Wychowanie najważniejszym zadaniem rodziny, ks. Dariusz Stawiecki


Jeden z amerykańskich dzienników zadał swym czytelnikom następującą zagadkę:

Kim jestem? – Jestem silniejszy niż wszystkie armie całego świata. Zabiłem więcej ludzi niż wszystkie wojny na całej kuli ziemskiej. Kradnę corocznie setki miliardów dolarów. Napadam na wszystkie czynności ludzkie, od pracy w polu, aż do ruchu najszybszego pociągu czy samolotu. Czyham na wszystkich, nawet w najbardziej niedostrzegalnych miejscach, a działam najczęściej po cichu. Ciebie już kilkakrotnie przede mną ostrzegano, lecz ty nie zważasz na te przestrogi.
– Jestem wszędzie: w domu, na ulicy, w fabryce, na skrzyżowaniach dróg, kolei i na morzu. Niosę choroby, hańbę, śmierć, a przecież tylko niewielu czyni wysiłki, żeby mnie ominąć.
– Jestem twoim najgorszym, największym, najbardziej zawziętym wrogiem. Nie jestem ani napojem, ani zazdrością, ani też samobójstwem.
– Kim więc jestem? Moje imię to: NIEDBALSTWO!

Myślę, że my również mieliśmy problemy z rozwiązaniem tej zagadki. Jakkolwiek niedbalstwo wyrządza w ogóle ogromne szkody, to jednak największe szkody wyrządza niedbalstwo rodziców w wychowaniu dzieci, gdyż dziecku zniszczy życie, zemści się na rodzinie i w konsekwencji na całym społeczeństwie.

Przyglądając się naszemu życiu, patrząc na nasze rodziny, na pewno rodzi się wątpliwość i pytania: Gdzie szukać wskazówek i wzorów do naśladowania, które będą nam pomocą w wychowaniu dzieci? Gdzie szukać pomocy i rady? Chciejmy skorzystać z przykładu Świętej Rodziny, która jest wzorem doskonałości i świętości. Kiedy Bóg przyszedł do nas, aby nas uświęcić i zbawić, rozpoczął swoje dzieło od rodziny. Sam chciał mieć dom rodzinny i matkę, dlatego narodził się z Niewiasty, wzrastał w małej wspólnocie rodzinnej, z której po trzydziestu latach wyruszył w świat, aby mu przekazać swoją naukę i oddać swoje życie. Przez te trzydzieści lat był radością i szczęściem dla swojej Matki i Opiekuna. Podobnie i dzisiaj Chrystus Pan chce być zawsze niewidzialnym członkiem każdej rodziny, jej słońcem, radością i szczęściem. Pragnie uczynić każdą z nich świętą i szczęśliwą.

Aby Chrystus mógł być słońcem każdej rodziny chrześcijańskiej, rodzice na podstawie przyjętego przez siebie chrztu przynoszą dziecko do Kościoła, aby przez sakrament chrztu włączyć je we wspólnotę Ludu Bożego. Dzięki temu zaszczepiamy w sercu dziecka łaskę wiary, która jest niezatartą pieczęcią. Ona będzie tym elementem, który niezachwianie kształtuje całe życie człowieka. Wszelkie wybory, decyzje i postanowienia oparte są na fundamencie wiary. Jeżeli ten fundament będzie właściwie kształtowany i rozwijany, to można założyć, że całe życie człowieka będzie przebiegało w sposób spokojny i harmonijny. Dlatego obowiązkiem rodziców jest troska o religijny charakter wychowania dziecka. Rodzina jest bowiem – w myśl soborowego określenia – „domowym Kościołem”, realizującym królestwo Chrystusa (dobra, prawdy, szacunku i miłości) najpierw wśród swoich członków, a następnie wśród otoczenia (sąsiadów, przyjaciół i krewnych), bo to są zadania świadectwa wiary, czyli zadania apostolstwa. Według nauki Soboru Watykańskiego II: „W Kościele domowym rodzice przy pomocy słowa i przykładu winni być dla swych dzieci pierwszymi zwiastunami wiary i pielęgnować właściwe każdemu z nich powołanie, polegające m.in. na tym, że mają być dla siebie nawzajem i dla swoich dzieci świadkami wiary i miłości Chrystusa”. Jan Paweł II, mówiąc o rodzinie, bardzo często używał tego określenia, że rodzina jest pierwotnym Kościołem domowym, w którym człowiek poprzez otrzymanie życia staje się dzieckiem Boga.

