Bolesne napięcia rodzinnego domu, ks. Edward Staniek


Mieć dom, wspaniałego ojca i brata. Mieć chleb oraz miejsce przy ojcowskim stole i zostawić to wszystko, by wybrać życie, które jest zabawą... Taka decyzja jest szaleństwem. Syn chciał się bawić, chciał wykorzystać wolność i pieniądze wyłącznie do szukania przyjemności. I szalał, zaspokajał wszystkie najniższe pragnienia, które tłumił, gdy mieszkał w ojcowskim domu. Wydawało mu się, że wreszcie jest sobą.

Brakowało mu jednak roztropności. Nie pomyślał o tym, że przyjemność kosztuje, a pieniądze szybko znikają z kieszeni. W dodatku wyrafinowani ludzie zabawy doskonale wiedzą, jak się bawić cudzym kosztem. Potrafią wyciągnąć od innych ich oszczędności. Oni tworzą środowisko. Syn takiego środowiska szukał, za takim tęsknił i wreszcie znalazł. To było jego szczęście. Nawet się nie zorientował, kiedy ta droga doprowadziła go na dno nieszczęścia, a towarzysze zabawy się ulotnili.

Żeby przeżyć, trzeba było zamienić się w najemnego robotnika. I tak z trudem zarabiał na skromny posiłek, skoro pachniało mu jedzenie w korycie świń. Głód zmusił go do myślenia. Wspomniał rodzinny dom. Wspomniał uczciwą pracę najemników i  smak chleba leżącego na rodzinnym stole.

Na szczęście mógł porównać swoje opłakane położenie z sytuacją panującą u jego ojca. Wyszedł z domu, więc wiedział, że taki dom jest. Jak do niego wrócić? Ileż trzeba upokorzeń, by podejść do ojca i przeprosić. Czuł, że miejsce przy stole już do niego nie należy. Ojciec wcale nie miał obowiązku mu przebaczyć. Musiał się liczyć z naganą i wszystkimi konsekwencjami. Dlatego poprosił jedynie o pracę najemnego robotnika.

Doświadczył trzech środowisk: ojcowskiego domu wypełnionego szczęściem, dyskoteki pełnej rozbawionych kumpli od kieliszka i seksu oraz gorzkiego chleba pasterza świń. Dopiero na końcu zaczął myśleć, jak porzucić pracę przy cudzych świniach i wrócić do ojcowskiego domu. Nie wiadomo, jak długo mogło trwać w nim wewnętrzne zmaganie. Ostatecznie zdecydował się na powrót do ojca.

Jezus w przypowieści ukazuje mechanizm nawrócenia. Kiedy syn odchodził od ojca, odwrócił się do niego plecami. Kiedy wracał, odwrócił się plecami do świń i do przyjaciół z dyskoteki. Wracał głodny, w łachmanach, brudny i śmierdzący. Był coraz bliżej domu. Niósł w sercu gorycz swej głupoty. Miał jednak tyle odwagi, że spojrzał w oczy rodzica i wyznał, że był głupi.

Decyzja odejścia z domu była głupia. Decyzja zerwania z grzechem była mądra. Zapłacił za tę lekcję mądrości wielką cenę. Tak wielką, że już nie będzie mu się chciało powtórzyć swego błędu. Zmądrzał. A ojciec czekał na mądrego syna, bo gdy był w rodzinnym domu, był głupi. Gdyby był mądry, to albo by z niego nie odszedł, albo jakiś czas po odejściu prosiłby ojca na wesele, pokazując pomnożony majątek.

W tej przypowieści ukazany jest jak na dłoni dramat młodego pokolenia. Takich młodych ludzi są tysiące. Są w rodzinnym domu i brakuje im odwagi, by z niego odejść. Trzeba mieć sporo siły, by po zyskaniu pełni dojrzałości i ujęciu w rękę dowodu osobistego odciąć pępowinę i zdać egzamin ze swej mądrości i wolności. Udowodnić sobie i rodzicom, że potrafi się żyć w oparciu o własne rozliczenie. Kto wchodzi w dwudziesty rok życia nie może już czekać na to, że tata kupi mu buty, a mama ugotuje obiad. Uzależnienie od domu rodzinnego należy do bardzo tragicznych w skutkach zniewoleń człowieka.

