Groźny sojusznik, ks. Rafał Buchinger


Ambicja jest przekleństwem czy błogosławieństwem w życiu człowieka? Czy jest na nią miejsce w życiu wyznawcy Chrystusa? Rozmaite – często przeciwstawne – są opinie w tej sprawie. Zamieszanie wokół ambicji trwa od wieków. Wystarczy zajrzeć do pierwszej z brzegu encyklopedii czy przysłuchać się rozmowom, by się o tym szybko przekonać. O rozbieżnościach wśród ludzi z powodu ambicji mówi także odczytany przed chwilą fragment Ewangelii (Mk 10,35-45).

Nieustanne zamieszanie

Zamieszanie wokół ambicji trwa nie od dziś. Narosło wokół niej wiele nieporozumień. Jedni uważają ją za dobro, które należy wykorzystać w doczesnym życiu dla osobistego i innych rozwoju. Są przekonani, że ambicja sprzyja aktywności człowieka, pomaga mu pokonać lęk przed podejmowaniem wielkich dzieł, skłania do podejmowania trafnych decyzji, daje siłę do działania, podtrzymuje w chwilach niepowodzeń czy niezrozumienia ze strony innych. Są przekonani, że to dzięki niej intensyfikuje się i powiększa obszar dobra na tym świecie. Uważają ją po prostu za przyjaciela i pożądanego sojusznika każdego odpowiedzialnego człowieka. Dlatego mówią ambicji z pełnym przekonaniem „tak”.

Inni wprost przeciwnie. Według nich chrześcijanin powinien wyzbyć się jakichkolwiek ambicji. Uważają je bowiem za zło i przyczynę nieszczęść wśród ludzi. Głoszą zatem, że ambicja wypacza myślenie człowieka, zaślepia, czyli niszczy jego sumienie, bo zasłania Boga i człowieka. Osobisty rozwój, sukces, władzę, zaszczyty, sławę, bogactwo wskazuje i czyni celem życia człowieka na ziemi. Tym samym wprowadza nieład w środowisko, bo sprawia, że ludzie zamiast zgodnie współpracować, zabiegać o wspólne i osobiste dobro, rywalizują między sobą. A w tej rywalizacji są gotowi złamać wszystkie boskie i ludzkie reguły, wyrzec się nawet najświętszego dobra, zapłacić za osobisty sukces każdą cenę, nawet cenę zła. Wobec ambicji i wszelkich jej przejawów mówią zdecydowane „nie”.

Opinia Jezusa moją opinią

W obliczu tego zamieszania wokół ambicji należy zatem wyrobić sobie własne zdanie. Należy to uczynić z pomocą Jezusa. Jest to możliwe dzięki dostępowi do Ewangelii.

Po pierwsze. Chrystus uczy, że człowiek nie powinien ani przeceniać, ani też lekceważyć ambicji. Nie powinien jej gloryfikować, ani też dyskredytować. Powinien ją postrzegać jako sługę. Sługę, który jeśli będzie dobrze kierowany, to będzie wspomagał człowieka w rozwoju. Jeśli natomiast będzie źle sterowany, to przyczyni się do jego upadku. Zdaniem Jezusa od człowieka wyłącznie zależy, czy skorzysta, czy nie skorzysta z usług ambicji. Te decyzje musi podjąć samodzielnie. Mówi bowiem: „Lecz kto by między wami chciał stać się wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich”.

Po drugie. Jeśli zdecydujesz, że chcesz się kierować ambicją, równocześnie zdecydujesz się na przeżywanie rozmaitego cierpienia. Przede wszystkim chodzi o cierpienie, jakie towarzyszy czuwaniu, by ambicję spożytkować wyłącznie w dobrym celu. Chodzi także o cierpienie, jakie towarzyszy rozpoznawaniu woli Boga odnośnie do siebie i kształtowania swego losu, co zawsze połączone jest z koniecznością zrezygnowania z własnych marzeń, wyobrażeń i planów względem siebie. Należy uwzględnić także cierpienie, jakie dochodzi do głosu w czasie wypełniania z pomocą ambicji zleconych przez Boga zadań względem siebie, innych, Kościoła, państwa. Zadań, podczas wykonywania których człowiek nie tylko musi dbać o swoje sprawy, ale równocześnie sprawiedliwie zabiegać o dobro i rozwój innych. Nie należy także zapominać, że człowiekowi, który decyduje się spożytkować ambicję, z reguły towarzyszy niezrozumienie, a nawet zawiść ze strony tych, którzy nic nie rozumieją. Jakub i Jan „rzekli Mu: «Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie». [...] Gdy dziesięciu to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana”.

Po trzecie. Jezus w Ewangelii podkreśla, że w posługiwaniu się ambicją należy wiernie kopiować wzór, którym jest On sam. Wzywa do zdecydowanego odrzucenia wzorów, jakie w tym względzie stara się narzucić świat. Jakie są zatem główne, charakterystyczne rysy tego boskiego wzorca w posługiwaniu się ambicją? Przede wszystkim człowiek prawidłowo posługujący się ambicją nie czyni zła innym. Nikogo nie prześladuje, nie poniża, nie zniewala, nie wyzyskuje, nie niszczy. Nikogo – mówi Chrystus – nie uciska, nikomu nie daje odczuć swej władzy. Przeciwnie, człowiek o niewypaczonej ambicji stara się ze wszystkich sił być sługą wszystkich i niewolnikiem wszystkich. Jak to rozumieć? Myślę, że bardzo prosto. A mianowicie człowiek prawidłowo włączający ambicję w swój rozwój równocześnie gotów jest ponieść wszelkie wyrzeczenia, aby także inni mogli się rozwijać. I swojej trosce o rozwój innych nie wyznacza żadnych granic. Gotów jest nawet złożyć siebie i swe życie w ofierze, jeśli wymaga tego dobro i rozwój innych. Jezus oznajmia bowiem: „Syn człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.

Zrównoważone spojrzenie

Jezus patrzy i ocenia ambicję w sposób zrównoważony. Dostrzega jej zalety i zagrożenia, jakie jej towarzyszą. Wskazuje też, w jaki sposób włączyć ją w życie i zgodnie z wolą Boga mądrze spożytkować do osobistego wzrastania i rozwoju innych. Cóż zatem pozostaje? Również spojrzeć na ambicję bez uprzedzeń i lęku. I zastanowić się, czy chcemy ją mieć za życiowego partnera, sojusznika i przyjaciela. Jeśli tak, to musimy zdecydowanie postanowić, że tę więź czujnie i konsekwentnie będziemy kształtować wedle Jego wskazań. Jeśli nas na takie postanowienie nie stać, to lepiej nie bratać się z ambicją, bo ulegnie ona wypaczeniu i zniszczy nie tylko nas, ale unieszczęśliwi tych, którzy są z nami związani.