Bóg nam ufa, a my..., ks. Edward Staniek


Tydzień temu Pan Jezus zapraszał do winnicy robotników. Dziś zaprasza synów. Robotnikom płacił według umówionej stawki, denara za dzień. Synowie powinni pracować razem z ojcami i cieszyć się, że mogą uczestniczyć w tym dziele. W oparciu o te dwie przypowieści Chrystus ukazuje nam, na czym polega tajemnica zawierzenia. Mówi jednocześnie o różnych jej wymiarach. W wyjaśnieniu dzisiejszej przypowieści nawiązuje także do Jana Chrzciciela, przypominając, że Izraelici nie przyjęli jego orędzia.

Chciałbym w dzisiejszej homilii zatrzymać się nad podejściem ludzi do wiary. Teoretycznie rzecz biorąc, możemy stwierdzić, że przed człowiekiem otwierają się trzy perspektywy życia na ziemi. Jedna każe zawierzyć Bogu oraz przyjąć Jego prawo. Oprócz tego należy przyjąć ludzi, których nam posyła i koniecznie otworzyć się na wieczność. Jeżeli człowiek to wszystko uczyni, zacznie żyć w sprawiedliwości, gdyż taki jest właśnie wymiar Bożego prawa. Będzie obdarzał innych ludzi przyjaźnią, ponieważ ci sprawiedliwi, których Bóg posyła, są narzędziami w Jego ręku i chcą budować wspólnotę w duchu braterstwa.

Drugim rozwiązaniem jest wyciągnięcie ręki w stronę przeciwnika Boga. Wraz z tą decyzją człowiek wchodzi w środowisko jego ludzi i przyjmuje jego pojmowanie Bożego prawa. Szatan bowiem zgadza się nawet na jego przestrzeganie, ale tylko tak długo, jak długo służy jego interesom. Zabiega nawet o to, aby jego poddani w wielu punktach nie zapominali o Bożym prawie. Ale zawsze mają o nim pamiętać o tyle, o ile to pomaga człowiekowi żyć w doczesności. Gdy natomiast prawo Boże utrudnia doczesne życie, wtedy już można je przekroczyć. Na tym polega taktyka zła. Człowiek więc wchodzi we współpracę z ludźmi, którzy nie szanują Bożego prawa i żyją według praw egoizmu.

Teoretycznie rzecz biorąc, można rzec, że jest jeszcze trzecie rozwiązanie: nie opowiadam się ani po stronie Boga, ani po stronie Jego przeciwnika – zostaję sam. Wielu ludzi uważa dziś, że w imię wolności takie rozwiązanie jest najlepsze. Według nich człowiek sam o wszystkim decyduje. Jest to tylko teoretyczna decyzja, ponieważ w rzeczywistości nie ma żadnej luki między prawem a bezprawiem. Nie ma w ogóle takiego marginesu. Albo ktoś żyje według Bożego prawa, albo je łamie, czyli przechodzi na stronę przeciwnika. Nie ma ani jednego milimetra takiego zupełnie wolnego czasu oraz takiej wolnej przestrzeni, w których można by było żyć na własną rękę. To jest po prostu niemożliwe. Tak samo przecież nie ma żadnej wolnej przestrzeni między światłem a ciemnością. Albo jest ciemność, albo wnosimy światło i nie ma już ciemności. Mogę więc żyć w światłości albo wybrać ciemność. Dlatego w praktyce człowiek ma tylko dwa rozwiązania.

Pan Jezus wyraźnie zaznacza, że faryzeusze i uczeni w Piśmie nie zdobyli się na zawierzenie Bogu poprzez wyciągniętą do nich rękę Jana Chrzciciela. Przez tego człowieka Bóg chciał przecież nawiązać z nimi kontakt. Uchwycili się ręki Jana grzesznicy, natomiast faryzeusze „odcięli się” od współpracy z Bogiem.

Dla nas natomiast ważna jest świadomość tego, że jeżeli zawierzyliśmy Bogu, to nigdy już nie będziemy sami. A więc wszystkie nasze decyzje, wszystkie czyny, słowa i spotkania są dziełami naszymi i dziełami Boga. Wtedy nie ma już dzieła tylko człowieka. Takie są konsekwencje zawierzenia Bogu.

I jeszcze na jedną rzecz chcę zwrócić uwagę. Wiara jest właśnie światem zawierzenia i światem zaufania. Bóg zawsze nam ufa. Trudności rodzą się po naszej stronie, gdyż to my nie umiemy zaufać Jemu. Proszę teraz zwrócić uwagę na kłamstwo pierwszego syna z dzisiejszej Ewangelii i na kłamstwo drugiego syna. Obydwaj okłamali ojca: pierwszy, gdyż obiecał, że przyjdzie do winnicy, ale nie stawił się do pracy, drugi – ponieważ powiedział: „Nie przyjdę”, chociaż ostatecznie przyszedł pracować. I wiemy, że tak naprawdę okłamał ojca tylko pierwszy syn. On na pewno poniósł za to konsekwencje, gdyż zniszczył wielkie wartości. Dlaczego jego kłamstwo jest aż tak znamienne? Ono zniszczyło zaufanie syna do ojca i zaufanie ojca do syna. Runął most zawierzenia. Ojciec liczył na syna, ale syn nie stawił się do pracy. Tego typu postępowanie zawsze niszczy świat wiary.

Drugi syn się opamiętał, doszedł bowiem do wniosku, że ojcu trzeba pomóc, dlatego przyszedł do winnicy. I do niego nie mamy żadnej pretensji. Uczynił ojcu miłą niespodziankę, jeszcze więcej: podbudował most zaufania. W tej przypowieści wyeksponowany jest klasyczny przykład na to, że słowo musi mieć pokrycie w czynie. Zaufanie do drugiego człowieka opiera się nie na słowie, lecz spoczywa na „wykonanym” słowie. Dlatego Chrystus pochwalił drugiego syna, a przekreślił postawę pierwszego, utożsamiając ją z postawą faryzeuszy. Jezus potępił kłamstwo, które niszczy zaufanie.

Uczestnicząc w Świętej Ofierze, podziękujmy dziś Bogu za to, że nam zaufał, że powołał nas do świata wiary. I w tej wielkiej dezorientacji, która w tym momencie króluje w naszym narodzie, powoli podnieśmy głowę. Odkryjmy na nowo Chrystusa. Uwierzmy w to, że On nie zawodzi. Otwórzmy zakurzone Boże prawo i na Chrystusie starajmy się budować nasze życie. Właśnie na Nim, bo On był gotów poświęcić swoje życie, aby nas nie zawieść. W każdej chwili warto mieć takiego przyjaciela, taki punkt oparcia.

Chrystus nas osłoni, Chrystus nas wybawi, a jeśli będzie trzeba, będzie za nas cierpiał. Świat wiary jest światem życia człowieka. Wszystko zależy od tego, komu człowiek zawierzył. Oby nasze zawierzenie było źródłem pokoju w naszym życiu doczesnym i źródłem szczęścia wiecznego.