Tajemnice człowieka, ks. Janusz Mastalski


Coraz częściej dowiadujemy się z mediów o okrucieństwie rodziców wobec dzieci lub małżonków wobec siebie. Przemoc w rodzinie staje się czymś codziennym w wielu domach. W licznych przypadkach aż dziw i przerażenie ogarnia, że człowiek jest zdolny do takiego okrucieństwa. Można zapytać, jak to możliwe, że jedni potrafią heroicznie oddawać życie i zdrowie za innych, zaś drudzy to życie odbierają.

Stara hinduska legenda, dostosowana nieco do obyczajów chrześcijańskich, opowiada o pobożnym młodym człowieku, który wychowywał się w klasztorze. Przy swojej pobożności i wielu innych zaletach charakteru miał jedną słabość – lubił wino. Pewnej nocy ukazał mu się we śnie Szatan i zaczął go strasznie dręczyć, a gdy zobaczył, że młodzieniec drży ze strachu, odezwał się do niego w te słowa: „Opuszczę cię na zawsze, jeżeli tylko wykonasz jedno z moich poleceń: albo wypijesz całą butelkę wina, albo porzucisz raz na zawsze poranne modlitwy, albo zabijesz przełożonego klasztoru, albo świętokradzko przyjmiesz Komunię św., albo podpalisz kościół, albo się powiesisz. Oczywiście młody mężczyzna wybrał pierwszą propozycję. Wypił wino, ponieważ je lubił. Upił się i nie zbudził, aby pójść na poranne modlitwy. Przełożony poszedł zobaczyć, co się stało. Zobaczył pijanego i zaczął surowo go napominać. Młodzieniec porwał pustą butelkę i z taką siłą uderzył przeora, że zabił go na miejscu. Następnie pobiegł do kościoła i niegodnie przyjął Komunię. Aby zatrzeć ślady zbrodni, podpalił swoją izbę, gdzie ukryty był zabity przełożony. Spłonął cały klasztor. Z obawy przed zasłużoną karą sprawca się powiesił.

Ta smutna legenda pokazuje, że zło lubi się powielać, to znaczy następuje reakcja łańcuchowa. Jeśli nie zahamuje się eskalacji zła w swoim życiu, coraz większe niewierności i przestępstwa stają się możliwe i dopuszczone przez sumienie. W dzisiejszej Ewangelii czytamy jakże ważne słowa o Jezusie, że „sam wiedział, co się kryje w człowieku” (J 2). Chrystus zna każdego z nas i wie, co szlachetnego kryje się w naszym wnętrzu, ale widzi także zagrożenia. Wielki Post ma być próbą wsłuchiwania się w słowa Mistrza z Nazaretu, który staje się drogą wychodzenia z mroków własnych ograniczeń.

Herbert George Wells (1866–1946), angielski literat, w powieści Kraj niewidomych opisuje przeżycia podróżnika, który zbłądził podczas burzy w górach i znalazł się w nieznanej dolinie. Okazało się, że jej tajemniczy mieszkańcy są niewidomi. Nadto uważali, że to jest normalne, a to, co usłyszeli od dziwnego przybysza o widzeniu świata, przekraczało ich wyobrażenia: tego nie potrafili pojąć. Uznawszy go za szalonego, postanowili oślepić, aby uczynić go normalnym, czyli podobnym do nich. Chrystus jest światłem, które oświeca człowieka, jednak ludzie częstokroć bardziej miłują ciemności... Nie dowierzają Bogu.

To właśnie Herbert George Wells powiedział, że najgorsza ślepota jest wtedy, gdy ktoś nie chce czegoś widzieć. Stąd też Wielki Post jest możliwością odnalezienia i zniszczenia tych pokładów, które niosą zagrożenie dla wiary i moralności. Jest to możliwe dzięki Chrystusowi, który wie, co kryje się w człowieku. Warto więc przy pomocy Mistrza uczynić wielkopostny rachunek sumienia. To ma być czas przejrzenia i otwarcia się na prawdę.

Wydarzenie z dzisiejszej Ewangelii pokazuje, że trudno przyjąć prawdę ukazywaną przez Jezusa. Sceny sprzed świątyni dowodzą, że człowiek przywiązany do swoich nawyków, stereotypowego myślenia nie jest skłonny do weryfikacji własnego wartościowania czy postępowania. Co więcej, ulega coraz większej manipulacji oddalającej go od Boga. Dobrą ilustrację stanowi autentyczne wydarzenie sprzed kilku wieków. Otóż caryca rosyjska Katarzyna II, wysyłając na zabrane w pierwszym rozbiorze ziemie polskie generałów-gubernatorów Czernyszewa i Kreczetnikowa, dała im na drogę trzy wskazania: demoralizujcie Polaków, wyludniajcie ich (by nie chcieli mieć dzieci) i zabijajcie wiarę. Jako pierwszy dar posłała Warszawie cały zastęp prostytutek.

Czyż historia się nie powtarza? W obecnych czasach coraz więcej w człowieku chęci do wątpliwych kompromisów z sumieniem, coraz więcej bezeceństw usprawiedliwianych sytuacją gospodarczo-społeczną. Niepostrzeżenie życie staje się coraz bardziej „świeckie”, mające coraz mniej wspólnego z Ewangelią. Owo zdenerwowanie Chrystusa widzącego, jak ze świętych miejsc, w ogóle ze świętości, można uczynić „miejsce handlu”, jest dla każdego przestrogą. W każdym z nas istnieje pokusa układania życia po swojemu, bez Chrystusa będącego drogą, życiem i prawdą. W każdym sercu znajdują się zakamarki, które zamiast być wypełnione miłością, ukazują ludzką zazdrość, zawziętość czy nawet nienawiść. One to właśnie decydują o naszych wyborach będących zdradą ewangelicznych ideałów. W czasie Wielkiego Postu trzeba na nowo te zakamarki zobaczyć i – tak jak Chrystus uczynił to przed świątynią – posprzątać.

Jezus „wie, co kryje się w człowieku” (J 2). Nie można Go zatem oszukać i żyć tak, jakby nie miał On dostępu do naszych myśli, do naszego wnętrza. Dlatego też warto wykorzystać czas Wielkiego Postu na autorefleksję. Pomogą w tym zarówno droga krzyżowa, gorzkie żale, jak i rekolekcje. Dajmy się ogarnąć podpowiedziom Mistrza z Nazaretu, który przenika każdego z nas. Oby czas przygotowania do Wielkanocy nie był okresem jałowego, tradycyjnego oczekiwania na kilka dni wolnego, które niczego nie wnoszą do naszego wnętrza.