Wszystko do mnie przyjdzie, ks. Tadeusz Mrowiec

2 Kor 5,1.6-10;  J 6,37-40
(Obrzędy, s. 229 i 265)

Jezus powiedział do tłumów: „Wszytko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę (...). Jest wolą tego, który Mnie posłał, aby ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,37.39). "Wiemy, (...) będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie" (2 Kor 5,1).

W tych kilku słowach Jezus staje przed nami jako cel całego wszechświata, całego stworzenia, przede wszystkim jako cel każdego człowieka. Od momentu chrztu świętego wiele razy w życiu przychodzimy do Chrystusa, w każdym sakramencie, szczególnie w Eucharystii, ale śmierć jest wyjątkowym podejściem do naszego Zbawiciela. Zmarła osoba przez lata swego życia przychodziła do Chrystusa, dzisiaj przychodzi ostatni raz w doczesności w tajemnicy śmierci.

Jezus jest Bramą człowieka

„Ja jestem bramą owiec (...). Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. (...) Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10,7-10). W naszym życiu spotykamy wiele drzwi i bram. Prawie codziennie otwieramy drzwi swego domu, aby wyjść na zewnątrz i pukamy do niejednej bramy, aby wejść do wnętrza. Kiedy podczas pogrzebu zatrzymuje się przez znakiem bramy, to wszystkie znane nam drzwi, wrota i bramy, prowadzą do tej pierwszej i ostatecznie czekającej na nas, do bramy nieba. Po grzechu pierworodnym człowiek opuścił raj, wędruje poprzez drogi doczesności, aby w momencie śmierci powrócić do miejsca pierwszego powołania, by ponownie znaleźć się przed bramą nieba. Bramy otwierają drogi ku życiu, ale także ku śmierci. Amerykański dramaturg, Thornton Wilder, w swojej sztuce Długi wieczór wigilijny ukazał pewną rodzinę, składającą się z kilku pokoleń, zasiadającą przy okazałym stole stojącym pomiędzy dwojgiem drzwi. Poprzez drzwi życia od czasu do czasu wjeżdża dziecinny wózek. Rodzina powiększa się o kolejnego potomka. Rodzi się dziecko. Ale co jakiś czas od stołu wstaje to mężczyzna, to kobieta i wychodzi samotnie poprzez drugie drzwi. To drzwi symbolizujące śmierć[1].

(W tym miejscu można ukazać historię zmarłej osoby w obrazie przekraczania kolejnych drzwi w jej życiu).

Dokąd prowadzą drzwi śmierci? Jaki świat czeka na człowieka za tą tajemniczą bramą? Odpowiedź daje nam Jezus Chrystus. W obrazie pasterza i owczarni Jezus nazywa siebie bramą. „Ja jestem bramą owiec”. To znaczy: „Ja jestem bramą człowieka. Kto wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony”. Na początku uroczystości konsekracji nowej świątyni biskup puka swoim pastorałem w jej bramę, wypowiadając przy tym słowa: „Tak mówi Pan: «Ja jestem bramą; kto przejdzie przeze Mnie, ten będzie zbawiony»”. Następnie otwiera drzwi nowej świątyni, a wszyscy śpiewają słowa Psalmu 24: „Bramy podnieście swe szczyty i unieście się prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały”. Ten liturgiczny znak przypomina, że Jezus Chrystus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie otworzył dla człowieka prastare podwoje, otworzył bramę nieba. „I za dnia bramy jego nie będą zamknięte, a nocy tam nie będzie” (Ap 21,24). Chrystus sprawił, że bramy nieba otwarte są już na zawsze. Dokąd prowadzą drzwi śmierci? Jaki świat czeka na człowieka za tą tajemniczą bramą? W drzwiach śmierci czeka na nas Chrystus, a przez Niego wchodzimy do niebieskiej świątyni. Kiedy wchodzimy do ziemskiej świątyni, mimowolnie podnosimy głowę i oczy. Wzrok nasz unosi się wzwyż i rozpościera w przestrzeni. Wysokie sklepienie kościoła jest obrazem wielkości i nieskończoności Boga, jest obrazem nieba, w którym mieszka Bóg. Coś podobnego dokonuje się w wydarzeniu śmierci. Wchodzimy na zawsze w tajemnicę Boga. W naszej parafialnej świątyni na środku sklepienia wymalowano duży obraz Boga Ojca. Kiedy byłem małym dzieckiem, podczas niedzielnej Mszy Świętej, trzymany nieraz za rękę przez mego tatę, spoglądałem na ten przyciągający wizerunek. Zwykle w kościele było tłoczno, dlatego dziecko nie mogło nic zobaczyć, poza sklepieniem kościoła. Podobnie będzie w momencie śmierci, wszystko i wszyscy odsuną się z perspektywy naszego spojrzenia, pozostanie jedynie spotkanie twarzą w twarz z Bogiem Ojcem.

Witaj, Bramo niebios błoga

„Witaj (...) Bramo niebios błoga”. Takim wezwaniem do Maryi kończy się liturgia pogrzebowa. Antyfona do Najświętszej Maryi Panny zbiera wszystkie modlitwy i błagania, i przez ręce Matki zanosi je przed Boże oblicze. Miedzioryt braci Klauberów (XVIII w., Dolna Austria) ukazuje Maryję, Bramę niebios, nad barokowym portalem w aureoli dwunastu gwiazd, jak w Objawieniu św. Jana. Brama jest otwarta. Przed kolumnami wejścia stoi Archanioł Michał. To znak, iż starodawny wąż został ostatecznie pokonany i nie ma już dostępu do miejsca przeznaczonego dla zbawionych. Za bramą rozciąga się piękny ogród, znak nowego raju, teraz otwartego. Maryja, Brama niebios, wskazuje na otwarte podwoje nieba i gestem rąk zaprasza do wnętrza.Na obrazie możemy jeszcze zauważyć ciekawy szczegół. W głębi po prawej stronie portalu widzimy człowieka śpiącego z głową opartą na kamieniu, a nad nim drabina, po której chodzą aniołowie. To biblijna scena ze Starego Testamentu. Jakub udający się na wygnanie ma sen, w którym widzi drabinę sięgającą nieba. Umieszczenie tej sceny jest znakiem nadziei dla wszystkich wygnańców, czyli dla każdego człowieka, którego grzech wyprowadził z raju, że tam z pewnością powróci, jak Jakub miał wrócić do rodzinnej ziemi[2]. Maryja, Brama niebios jest dla każdego znakiem nadziei i pewności powrotu do nieba.



[1] Por. E. Kapellari, Święte znaki w liturgii i codzienności, Kraków 2002, s. 46.
[2]
Por. H. Groër, Litania..., dz.cyt., s. 156–159.

Więcej:
Wejdź do radości Pana