Janowe wołanie, ks. Wacław Chmielarski


Święty Łukasz pisze w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, że Jan Chrzciciel „obchodził całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Posługując się słowami proroka Izajasza, wołał: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” (Łk 3,4). Kilka razy usłyszeliśmy słowo „droga”, to nasuwa nam temat dzisiejszego rozważania. Posłuszni Janowemu wołaniu powinniśmy w czasie Adwentu przygotować nasze drogi Jezusowi, który przyjdzie do nas w pamiątce Bożego Narodzenia.

W jaki sposób przygotować Jezusowi drogę? Znawcy życia duchowego z pewnością wskazaliby nam wiele możliwości. Właściwie to każdy człowiek ma swoją drogę do Boga. Jednak są i ogólne zalecenia, a do nich należy szczególnie nasze nawrócenie. To jest chyba najlepsza droga do Boga. Wymaga ona z naszej strony trudu i czasu, ale się opłaci.

Jak ma wyglądać to nawrócenie? Rzadko bywa tak jak u Szawła pod Damaszkiem. Nie każdego może spotkać taka łaska nagłego olśnienia. Zazwyczaj jest to mozolna praca nad sobą, czasem trwająca latami.

Znawcy życia duchowego mówią, że nawracanie się może mieć kilka etapów: będzie to najpierw pozbywanie się wad i grzechów ciężkich, potem lekkich, a potem nawet niedoskonałości. Według niektórych należy się nawracać także z tzw. rutyny, a nawet z tego, co dobre – na lepsze. Spróbujmy zatrzymać się nieco nad tymi sytuacjami.

Pozbywanie się grzechów ciężkich i wad

Na ogół wiemy, jakie to są grzechy ciężkie. Uczono nas o tym już w czasie przygotowań do Pierwszej Komunii św. Czasem mówi się zamiennie, że grzechy ciężkie to grzechy śmiertelne, bo – mówiąc tak obrazowo – powodują śmierć duszy. Należy zatem zrywać powoli najpierw z tymi grzechami.

Jeden z autorów (ks. M. Maliński) wyraził to w sposób bardzo dosadny: „Uciekaj z przeklętej ziemi pełnej pogardy i arogancji, nienawiści, zemsty, chciwości i interesowności, kłamstwa i obłudy”. Zapamiętajmy dobrze te mocne słowa. Ta ucieczka z przeklętej ziemi to nic innego jak zrywanie z grzechami ciężkimi, podanymi krótko dla przykładu.

Dlaczego mamy najpierw uciekać od grzechu śmiertelnego? Krótko odpowiada na to pytanie Katechizm Kościoła katolickiego: „Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu, podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem” (KKK 1855). Nieco dalej Katechizm stwierdza: „Grzech śmiertelny jest – podobnie jak miłość – radykalną możliwością wolności ludzkiej. Pociąga on za sobą utratę miłości i pozbawienie łaski uświęcającej, to znaczy stanu łaski. Jeśli nie zostanie wynagrodzony przez żal i Boże przebaczenie, powoduje wykluczenie z Królestwa Chrystusa” (KKK 1861).

Niech te słowa będą zachętą do zrywania z grzechami śmiertelnymi, i to nie z obawy przed wykluczeniem z Chrystusowego królestwa, ale z obawy utraty dziecięctwa Bożego.

Pozbywanie się grzechów powszednich

Najwięcej jednak popełniamy tzw. grzechów powszednich. Jak wiemy, jest zasadnicza różnica pomiędzy stanem grzechu ciężkiego a grzechem powszednim. Katechizm Kościoła katolickiego poucza nas bowiem: „Grzech powszedni pozwala trwać w miłości, chociaż ją obraża i rani” (KKK 1855). Jest tu dla nas pewna pociecha, że nie zrywamy kontaktu z Bogiem, ale trwamy w miłości z Nim, jednak ta miłość jest obrażona i zraniona. Mówiąc inaczej: ona wisi na włosku. Jest to już wystarczający powód, aby pozbywać się także grzechów powszednich, lekkich.

W mowie pogrzebowej po śmierci bpa Edwarda Samsela z Ełku abp Józef Michalik wypowiedział niesłychanie piękne słowa: „To dzięki modlitwie biskup Edward tak pięknie przeżył życie, że mogę powiedzieć, iż jestem przekonany, że ten kryształowy człowiek, odkąd go znam, nie popełnił grzechu ciężkiego” („Niedziela” 6/03).

Niech ten wspaniały przykład zachęci nas do nawracania się, do porzucania grzechów ciężkich i lekkich. Dbajmy o to, aby ta cienka nić kontaktu z miłującym nas Ojcem nie została zerwana przez nieposłuszeństwo. Gdyby się to zdarzyło, w konfesjonale czeka na nas miłosierdzie Boże – w sakramencie pokuty możemy odzyskać zerwaną przyjaźń.

Pozbywanie się niedoskonałości i rutyny

Dotychczas mówiliśmy o pozbywaniu się grzechów ciężkich i lekkich. Są jednak jeszcze tzw. niedoskonałości. Je także trzeba wyeliminować, choć i to nie jest łatwe. Wiemy jednak, że Chrystus ceni naszą wierność w rzeczach małych. Warto tu przywołać znaną przypowieść o talentach zapisaną u ewangelisty Mateusza: „Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię” (25,23).

Warto pozbywać się także rutyny oraz to, co dobre, czynić jeszcze lepszym. Nasze życie powinno się ciągle rozwijać, nie może być zastoju, stagnacji, która z kolei sprzyja znanej nam dobrze rutynie.

W tym miejscu będzie dobrze zacytować zdanie ks. Mieczysława Malińskiego: „Nawróć się nie tylko wtedy, gdy masz ręce pełne niegodziwości, ale i wtedy, kiedy uważasz się za porządnego człowieka, który nie ma nic sobie do wyrzucenia”.

Ksiądz Jan Twardowski, poruszając temat nawrócenia, pisze:

Co to znaczy nawrócić się? Nawrócić się znaczy nie tylko odwrócić się od złego, paskudnego świata, by schować się przy Panu Bogu. Nawrócić się, to zwrócić się do Boga po to, aby z Nim i poprzez Niego odnaleźć cały świat. Nawrócić się, to spojrzeć poprzez Chrystusa na własne przyjaźnie i ziemskie miłości.

W nawracaniu się i pozbywaniu się grzechów pomogą nam rekolekcje adwentowe (podać termin).

Pragnę zakończyć słowami pełnymi duchowej pogody: „Nawróć się do swojej pierwotnej świętości. Wróć do swojego raju, gdzie twój Bóg przechadza się po porannym wietrze, gdzie będziesz żył w miłości z ludźmi i ze światem” (ks. M. Maliński).