Dlatego należy wskazać na ten klimat rodziny, który musi być oparty na wzajemnej miłości, szacunku i odpowiedzialności małżonków. Oni mają być świadkami wiary i miłości Chrystusa dla swych dzieci. Okazując sobie miłość i zrozumienie, tworzą atmosferę domu, który staje się sanktuarium i ogniskiem rozpalającym w dzieciach uczucia prawdy, dobra i tych wartości, które pozwolą im właściwie kształtować ich życie. W tym sanktuarium miłość przekazuje życie. W tym duchu kształtuje się charakter i sumienie człowieka. Taki dom jest pierwszą i najważniejszą szkołą życia i świętości oraz podstawową komórką społeczeństwa, narodu i Kościoła. Taka szkoła właściwie przygotowuje do życia i do pokonywania tych trudności, na które narażony jest każdy człowiek.

Mówiąc o trudnościach, na które szczególnie teraz narażony jest człowiek – brak stabilności, niepewność jutra i to wielkie zabieganie za pracą, a już coraz częściej za chlebem – warto zauważyć, że rodziny nie omija ten pogłębiający się kryzys. Podkreśla się coraz częściej, że rodzina ulega rozkładowi. Rodzice zajęci i pochłonięci swoimi sprawami, pracą i troską o dobro domu, jakby na dalszy plan odsuwają wychowanie dzieci. Jest przedszkole, szkoła, podwórko. Dziecko jakoś sobie radzi. Nikt się bezpośrednio nie skarży. Ale kiedy pojawiają się trudności, często jest już za późno. Dziecko wchłonięte przez środowisko szkoły, podwórka, grupy rówieśniczej czerpie wzory od kolegów, a dla rodziców nie ma już szacunku, bo nie są nowocześni, bo mają staromodne myślenie i nie rozumieją młodych. Dla wielu innych rodziców wychowanie to tylko zapewnienie dziecku odpowiedniego wyżywienia, ubrania i mieszkania. Jednak właściwie rozumiane wychowanie posiada szerszy wymiar i nie ogranicza się tylko do zaspokajania potrzeb materialnych. Rodzice muszą także dbać o wykształcenie, przygotowanie do wykonywania zawodu i zabezpieczenie przyszłości swojego dziecka. To przygotowanie winno również dotyczyć podstawowych zasad kultury i dobrego zachowania.

Kiedyś w czasie odwiedzin kolędowych ksiądz proboszcz zwrócił matce uwagę na widoczne wady charakteru jej dziesięcioletniego syna. Matka broniła dziecka, mówiąc: „Ale on ma przecież same piątki i szóstki!”.

Wychowywać to kształtować całego człowieka, a więc jego charakter, jego ducha szacunku do Boga i drugiego człowieka – brata Chrystusa. Szacunek winien objawiać się w delikatności, takcie i kulturze. Ta sprawa wymaga ogromnej troski, ponieważ ludzie, szczególnie w obecnej rzeczywistości, w tramwajach, w autobusach, są w odniesieniu do siebie twardzi, bezwzględni, wulgarni, nieraz wprost nieludzcy. Kształtować charakter to także wychowywać do czynienia dobra ludziom, zwłaszcza cierpiącym i będącym w potrzebie. Ale nie pomogą wszystkie uwagi serwowane dziecku przy rozmaitych okazjach, jeżeli zabraknie przykładu, jeżeli życie rodziców nie będzie żywą ilustracją zasad, które głoszą. Naprawdę liczy się przykład, świadectwo, gdyż to jest żywy obraz, jaki najprędzej można przekazać drugiemu człowiekowi.

