Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie, ks. Bogdan Giemza SDS


Wezwanie do roztropności i umiarkowania

Quidquid agis, prudenter agas et respice finem! (Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca!). Ta łacińska maksyma jest przypisywana Solonowi, a także Owidiuszowi. Znalazła ona swoje echo także w twórczości polskich autorów, chociażby Mikołaja Reja, który w Żywocie człowieka poczciwego pisał:

Cokolwiek czynisz, rozmyślaj się zawżdy,
A końca patrzaj, na co ma przyść każdy;
Bo przeszłe rzeczy jako tako miną –
A teraźniejsze zawżdy głośno słyną.

Wspomniana maksyma streszcza wezwanie do roztropności i do mądrego pokierowania własnym życiem. Niekiedy bowiem zapominamy o tym i koncentrujemy się tylko na chwili obecnej, na ulotnych doznaniach. Czytania biblijne na dzisiejszą niedzielę powracają znowu do problemu dóbr materialnych w naszym życiu. Ten temat przybliżało również słowo Boże ubiegłej niedzieli. Stwórca wzywa nas do rachunku sumienia z naszego stylu życia, ulegania bądź też nie pokusie, hołdowania ludzkim namiętnościom i cynicznego traktowania słabszych i biedniejszych.

Bractwo lekkoduchów

Czytany dziś fragment z księgi proroka Amosa (Am 6,1a.4-7) współbrzmi bardzo wyraźnie z ewangeliczną przypowieścią o bo­ga­czu i Łazarzu. Prorok na pewno nie stosuje się do modnej dziś postawy poprawności politycznej, która nakazuje milczeć w drażliwych sprawach ze względu na różne powiązania i zależności. Wręcz przeciwnie, Amos nie szczędzi inwektyw wobec osób pławiących się w zbytkach: „Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. [...] Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają”. Prorok wypomina bogatym, że obrośli w bogactwa, z których zachłannie korzystają, pozostając przy tym obojętnymi na los ubogiego i upadającej ojczyzny: „nic się nie martwią upadkiem domu Józefa”. Konsekwencje takiej postawy buty i zadufania będą jednak żałosne. Amos zapowiada, że zniknie krzykliwe grono hulaków i będą oni otwierali pochód wygnańców.

Czy dziś nie jest znów potrzebny zdecydowany głos proroka, by obudzić sumienia nowobogackich, zadufanych polityków, którzy często przedkładają własny interes nad dobro ojczyzny i nie dostrzegają elementarnych potrzeb innych ludzi żyjących na granicy nędzy i rozpaczy? Kto dziś ma odwagę odejść od poprawności politycznej i upomnieć się na światowych salonach politycznych o los całych narodów ujarzmionych przez współczesne mocarstwa czy korupcyjne powiązania?

Wezwanie do przebudzenia

Benedykt XVI, komentując w książce Jezus z Nazaretu przypowieść o bogaczu i Łazarzu, napisał, że Chrystus tą przypowieścią chce zainicjować w nas proces duchowego przebudzenia. „Pan chce nas poprowadzić – pisze papież – od niemądrej roztropności do prawdziwej mądrości, nauczyć nas rozpoznawania autentycznego dobra”.

Bogacz z przypowieści realizuje taki sam życiowy program jak bogacze napiętnowani przez Amosa. Nie znamy go z imienia, w przeciwieństwie do Łazarza, nie wiemy też, w jaki sposób dorobił się majątku. Krytyka nie jest jednak wymierzona w jego zasobność, lecz w obojętność na potrzeby bliźniego.

Ziemski los żebraka wydaje się być przegrany. Nie może się podnieść i żebrać na własne utrzymanie, ale leży i liczy na litość przed drzwiami bogacza. Grozi mu nie tylko śmierć z wycieńczenia, ale zwątpienie w Boga i Jego miłość. „Cierpiącemu sprawiedliwemu – pisze Benedykt XVI we wspomnianej książce – który widzi to wszystko, grozi niebezpieczeństwo pobłądzenia w wierze. Czy Bóg rzeczywiście nie widzi? Czy nie słyszy? Czy nie obchodzi Go los człowieka?”

Kto jest współczesnym Łazarzem?

Poprzestanie na krytykowaniu bogacza byłoby dowodem, że niewiele zrozumieliśmy z przesłania Jezusa. Trzeba nam pójść dalej i pytać, do czego wzywa nas dzisiejsze słowo Boże. Nasuwa się nieodparcie pytanie: Kto jest współczesnym Łazarzem? Gdzie możemy go spotkać? I dziś nie brakuje bowiem różnych form ubóstwa i ludzkiej nędzy. Nie musimy jej szukać w dalekiej Afryce, wystarczy rozejrzeć się uważnie wokół siebie.

W odpowiedzi na postawione wcześniej pytanie nasuwają się słowa św. Jana Pawła II, który wielokrotnie wzywał nas do „wyobraźni miłosierdzia”. 18 sierpnia 2002 roku w homilii wygłoszonej na krakowskich Błoniach papież mówił, że na wiele sposobów próbuje się dziś zagłuszyć Boga w ludzkich sercach. Może to prowadzić do wspomnianego już zwątpienia w Bożą dobroć i obecność. Dlatego apelował, mówiąc:

Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny i wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba „wyobraźni miłosierdzia”, aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem.

Czy pamiętamy o słowach naszego św. Jana Pawła II? Czy nie zatraciliśmy w naszym zgorzknieniu i malkontenctwie „wyobraźni miłosierdzia”?