Śmierć prostaczka, ks. Dawid Leśniak

2 Tm 2, 8-13; J 17,24-26

Stajemy na tym świętym miejscu złączeni w miłości do naszego zmarłego NN. Miłość jest tą rzeczywistością, która nawet w tak bolesnej chwili daje nam siłę, abyśmy udźwignęli trud tego ostatniego spotkania w ziemskiej rzeczywistości...

Pośród trzech cnót boskich właśnie miłość jest tą, która się nie kończy nawet z chwilą śmierci. Podpowiada nam bowiem hymn modlitwy brewiarzowej: Wszystko przeminie, gdy nadejdzie wieczność, wiara się skończy, a nadzieja spełni; miłość zostanie, by się cieszyć Tobą, w Twoim królestwie. Tak więc my trwamy w wierze i nadziei, bo żyjąc na ziemi wierzymy w Boga, który wychodzi ku człowiekowi i ufamy, że u Niego czeka przygotowane dla nas miejsce. A tę naszą wiarę i nadzieję przenika miłość do Tego, który podzielił z nami nasz ziemski los i to od samego urodzenia aż po śmierć... Chyba właśnie dlatego tak blisko czujemy się Jezusa w wielu życiowych momentach, bo mamy świadomość tego, że jest On Bogiem bliskim a nie dalekim, zawieszonym gdzieś w niebiosach... On sam doświadczył radości i smutków ludzkiej egzystencji na ziemi... Był z płaczącymi i cieszącymi się, z biednymi i bogatymi, z chorymi i ze zdrowymi... Z żywymi a także z umarłymi – pamiętamy Jego łzy po śmierci Łazarza...

Ten właśnie – współczujący Jezus – na tym miejscu nas dzisiaj gromadzi... Gromadzi nas przy swoim Ołtarzu, aby stąd popłynęło do naszych serc pocieszenie promieniujące z tajemnicy Jego zmartwychwstania, która uobecnia się w ofierze Mszy Świętej. Pociesza nas Jezus sobą – dając nam za pożywienie swoje święte Ciało oraz pokrzepia nas swoim Słowem. Tak przemienieni możemy zmierzyć się z tajemnicą śmierci człowieka... Tajemnicą, która wcale nie jest końcem, ale w perspektywie wiary staje się początkiem nowego, niczym nie zmąconego życia.

Uczy nas dzisiaj Pan słowami św. Pawła: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z nim też królować będziemy. To słowa otuchy na czas przeżywania doświadczenia śmierci. Otóż, kto umiera z Bogiem, to znaczy pojednany – w łączności z Bogiem, ten rzeczywiście przechodzi do życia szczęśliwego, bo do życia z Bogiem w wieczności... Na tym przecież polega dla chrześcijan dar zbawienia – trwanie razem z Bogiem, radość wzajemnej bliskości, którą utraciliśmy przez grzech rajski... Dlatego tak bardzo ważne jest to, aby zadbać o umieranie wespół z Chrystusem – zadbać o to, aby być przygotowanym na spotkanie z Bogiem. To przygotowanie dokonuje się przez całe nasze życie niezależnie od tego ile ono będzie trwało – jeżeli będziemy nasze obowiązki podejmowali we współpracy z Bogiem, w każdej dziedzinie – nie tylko o modlitwę i sakramenty tutaj chodzi, ale i o nasze obowiązki rodzinne, domowe, związane z pracą i naszymi relacjami społecznymi. To jest droga i sposób na dobre przygotowanie się do spotkania z Bogiem – taki długofalowy wysiłek, który św. Paweł nazwał „trwaniem w cierpliwości”, co może zaowocować „królowaniem z Bogiem”.

Zapewne nie zdarza się nam myśleć o śmierci na co dzień, dopiero sytuacja ciężkiej choroby, wypadku albo pogrzebu przywołują refleksje dotyczącą śmierci. A przecież jest to rzeczywistość, która pisana jest każdemu z nas! Niemyśleniem o niej wcale nie odłożymy jej w czasie, myśląc zaś możemy się zmobilizować do lepszego wykorzystania czasu życia, jakim jeszcze dysponujemy... Dla naszego zmarłego Brata zakończyła się możliwość ludzkich wyborów, stąd otaczamy go dzisiaj żarliwą modlitwą o Boże miłosierdzie. My jednak chciejmy wyciągać wnioski z lekcji, jaką daje śmierć i starajmy się dobrze wykorzystywać czas życia – zapraszajmy Boga do wszystkich dziedzin naszych ludzkich zmagań, tak aby trwanie w cierpliwości wobec ziemskich wyzwań zaowocowało nagrodą królowania z Bogiem w niebie. Jezus nas tam chce – modlił się w Ewangelii: Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem.

Czy zatem bracie/siostro chcesz być razem z Jezusem w wieczności?... Okaż więc to swoim życiem w domu, w pracy, na ulicy – nie czekaj na dzień Sądu Ostatecznego, bo wieczność zaczyna się już dziś...