Wreszcie wychowywać dziecko to wychowywać do udziału w życiu samego Boga, aby On był dla dziecka żywym oparciem, aby życiu dziecka nadał sens i smak prawdziwego, zdrowego szczęścia. Dziecko z natury pragnie Boga; nie może znieść pustki religijnej, a można przekonać się o tym, kiedy obserwuje się upodobania religijne, nawet u dzieci rodziców niewierzących. I tej szansy związania dziecka z Bogiem nie możemy zaprzepaścić.

Jan Paweł II często podkreślał, że kiedy usuwa się Boga z rodziny, to wtedy zaczyna ona chorować, a wraz z nią wszystko inne. Jest w niej coraz mniej miłości, szczęścia, trwałości i wierności. Życie staje się monotonią, która prowadzi do bezsensu, utraty wiary, nadziei i wszelkiego pozytywnego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość.

Aby nie wpaść w taką egzystencjalną pustkę, trzeba szukać jasnych i konkretnych rozwiązań. Gdzie szukać lekarstwa na tę ciężką chorobę współczesnej rodziny?

Przede wszystkim jedynym i skutecznym lekiem dla naszej rodziny jest powrót do chrześcijańskiego pojmowania małżeństwa i miłości oraz powrót Boga do naszych rodzin. Dokona się to poprzez wspólny udział we Mszy Świętej w każdą niedzielę, poprzez wspólną modlitwę, życie zgodne z przykazaniami Bożymi i godną chrześcijańską postawę – przykład wzajemnej miłości i szacunku dla każdego człowieka i siebie nawzajem. Wzorem takiego życia może być dla nas przykład pierwszych chrześcijan. W ich czasach rodzina była podstawową komórką społeczności chrześcijańskiej, w której mocno akcentowano nadprzyrodzony charakter małżeństwa i rodziny. Miłość małżeńska i rodzina ukazane są przez św. Pawła na przykładzie miłości Chrystusa do Kościoła:

bo mąż jest głową żony, jak: Chrystus – Głową Kościoła. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe.

W takiej perspektywie, jako chrześcijanie, winniśmy kształtować nasze rodziny. To jest autentyczne i bezpośrednie wskazanie, które stanowi podstawowy fundament dla całego naszego życia rodzinnego. Takiego życia w rodzinie trzeba się nieustannie uczyć, czerpiąc wzory z Ewangelii i Kościoła.

A chcąc dobrze wychować dziecko, musimy pozyskać jego serce. Kluczem zaś do serca jest miłość. Miłość objawiająca się w szacunku dla dziecka podczas kierowania nim, aby – jak mówi św. Paweł – nie rozdrażniać go, nie niszczyć jego niepowtarzalnej indywidualności, ale kształtować go zgodnie z wiecznym planem Bożym, którego wyrazem jest całkowite poświęcenie rodziców. Miłość taka objawia się także w poświęceniu dzieciom nie tylko pieniędzy, swojego czasu, ale samych siebie, swojego zdrowia i życia. Prawdziwa miłość jest wymagająca i na pewno jest całkowitym zaprzeczeniem niedbalstwa. Niejednokrotnie w interesie dziecka rodzice muszą się zdobyć na to, aby powiedzieć mu „nie”. Przy zdrowym wychowaniu i mądrym tłumaczeniu dziecko dojrzale przyjmuje decyzje rodziców. W dziecku nie mogą być zasiewane złe nasiona, dlatego podkreślam, jak ważny jest dobry przykład rodziców. Inaczej można wyrządzić dziecku ogromną krzywdę. Amen.