Obecnie mamy do czynienia jeszcze z innym obliczem rodzinnego dramatu. Oto mamusia lub tatuś nie są w stanie „odstawić dziecka od piersi”. To oni są uzależnieni od potomstwa. Syn ma trzydzieści lat i dalej należy do osesków, córka ma trzydzieści pięć lat i nie wolno jej chodzić tam, gdzie chce, bo musi o wszystko pytać rodziców. Ileż dramatów małżeńskich tu ma swe źródło. Ile rozdartych rodzin jedynie dlatego, że mama nie akceptowała synowej i zmusiła synka do tego, by wrócił do domu. Uzależniony od mamy zostawił żonę i dziecko i wrócił do mamusi.

To samo ma miejsce, gdy mama nie toleruje zięcia i nieustannie krytykuje go w oczach córki, dążąc do tego, by wróciła na jej łono, bo ona chce mieć całkowitą kontrolę nad nią i wnukiem. Uzależnienia rodzinne są niezwykle mocne i trzeba wielkiej siły ducha, aby się im przeciwstawić. Czasem młodzi płacą za to łzami, bo tata chce decydować o wszystkim albo mamusia ma pierwszy głos i cokolwiek byłoby zrobione nie tak, jak ona sobie życzy, jest przyjmowane z wielką awanturą.

Marnotrawny syn nie był uzależniony od ojca, a i ojciec nie zabiegał o uzależnienie go od siebie. Wychowywał dzieci do wolności i wierzył, że ta inwestycja się opłaci. Mądrość przyszła późno, ale jej fundamentem był wkład ojca w wychowanie.

Przypowieść pozwala prześledzić formy odniesień rodziców do dzieci i odwrotnie:
1. Uzależnienie dziecka od rodziców i rodziców od dziecka.
2. Źle wykorzystaną wolność i zaufanie rodziców przez dziecko, które szuka szczęścia w pogoni za przyjemnościami, a nie w doskonaleniu odpowiedzialności.
3. Nieumiejętność doboru towarzystwa i tworzenia środowisk, które mobilizują do wzrostu, a nie dołują człowieka.
4. Klęskę, gdy dziecko stoczy się do poziomu pasterzy świń i zostanie w tym środowisku już na zawsze, często uzależnione od alkoholu, narkotyków czy seksu.
5. W przypowieści jest też mowa o porządnym dziecku, które domu nie opuściło, nie było też uzależnione od ojca. Jego dramat polegał na tym, że nie nauczyło się przebaczać bratu.

Wspaniały ojciec, który miał sporo kłopotu ze swymi dziećmi. Liczy się jednak zawsze ostateczny wynik. Czy dom odniósł zwycięstwo i wychowane w nim serce wróci do niego? Może nie zawsze wróci przed śmiercią rodziców, ale kiedyś powróci i uzna, że w życiu zmarnowało wiele.

Skoro syn potrafił odbić się od dna i wrócić nie tylko do ojcowskiego domu, ale też do ojcowskiego stołu, to znak nadziei, że żadna rodzinna sytuacja, która uzależnia człowieka od innych i ogranicza jego wolność, nie jest w stanie zniewolić go do tego stopnia, by nie mógł zbudować w sercu domu pełnego ciepła i pachnącego dobrym chlebem dla wszystkich, którzy zapukają do jego drzwi. Nawrócenie jest zawsze możliwe tak długo, jak długo jesteśmy na ziemi. Trzeba jedynie śpieszyć się z powrotem do Ojca, który nas kocha, bo nie znamy dnia ani godziny. Nawrócenia nie wolno odkładać na jutro, bo takie odkładanie jest dowodem, że nasze decyzje ciągle są głupie, Bogu zaś najbardziej zależy na naszej mądrości, bo to ona swymi czynami oddaje chwałę Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Amen.