyć Jego Ewangelią (por. J 2,5).

Czy wobec prośby naszej Matki i Królowej oraz wołania samego Chrystusa możemy pozostać głusi?

Przed nami trudne zadanie, zadanie dorastania do prawdziwej wolności, tej, do której wyswobodził nas Chrystus, a jednocześnie dorastanie do wezwania, by współczesnemu światu, współczesnej Europie na nowo ukazać Chrystusa. Dlatego trzeba się obudzić z uśpienia i nie stać z założonymi rękoma jak robotnicy z Jezusowej przypowieści o robotnikach w winnicy, którzy usprawiedliwiali się, że nikt ich nie najął. Także w tym miejscu aktualne są słowa ks. abp. Teodorowicza wypowiedziane przed osiemdziesięciu laty: „skoro was nikt nie najął z ludzi, to wynajmujcie się sami; skoro was nikt nie wzywa, to wy siebie wezwijcie; skoro was usuwają, to się narzucajcie. Nie narzucajcie się osobami waszymi dla własnej życiowej kariery, ale narzucajcie się waszymi zasadami, narzucajcie świętą miłością sprawy Bożej i sprawy narodowej”. Polska będzie wielka, jeśli będzie potrafiła zawierzyć Bogu i być Mu posłuszna, tak jak wierną Bogu była Matka Najświętsza.

Uroczystość Królowej Polski dla katolików, których nie ma dużo – nie łudźmy się, że Polska jest katolicka, mamy wielu ochrzczonych, ale tych prawdziwie i głęboko wierzących jest niewielu – jest dniem wezwania do zawierzenia Matce Chrystusa i odnalezienia szczęścia wypływającego ze spotkania z Panem Bogiem. Nie bójmy się zginać kolan przed obliczem Matki Bożej, bo Ona chce nam pomóc w stawaniu się ludźmi wartościowymi. Jeśli my, katolicy, będziemy bogaci duchem Ewangelii i posłuszeństwa Bogu, to i Polska będzie narodem wartościowym, a Europa i świat będą o nas wołać, będą wołać o naszego ducha, o nasze zasady i poświęcenie. Wtedy nikt nie będzie potrzebował narzekać, że nie takiej Polski się spodziewał. I wtedy razem z abp. Teodorowiczem będziemy mogli powtórzyć:

Tak! Nie takiej Polski myśmy się spodziewali, nie o takiej Polsce myśmy marzyli i takiej Polski, o duchu zatrutym, my mieć nie chcemy, ale za to sami urobimy taką Polskę, jaką mieć pragniemy i jakiej Bóg od nas chce. I taką Polskę my, przy Bożej pomocy, utworzymy. Umieliśmy w powstaniach bronić ofiarnie jej ciała; dziś pokażemy, iż i jej ducha bronić i obronić zdołamy. Bóg zaś naszym wysiłkom pobłogosławi.

Dlatego ufając wstawiennictwu Maryi, naszej Matki i Królowej, prosimy: Maryjo! „Miej w opiece naród cały, który żyje dla Twej chwały, niech rozwija się wspaniały”. Amen.